Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Czasem obserwuję kalendarz świąt nietypowych. Odkryłam, że dziś mamy dzień każdego człowieka. Bo każdy z nas ma czasem zszargane nerwy. A to dobry pretekst by zastanowić się, co z tym można zrobić?
Kiedy emocje przejmują stery
Każdemu zdarza się „stracić głowę”. Stres, przemęczenie, poczucie niesprawiedliwości — w ułamku sekundy mogą zamienić nas w kogoś, kogo ledwie poznajemy. Z neurobiologicznego punktu widzenia mówimy o „odłączeniu kory przedczołowej” — części mózgu odpowiedzialnej za rozsądek i samokontrolę. W jej miejsce władzę przejmuje układ limbiczny, czyli emocjonalne centrum, które reaguje automatycznie, uruchamiając tryb przetrwania: walki, ucieczki lub zamrożenia.
Kiedy krzyczymy, trzaskamy drzwiami albo ranimy słowem, to właśnie nasz „mózg gadzi” przejął dowodzenie. Świadomość tego procesu nie ma nas zawstydzać, lecz pomóc zrozumieć, że spokój to nie niezmienna cecha charakteru, a umiejętność, którą można ćwiczyć.
Oddech, rytm, przewidywalność
Najprostsze lekarstwo? Rytm. Głębokie, powolne oddychanie, spacer, modlitwa różańcowa — wszystko, co wprawia ciało w stan regularnego rytmu i wysyła sygnał: „jest bezpiecznie”. Pomaga w tym proste ćwiczenie 4–7–8: wdech przez cztery sekundy, zatrzymanie oddechu na siedem sekund, wydech przez osiem. Kilka powtórzeń i serce zaczyna bić spokojniej. Dopiero gdy uspokoimy ciało, wraca zdolność do logicznego myślenia, rozmowy i empatii.
Pomóc może też wyćwiczony wcześniej rytuał. Dla przykładu znam osobę, która gdy poniosą ją nerwy idzie do kuchni zaparzyć sobie melisy. Z jednej strony sama melisa działa łagodząco, z drugiej powtarzalne ruchu, sekwencja działań powoduje, że powoli się uspokaja. Warunek powodzenia? Zrobić to powoli, skupiając się na tu i teraz, bez rozmyślania o problemie. A żeby to się udało, musi być to sekwencja działań, którą będziemy mieć wyćwiczoną "na spokojnie", tak by łatwiej nam przyszła w chwili trudnej.
Skąd te gwałtowne reakcje?
Często nie chodzi o samą sytuację. Zastanawiamy się wręcz dlaczego jakiś drobiazg wywołał w nas tak gwałtowną reakcję emocjonalną. Przecież to nic takiego? Słowo, ton głosu, gest — mogą uruchomić dawne wspomnienia bólu, odrzucenia czy lęku. Wtedy reagujemy nie tylko na „tu i teraz”, lecz także na echo przeszłości. A może to po prostu oznaka przemęczenia lub rozwijającego się przeziębienia? Jak pisze dr Daniel Siegel, pomaga metaspojrzenie — zdolność przyglądania się własnym emocjom z dystansu, bez utożsamiania się z nimi.
Taki stan wydaje się trudny do osiągnięcia, ale często wystarczy zadanie sobie pytania — jak to wygląda z boku? Co się dzieje w ciele? Tak jakby nasze ciało znajdowało się w akwarium a my przez szybkę obserwowalibyśmy co się z nim dzieje.
Sama świadomość, że oto działa automat - system limbiczny pomaga w uspokojeniu nerwów. Ale by to osiągnąć musimy skupić się właśnie na przyjrzeniu się sobie z zewnątrz, a nie na tym co nas zdenerwowało. Chodzi o zmianę punktu skupienia uwagi.
Z miłością do samego siebie i innych
To czego potrzebujemy w takiej chwili to przerwa, zmiana miejsca, odejście od stresującej sytuacji. Popatrzmy na to nie jako na ucieczkę od problemu a jako na akt miłosierdzia wobec siebie i innych. Dając sobie prawo do pauzy, przestajemy reagować impulsywnie, na poziomie zwierzęcia. Wtedy nasz mózg odzyskuje równowagę, relacje stają się zdrowsze, a bliscy widzą w nas kogoś, kto potrafi podnieść się po porażce.
Po uspokojeniu potrzebne mogą być przeprosiny, jeśli skutkiem utraty kontroli nad sobą była krzywda innych. To lekcja pokory. W takiej chwili może nam pomóc jeden z najpiękniejszych moim zdaniem cytatów z Pisma Świętego:
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.
Mt 11,28-30.










