60 miejsc kultu, w wielu przypadkach o tysiącletniej historii, zbudowanych przez chrześcijan w Turcji, zostało przejętych przez rząd.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Tereny należące do chrześcijan, cmentarze, kościoły, monastery… W sumie 60 nieruchomości z regionu Mardin, w południowo-wschodniej części kraju może się nagle znaleźć pod kontrolą tureckiego rządu.
„Grożą, że po 1700 latach położą kres monarchii tureckiej” – alarmuje Sébastien de Courtois, pisarz i historyk, mieszkający w Stambule. Przypomina, że obok Egiptu to właśnie w Turcji już w IV wieku naszej ery powstawały pierwsze chrześcijańskie eremy, czyli klasztory pustelnicze. W Turcji żyje do dziś jeszcze około 20 mnichów-pustelników.
Czytaj także:
6 mln chrześcijan wyemigrowało z Bliskiego Wschodu. Kolebka chrześcijaństwa bez chrześcijan?
Kruczek prawny
Administracja turecka powołuje się na brak oficjalnych dokumentów i uznaje, że sporne tereny nie mają właściciela. Co znaczy, że mogą być przejęte przez turecki Urząd ds. religii (Diyanet). Ten z kolei może uznać, że to miejsca modlitwy i wyznaczyć ze swojej strony imama, który będzie odpowiedzialny za chrześcijańskie miejsce kultu. „To byłoby czyste szaleństwo, zupełna katastrofa, ale patrząc na to, co się dzieje we współczesnej Turcji wszystko jest, niestety możliwe” – ubolewa Sébastien de Courtois.
Utrudniany powrót chrześcijan
Decyzja zapada w sytuacji, gdy od 2000 roku Turcja wspierała powroty chrześcijan ze wspólnoty syriackiej na ziemie ich przodków na południowym-wschodzie kraju.
Po 1984 roku ci, którzy nie uciekli przed wcześniejszymi prześladowaniami zostali zmuszeni do wyjazdu przez konflikt turecko-kurdyjski, stając się jego przypadkowymi ofiarami.
„Ci chrześcijanie znaleźli schronienie w Belgii i w Niemczech, ale niektórzy później wracali. Turecka gazeta Radikal w styczniu 2012 roku opisywała 90 rodzin, co wydaje się być liczbą przesadzoną – ocenia Sébastien de Courtois. – Ale nawet jeżeli na razie bardzo nieśmiałe, te powroty do kraju są pozytywnym sygnałem, który przeczy tezie, że w Turcji nie ma już chrześcijan”.
Czytaj także:
Dlaczego ISIS zabija chrześcijan w Egipcie?
Rok 2013, zaostrzenie tureckiego prawa
„Okupacja” placu Taksim w Stambule w 2013 roku przez tysiące manifestantów, którzy protestowali przeciwko przemocy wobec opozycji i polityce islamizacji Turcji to punkt zwrotny w historii kraju. Sprawujący władzę prezydent Recep Tayyip Erdogan zaczyna oskarżać polityków opozycji o „terroryzm”. I popiera islamizację kraju, budując meczety, także, jak pokazuje jeden z wielu przykładów, w miasteczkach typowo chrześcijańskich.
Obojętność Europy
Historyk, specjalizujący się w historii Armenii, Kéram Kévonian, krytykuje brak reakcji Zachodu wobec postawy Turcji. „Europa żartuje sobie z chrześcijan żyjących na Wschodzie, zawsze ich poświęcała, by utrzymać dobre relacje z Turcją…”.
Jego zdaniem przejęcie miejsc kultu chrześcijan to decyzja polityczna rządu, który realizuje plan Bractwa Muzułmańskiego.
Chrześcijanie w Turcji nie reprezentują żadnej siły politycznej. Ich jedynym ratunkiem przed niesprawiedliwością jest odwołanie się do opinii międzynarodowej. Ale tu napotykają mur milczenia. „Dam przykład, jak mało Europę obchodzą Chrześcijanie z Orientu. 30 czerwca umiera Simone Veil. Jej śmierć wywołuje dyskusję, czy była świętą czy męczennicą. Ale w dyskusji nie pojawia się w ogóle temat jej niewybaczalnego sprzeciwu wobec uznania rzezi Ormian z 1915 roku za ludobójstwo (w 1987 roku w Parlamencie Europejskim głosowała przeciwko uznaniu rzezi Ormian za ludobójstwo).
Wygląda na to, że nikt o tym nie wie. Można zapytać, czy dlatego, że to sprawa bez żadnego znaczenia?”.
*Autor “Lettres du Bosphore” ( Listów znad Bosforu), które w tym roku ukazały się nakładem wydawnictwa Le Passeur
Tekst ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia
Czytaj także:
Koptowie. Potomkowie faraonów i kuzyni Boba Marleya