separateurCreated with Sketch.

Czego Astrid Lindgren może nas nauczyć o relacjach z dziećmi

CARLOS BAUTE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Rapcewicz - 18.08.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jaką receptę na szczęśliwe dzieciństwo dają książki Astrid Lindgren?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Mało jest dzieci, które nie słyszały o Pippi Pończoszance, bandzie urwisów z Bullerbyn czy psotnej Lotcie z Ulicy Awanturników. Jeśli jako dorosły nie znasz żadnej z jej książek, sięgnij po nie teraz, bo Astrid Lindgren, jak chyba żaden inny autor, zna świat dzieciństwa. I dlatego może pomóc nam, rodzicom, w rozumieniu i wychowywaniu naszych potomków.

 

Bądź dzieckiem w dorosłym życiu

Margareta Strömstedt, biografka Astrid Lindgren, mówi, że dla większości z nas, dorosłych, dzieciństwo jest raczej odległym wspomnieniem, zamkniętą kiedyś krainą, która może wzbudzać wzruszające wspomnienia, ale nie da się do niej wrócić. Jeśli było ono szczęśliwe, wywołuje nostalgię; jeśli przepełnione cierpieniem i trudnymi wydarzeniami – uczucie niesprawiedliwości i żalu nad samym sobą.

Ale istnieją też ludzie, którzy pomimo dorosłego wieku mają w sobie dziecko, którym kiedyś byli. Do nich z pewnością należała Astrid Lindgren. Nadal są spontaniczni, niekonwencjonalni w swoich wyborach i ciekawi świata, a ich wyobraźnia pracuje na tak wysokich obrotach jak kiedyś. Wciąż mają potrzebę zabawy!

Co robić, jeśli należymy do tego pierwszego rodzaju ludzi, do szpiku kości dorosłych, nastawionych zawsze na jakiś cel, perfekcyjnych multitaskerów, boleśnie świadomych zbyt szybko upływającego czasu (jak to wyśpiewuje podejście dzieci Ania Broda: „chciałbym wszystko robić wolno… Ale mi nie wolno”)…?

Spróbujmy powracać do tej czasoprzestrzeni, w której żyją nasze dzieci. Zbudować jaskinię z koców i zaszyć się w niej z nimi bez ukradkowego zerkania na telefon. Na śniadanie zjeść lody łyżką prosto z pudełka. Zrezygnować z dodatkowych zajęć, bo akurat w drodze na nie spotkaliśmy kaczki, które tak śmiesznie płynęły. A może nawet zaangażować się w zabawę w chowanego tak, żeby znaleziono nas po kilku godzinach?

Lasse Lindgren, syn Astrid, tak opowiadał o swojej mamie:

Nie należała do takich mam, co to siedzą spokojnie w parku na ławce i spoglądają na swoje bawiące się dzieci. Chciała się też bawić i podejrzewam, że uważała to za tak samo przyjemne jak ja!

Pewnego razu mieliśmy zjechać na siedzeniach z pagórka. Wzięliśmy ze sobą tekturę do podłożenia. Ale mamie kawałek spódnicy wsunął się pod tekturę i w spódnicy zrobiły się dziury. Gdy wracaliśmy do domu, musiałem iść tuż koło niej, by zasłaniać najgorsze miejsca. (…) rozpierała mnie duma, że mam taką mamę, która wprawiała w nieme zdumienie moich szkolnych kolegów.

Myślę, że nie tylko nasze dzieci będą zachwycone – również i my, dorośli, doświadczymy odpoczynku, radości, a i nawet pewnego katharsis, które na co dzień mają nam zapewniać treningi tabaty, skakanie na bungee i odstresowujące kolorowanki.

 

Czytaj dzieciom! Nie tylko swoim

Mała Astrid Lindgren pierwszy kontakt z książkami miała dzięki córce kuchennego. Tak o tym opowiadała: „Owa Edit – niech będzie błogosławiona teraz i na wieki – przeczytała mi sagę o Olbrzymie Bam-Bam i wróżce Viribundzie i wprawiła moją dziecięcą duszę w stan takiego rozkołysania, które nigdy tak naprawdę nie ustało”. Dla dorosłej Astrid książki były „równie ważne jak chleb i sól”.

O korzyściach, które przynosi czytanie dzieciom słyszeliśmy już tyle, że trudno w nie wątpić. Jednak we współczesnym pędzie sami, niestety, czytamy coraz mniej – więc może warto powtórzyć… Czytanie dziecku rozwija jego wyobraźnię, wspomaga rozwój mowy, wzbogaca słownictwo, pomaga budować więź z dorosłym i poczucie bezpieczeństwa. Jako bonus dla wiecznie zajętych rodziców można dodać, że dziecko, które nauczy się spędzać czas z książką (bo nawet dwulatek bez znajomości literek może się już interesować literaturą), zapewni nam coraz dłuższe chwile ciszy i spokoju.

Dlatego czytaj dzieciom – nie tylko własnym, również dzieciom siostry, sąsiadki i kolegi. Wczuj się w to, co czytasz, moduluj głos – dzieci to uwielbiają i jestem pewna, że jeśli włożysz w to odpowiednią dramaturgię, przyjdą na twoje kolana, żeby posłuchać lektury choćby instrukcji do pralki!

 

Jednocześnie i pięknie, i strasznie

Książki Astrid Lindgren nie poprzestają jednak na wesołej stronie życia. Astrid wie, że dzieci wiedzą, że istnieje cierpienie, choroba i śmierć, i nawet one muszą się z tym mierzyć.

Tak pisze jedenastoletnia Anna: „Myślę, że Astrid Lindgren jest zupełnie różna od wszystkich innych autorów książek dla dzieci, bo pisze o wszystkim, co się da. A w każdej książce też opisuje bardzo różne sprawy. Kiedy czyta się jakąś smutną i straszną książkę, to zwykle jest ona smutna i straszna przez cały czas, a w Braciach Lwie Serce jest jednocześnie i pięknie, i strasznie”.

Tylko rodzice ciężko chorych dzieci wiedzą, jak trudno jest z nimi o tym rozmawiać. Ale i w codzienności najchętniej uchronilibyśmy naszych malców przed najmniejszym cierpieniem. Astrid Lindgren pokazuje nam, że nie da się tego do końca zrobić, wobec czego lepiej jest oswoić dzieci bólem i złem, i nauczyć je być dzielnymi w trudnych sytuacjach i stawać w obronie słabszych. Bohaterowie Lindgren są na tyle ludzcy, że nie ma tu mowy o moralizmie, na który dzieci mają wyjątkowo czuły radar. A jej książki zachęcają do tego, by zawsze mówić dzieciom prawdę, nawet jeśli może być trudna.

Per Svensson w taki sposób komentuje jej twórczość:

„Astrid Lindgren to nie tylko babcia w Bullerbyn, to także Dostojewski w Bullerbyn. Wobec czytelnika wysuwa żądania… egzystencjalne, moralne, polityczne. To właśnie dlatego jej opowieści w ogóle się nie starzeją. Raz po raz przed czytelnikiem pojawia się pytanie, które jest jednocześnie ponadczasowe i po dziś dzień aktualne. Jak żyć w świecie, w którym istnieje zło?”.

 

Recepta na szczęśliwe dzieciństwo

„Myślę, że tym, co czyniło nasze dzieciństwo tak szczęśliwym – były dwie rzeczy: wolność i poczucie bezpieczeństwa”, mówi Astrid, i sądzę, że jest to kwintesencja tego, czego pragnie każde dziecko. Pobiec jak najdalej, żeby zobaczyć, co jest za rogiem ulicy, ale wiedząc, że jak tylko się odwróci, w zasięgu wzroku będzie mama, która przytuli, podmucha stłuczone kolano i na koniec zabierze do bezpiecznego domu.

Przy pisaniu artykułu korzystałam z książki „Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości” Margarety Strömstedt wydawnictwa Marginesy.


ASTRID LINDGREN
Czytaj także:
Czego nie wiesz o Astrid Lindgren? Nieznane fakty o autorce „Dzieci z Bullerbyn”


SARA SCHWARDT
Czytaj także:
„Cześć, tu Astrid Lindgren”. Jak pisarka zaprzyjaźniła się ze zbuntowaną nastolatką

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!