separateurCreated with Sketch.

O. Pio i sakramenty – jak je przeżywał i czego uczy nas dziś?

PADRE PIO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dorota Niedźwiecka - publikacja 24.09.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ile czasu o. Pio chciał, a ile mógł przygotowywać się do Eucharystii? Co powiedziałby rodzicom, którzy przekładają na czas dorosłości chrzest swojego dziecka? I jak postrzegał dary Ducha Świętego i nadzwyczajne charyzmaty? W rozmowie z Aleteią o. Robert Krawiec, kapucyn i Krajowym Asystentem Grup Modlitwy Ojca Pio, mówi o znaczeniu sakramentów św. w życiu Świętego Stygmatyka.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Wiszę na Mszy św. jako ofiara”

Aleteia: Czy rzeczywiście o. Pio celebrował Mszę św. aż trzy godziny?

o. Robert Krawiec OFM Cap: Całe życie zakonne o. Pio było podporządkowane Eucharystii, czyli rzeczywistemu spotkaniu z Żywym Bogiem. Początkowo celebrował ją dłużej, później przełożeni nakazali, by Msza św. trwała tradycyjnie, czyli mniej niż godzinę. O. Pio podporządkował się, choć pisał, że w niektórych momentach musi się przecież zatrzymać – bo skoro podczas Mszy św. rozgrywa się Męka Pana Jezusa, to nie może przejść, nie zauważywszy tego.

Dostrzegał bardzo głęboko to, co nam czasem umyka: że Komunia św. to nie „coś”, ale Ktoś, a Msza św. to wyrażanie relacji do Niego?

Tak. O. Pio powtarzał: „Ja nie sprawuję Mszy św., ja wiszę na Mszy św. jako ofiara”. Eucharystia była dla niego miejscem doświadczenia miłości Pana Boga i ofiary Chrystusa. Stygmaty, które nosił przez osiem lat niewidoczne, a przez kolejne pięćdziesiąt widoczne, potęgowały jego zjednoczenie z Ukrzyżowanym. Przeczytałem ostatnio, że o. Pio mówił: „Gdyby to ode mnie zależało, nigdy nie odchodziłbym od ołtarza”. 

Świadkowie wspominają, że kiedy udzielał Komunii św., podnosił Hostię i krótko zatrzymywał na Niej swój wzrok, jakby z Kimś dialogował. Dopiero potem podawał Ciało Pana Jezusa klęczącemu. To było dla ludzi bardzo poruszające i wzbudzało refleksję. 

Nieznane zdjęcia o. Pio:

Jak celebrowanie Eucharystii wpływało na rytm dnia Świętego? 

Z jego listów do kierownika duchowego wiemy, że przygotowywał się do Mszy św. nawet około dwóch godzin, od trzeciej w nocy do piątej, kiedy to rozpoczynał celebrację. Po Eucharystii dziękował za Nią dłużej i starał się to czynić także w ciągu dnia. Po południu duchowo przygotowywał się już do kolejnej Mszy św.

Tak długie przygotowanie w życiu świeckich trudno wprowadzić. Czego można się tutaj nauczyć od o. Pio, co byłoby dostosowane do życia w świecie? 

„Jeśli nie możesz być na Mszy św., nie możesz być na adoracji – duchowo przenieś się przed Pana Jezusa obecnego w Eucharystii” – radził św. o. Pio. Mówił świeckim: „Jesteś w domu, sprzątasz, gotujesz, nie możesz przyjść fizycznie do kościoła – przenieś się myślą przed Najświętszy Sakrament. Zastanów się, co powiesz Panu Jezusowi i dlaczego, gdy będziesz uczestniczyć we Mszy św.”. Równocześnie bardzo wyraźnie podkreślał, że należy być na niedzielnej Mszy św.: że absolutnie nie można jej zastępować modlitwą w domu i Komunią duchową – bo to jest poważne zaniedbywanie samego Boga. 

Więzień konfesjonału

O. Pio nazywano „więźniem konfesjonału”. Jak rozumieć to sformułowanie? 

O. Pio na początku pobytu w San Giovanni Rotondo pisał w dziennikach i w listach, że są dni, gdy spędza w konfesjonale po kilkanaście godzin. Było to czas, gdy w tym klasztorze było zbyt mało zakonników. 

Statystyki wskazują, że w ciągu życia wyspowiadał od 1,5 do 2 milionów ludzi. Ze względu na ogromną liczbę penitentów w San Giovanni Rotondo prowadzono specjalną listę i rozdawano bilety, by wyznaczyć termin spowiedzi. O tym, że był „męczennikiem konfesjonału” świadczy chociażby, że gdy kiedyś zemdlał w konfesjonale i został przyniesiony do zakrystii to, a gdy doszedł do siebie, jeden z zakonników chciał odwołać jego spowiedź. O. Pio poprosił wtedy, by zaprowadzono go z powrotem do konfesjonału. 

Spowiedź św. była dla niego miejscem przywracania ludziom godności dziecka Bożego, obdarowywania miłością Boga i otwierania drogi do Eucharystii. Bardzo dobrze obrazuje to pewna sytuacja. Młody zakonnik, o. Eusebio di Notte, spowiadał się kiedyś u o. Pio, po czym Stygmatyk poprosił, by o. Eusebio go wyspowiadał. Gdy Święty wyznał swoje winy, rozpłakał się. Zdziwiony młody kapłan powiedział: Ojcze, przecież nie ma tu ciężkich grzechów, to tylko drobne przewinienia. Po co ten płacz?” Ojciec Pio zatrzymał się i odpowiedział: „Synu, czy ty myślisz, że grzech to tylko przekroczenie prawa? Grzech to rana zadana Miłości, rana zadana Bogu”.

Właśnie w taki sposób przeżywał każdy grzech – jako osobiste zranienie zadane Bogu, nie jako zimne złamanie przepisu. Dlatego płakał. Często, jak wspominali penitenci, dzielił łzy z nimi. Zwłaszcza gdy ktoś po wielu latach wracał do Boga i wyznając grzechy ciężkie, płakał z poruszenia.

Ostatnio wyczytałem ciekawą informację, że w dniu śmierci o. Pio wyspowiadał pięć osób. Chciał więcej, ale już nie mógł. Można więc powiedzieć, że był wierny do końca w tej posłudze. 

Na jakie grzechy uwrażliwiał penitentów szczególnie? 

Dla o. Pio grzech nie był teorią, ale realnym zerwaniem więzi z Bogiem. Często powtarzał, że on jako spowiednik idzie „uwalniać braci z niewoli złego ducha”. Podkreślał, że każdy grzech to rana zadana miłości Boga. Wskazywał, że szczególnie zgubne jest plotkarstwo, które zatruwa wspólnoty niczym gniazdo żmij; brak czystości, niewierność małżeńska i także rozwód, który nazywał „paszportem do piekła”. Kiedyś do o. Pio przyszedł mężczyzna, który zdradzał swoją żonę. Tłumaczył się, że swoje problemy rekompensuje relacją z inną kobietą. O. Pio mocno go zganił, mówiąc, że to nie jest żadne wytłumaczenie. „W ten sposób zaniedbujesz swoją żonę i ranisz Pana Boga” – wyjaśniał. 

O. Pio w swoich upomnieniach był wymagający, ale zawsze chodziło mu o jedno: przywrócenie człowieka Bogu, sobie samemu i Kościołowi.

Odkładanie chrztu

Co o. Pio powiedziałby rodzicom, którzy przekładają na czas dorosłości chrzest św. swojego dziecka? 

Z pewnością przypomniałby: „Z dziećmi dzielimy się tym, co najlepsze”. Tak jak nie pyta się dziecka, czy chce chodzić do szkoły, czy przyjąć szczepienie, tak samo nie pyta się go, czy chce być ochrzczone. Chrzest jest bramą do zbawienia i udziałem w przyjaźni z Bogiem – a tej łaski nie wolno dziecku odbierać.

Ojciec Pio wymagał jednak, by za chrztem szło życie: modlitwa, niedzielna Msza św., żywa wiara. Samo przyjęcie sakramentu to dopiero początek. Potrzebne jest chrześcijańskie wychowanie dziecka przez jego rodziców. 

Dary Ducha i charyzmaty

Rozum czy emocje, czyli jak o. Pio postrzegał dary Ducha Świętego i nadzwyczajne charyzmaty? 

Ojciec Pio podkreślał, że podstawą życia duchowego są zwyczajne dary i owoce Ducha Świętego: mądrości, rozumu, umiejętności, rady, męstwa, pobożność, bojaźń Boża. Sam nie prosił o nadzwyczajne charyzmaty – stygmaty, bilokację czy inne znaki – wręcz błagał Boga, by je od niego zabrał, a pozostawił tylko cierpienie i możliwość oddania się Jemu.

Mocno akcentował dar rozumu i rozeznania. Wiedział, że natchnienia i pokusy przychodzą do człowieka jak posłańcy – jedne od Boga, inne od świata, od ludzkich słabości, czy od złego ducha. „Masz swój rozum, kieruj się nim” – mówił całą swoją postawą. – „Wiesz, co się Panu Bogu podoba, znasz 10 przykazań i Ewangelię, więc stosuj te zasady w życiu”. 

Można to porównać do bycia kierowcą. Kierowca zna zasady ruchu drogowego, a na drodze indywidualnie podejmuje decyzję, jaką prędkość dostosować i czy wyprzedzać w danym momencie. Tak samo Bóg stawia znaki i daje nam też możliwość interpretacji i podejmowania słusznych decyzji w nurcie naszego powołania i naszego obowiązków. 

Jak w świecie, zachęcającym dziś do korzystania z natychmiastowych wrażeń, zachować wierność rozeznawaniu? 

Ojciec Pio uczył: natchnienie lub pokusa zatrzymuje się u wrót naszej wolnej woli. To od nas zależy, które z nich wpuścimy. Kiedy o. Pio widział, że Pan Bóg coś mu proponuje, otwierał się i zgadzał. Dlatego Duch Święty mógł w nim „wyrysować” obraz Jezusa Chrystusa. 

A nie zawsze było to łatwe. Zobaczmy to na przykładzie: o. Pio był rozmiłowany w modlitwie, nazywał siebie „bratem, który się modli”. A mimo to ta modlitwa niekiedy była dla niego trudna. Bywa, że pisał, że dzisiaj nie chciało mu się modlić, np. iść na wspólny brewiarz. Zmuszał się, by iść. Były takie momenty, kiedy szedł w podskokach, niesiony emocjami, a były też takie, że idąc na modlitwę, czuł jakby ciągną ciężki wóz lub niósł wór z kamieniami. Podkreślał, że „przeżywamy różne pory roku” i czasem coś przychodzi nam łatwo, a czasem dużo trudniej. I zachęcał do wytrwałości. Słuchając Kościoła, w tym właśnie dostrzegał istotę życia duchowego: nie w emocjach, lecz w wytrwałości i wierności Panu Bogu, Kościołowi katolickiemu i swojemu powołaniu. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!