Aleteia logoAleteia logoAleteia
środa 24/04/2024 |
Św. Jerzego
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

A gdyby tak uprościć chrześcijaństwo?

KOŚCIÓŁ

Akira Hojo/Unsplash | CC0

Edifa - 09.12.19

Skoro w świecie materialnym znajdujemy sposoby na to, by wszystko stało się łatwiejsze, czy nie można by zastosować tych rozwiązań w życiu duchowym?

Nie jest łatwo być chrześcijaninem. Czasami trudno jest sprostać wymaganiom Pana. Na przykład w kwestii małżeństwa, pojęcia prawdy, porządku życia społecznego, Pan nie nas nie rozpieszcza. Zawsze wymaga z naszej strony wysiłku. Ma duże oczekiwania wobec swoich uczniów. Chrześcijańska ścieżka jest usłana tajemnicami wiary i zadaniami, które samemu trudno zrozumieć, a jeszcze trudniej wyjaśnić innym. Decyzja o tym, by pójść za Chrystusem i nie porzucić tego szlaku wymaga ogromnej wytrwałości.

Jak to się dzieje, że na płaszczyźnie duchowej nie ma drogi na skróty, mimo że w innych dziedzinach łatwo osiągamy pożądane efekty? Czy nie jest przeżytkiem podtrzymywanie chrześcijaństwa w tak rozbudowanej formie, podczas gdy istnieją metody, które nawet największemu głupcowi umożliwiają korzystanie z najbardziej zaawansowanych programów?

Dlaczegóż by nie dostosować w ten sposób przestrzeni wiary? Nie mówiąc już o moralności: czyż nie pora pójść w końcu z duchem czasu? Skoro wszędzie wprowadzono udogodnienia, uprośćmy również życie chrześcijańskie. Czy wielu nie pozostaje obojętnych wobec chrześcijaństwa właśnie z powodu wysiłku, z jakim idzie ono w parze?

Czy nadal trzeba tak wysoko stawiać poprzeczkę?

Komu mielibyśmy się poskarżyć, skoro nikogo to szczególnie nie interesuje. A prawda jest taka, że tego typu pomysły są mniej nowoczesne, niż mogłoby się wydawać. W każdej epoce żyli ludzie, którzy wysuwali propozycje chrześcijaństwa we wersji light, luźniejszego podejścia do życia Ewangelią i uproszczenia religijności. Nigdy nie brakowało poczciwych ludzi, którzy proponowali drogę na skróty, chrześcijaństwo „bez wysiłku”.

Współczesny chrześcijanin, jeżeli choć odrobinę się zastanowi i przyjmie punkt widzenia Pana, z pewnością zda sobie sprawę, że mimo iż otaczający go świat materialny jest coraz prostszy, to jego życie duchowe, nadzieja na życie wieczne oraz jego uczynki miłosierdzia niezmiennie będą nader wymagające.

Nie chodzi o to, by szukać trudności dla niej samej (to świadczyłoby o jakimś zaburzeniu psychicznym) ale o to, by przemierzać drogi, które nieuchronnie każą nam piąć się w górę i prowadzą do autentycznej jedności z Bogiem. W życiu duchowym nigdy niczego nie da się osiągnąć, wybierając łatwą opcję. Cel jest nieodłączny z wysiłkiem włożonym w jego realizację.

Dla porównania, w górach istnieje kilka sposobów, by dostać się na szczyt. Można się tam dostać pieszo, przezwyciężając zmęczenie i trudy marszu. Można również wylądować na szczycie helikopterem. Czy w obu przypadkach osiągamy jednakowy cel? Czy ci, którzy dotarli pieszo i ci, którzy wylądowali, ci, którzy wspinają się po ziemi i ci, którzy zstępują z nieba, mają jednakowy bagaż ludzkich i duchowych doświadczeń?

Wystrzegajmy się dróg na skróty!

Jak by nie patrzeć, nie możemy skorzystać z helikoptera, by na modlitwie stanąć w Bożej obecności. Nigdy się nie obędzie bez wędrówki, poświęcenia, marszu przez ciemną dolinę wiary, wytrwałości w wysiłku, pokonywania prób, uznania własnych porażek, ciągłego podążania do przodu, powstawania z upadków, przyjmowania pomocy od osób silniejszych od nas i udzielania jej słabszym.

Za propozycją łatwych ścieżek duchowych stoi albo kłamstwo, albo amatorszczyzna. Ci, którzy podsuwają nam rozwiązania na skróty, oferują taryfę ulgową, wybiegi czy wiarę w pigułce, nie zasługują na nasze zaufanie. Nie zostaje się chrześcijaninem, nie angażując się na serio.

Jest wiele etapów, przez które muszą przejść katechumeni (dorośli pragnący przyjąć chrzest) i wymagają one czasu. Nie chodzi o to, by czerpać przyjemność z rzucania im kłód pod nogi, co mogłoby działać demotywująco, ale dlatego, że to leży w naturze rzeczy. Sam Jezus Chrystus nie prostował ścieżek swoim pierwszym uczniom.

Otwarcie im mówił, że tak jak On powinni wziąć swój krzyż i pójść za Nim. Pouczał ich, że powinni służyć, a nie oczekiwać, by im służono. Nie ukrywał przed nimi, że aby dostąpić zmartwychwstania, będą musieli doświadczyć męki, agonii i śmierci. Nie stajemy się Bożym człowiekiem z dnia na dzień. To wymaga czasu. Trzeba zaakceptować każdy etap, postępy, przestoje, chwile zniechęcenia, upadki, ciemności, złudzenia… Nie mnożymy sobie sztucznie trudności. Niemniej to właśnie one są integralnym elementem rzeczywistości duchowej.

Daj coś z siebie

Nasza sytuacja wygląda następująco. Żyjemy w świecie, który wszędzie stawia na jak najprostsze rozwiązania, a my wyznajemy wiarę, która nigdy nie będzie łatwa. Niektórzy do znudzenia będą nam powtarzać, że istnieją świetne sposoby na osiągnięcie lepszego efektu bez ponoszenia żadnych kosztów. My jednak wiemy, że nie sposób wejść w bliskość z Bogiem bez wysiłku z naszej strony.

Ale czy ostatecznie nie jest to wspaniałe wyzwanie? Czyż nie odwołuje się do tego, co w nas najlepsze? Czy nie będziemy szczęśliwi, kiedy po tym jak zajmiemy miejsce, które zostało dla nas przygotowane na uczcie w Królestwie Niebieskim, usłyszymy z ust Pana: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”(Mt 25, 21)? Wszystkie nasze trudy odejdą w niepamięć. Radość z narodzin wymaże wspomnienie o wysiłku. „Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat” (J 16, 21).

Brat Alain Quilici


Woman - Bullying - Disrimination

Czytaj także:
Jak być chrześcijaninem i nie pozwolić wejść sobie na głowę?


THAILAND

Czytaj także:
Chrześcijanie w Tajlandii to 1 procent społeczeństwa

Tags:
wiara
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej