Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Czy renesansowy geniusz, znany z zamiłowania do symboli i ukrytych znaczeń, zaszyfrował w swoim obrazie aluzję do największej tajemnicy chrześcijaństwa – Zmartwychwstania?
Głowa Chrystusa wśród skał
W londyńskiej wersji obrazu „Madonna w grocie” Leonardo da Vinci mógł pozostawić subtelną wskazówkę dla tych, którzy patrzą uważniej. Brazylijski historyk sztuki, profesor Átila Soares da Costa Filho wykazuje, że w centralnej części pejzażu ukryty jest zarys głowy Chrystusa – odwzorowany na podstawie wizerunku z Całunu Turyńskiego. Skała, przy odpowiednim oświetleniu, przypomina twarz Jezusa z relikwii przechowywanej w Turynie: zarys nosa, oczu i czoła.

Zainspirowany mistykiem
Zdaniem badacza, Leonardo inspirował się rękopisem Apocalypsis Nova portugalskiego mistyka bł. Amadeusza da Silvy. Opisany tam dialog Jezusa z Janem Chrzcicielem miał skłonić artystę do rozważań nad tajemnicą odkupienia i śmierci.
Wiara, nauka i sztuka
Odnalezienie tego „ukrytego kodu” wpisuje się w serię badań Soaresa dotyczących związków Leonarda z Całunem Turyńskim. Wspiera je również praca włoskich i niemieckich uczonych, którzy wskazują na niezwykłą spójność pomiędzy proporcjami twarzy z Całunu a niektórymi wizerunkami Chrystusa autorstwa da Vinciego.
Leonardo da Vinci, mistrz ukrytych kodów
Jeśli hipoteza badacza okaże się prawdziwa, „Madonna w grocie” zyska jeszcze głębszy wymiar – stanie się nie tylko obrazem Matki i Dziecięcia, ale także świadectwem wiary w Zmartwychwstanie. A może to właśnie o to chodziło Leonardowi: by w ciszy skał i światła prowadzić widza ku Tajemnicy, której nie da się wypowiedzieć słowami.
Jak komentuje sam autor badań, Átila Soares da Costa Filho w liście do Aletei:
„Choć było to rzeczywiście zamierzone ze strony Leonarda da Vinci, sam zwyczaj ukrywania odniesień w jego dziełach jest faktem dobrze znanym w środowisku akademickim – zwłaszcza w świetle jego słów zawartych w Traktacie o malarstwie (1632). Pisał tam:
Nie lekceważ tej mojej opinii, w której przypominam ci, że nie jest niczym uciążliwym czasem zatrzymać się i spojrzeć na plamy na ścianach, na popiół z ognia, na chmury, błoto czy inne podobne rzeczy; bo jeśli dobrze się im przyjrzysz, znajdziesz w nich cudowne pomysły, które rozbudzają w malarzu twórczość i prowadzą do nowych wynalazków – do kompozycji bitew, zwierząt i ludzi, a także krajobrazów i rzeczy potwornych, jak diabły i tym podobne. Będą one dla ciebie źródłem chwały, bo w rzeczach pomieszanych umysł budzi się do nowych wynalazków.”Dla Leonarda – bez wątpienia – wszystko mogło stać się ćwiczeniem spostrzegawczości i rozumowania, które czyniło obraz bogatszym i ciekawszym. Innymi słowy, nic nie mogło być bardziej „leonardiańskie” niż to, co tutaj zasugerowano.
(Źródło: opracowanie na podstawie badań Átili Soaresa, opublikowanych m.in. w „L’Osservatore Romano” i przesłanych przez autora)










