separateurCreated with Sketch.

Być może hostia, którą przyjęliście w niedzielę, została zrobiona przez trzech muzułmańskich migrantów

Hóstias
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Giovanna Binci - 05.10.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Trzej młodzi ludzie, którzy przypłynęli do Włoch rozlatującą się łodzią, w okolicy katedry Wniebowzięcia Maryi Panny w Cosenzy założyli spółdzielnię, zajmującą się wyrobem wysokiej jakości hostii. I tak hostia, która ma się przemienić w Ciało Chrystusa, stała się „chlebem powszednim” trzech młodych muzułmanów.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Przepis na manufakturę hostii? Weź trzech chłopaków, samych muzułmanów – Sadię, Madiego i Adama – i Kalabryjczyka. Gotowe!

Brzmi jak początek nieprawdopodobnego, poprawnego politycznie dowcipu: czarnoskóre chłopaki, jeden biały i dwie religie. Nieprawdopodobne – owszem, ale nieprawdopodobnie piękne. Ta opowieść zaczyna się na łodzi, która odbiła od brzegów Libii, a kończy (czy raczej: zaczyna na nowo) pod wieżą katedry pod wezwaniem Wniebowzięcia Maryi Panny w Cosenzy. To tutaj Umile Trausi prowadzi sklep z dewocjonaliami i wyrabia wysokiej jakości hostie – według tradycyjnej receptury, z prostych składników. Niewielki elektryczny piecyk każdorazowo wypieka nie więcej niż trzydzieści opłatków.

„Wypiekałem je tutaj do 1992 roku” – opowiada Umile Trausi w wywiadzie udzielonym "Vanity Fair".

„Zamówień było tyle, że pracowaliśmy z żoną nawet nocami, lejąc chochlę za chochlą. W końcu mieliśmy już dosyć. Zaczęła się przemysłowa produkcja opłatków: z jednej strony zakładasz worek mąki, a z drugiej wychodzą zamknięte worki opłatków. Sprowadza się je z Polski, ale to coś zupełnie innego niż hostie wyrabiane ręcznie”. 

Co jest potrzebne, żeby zrobić hostię? Mąka, woda i trochę fachu. Umile Trausi postanowił dodać do tego jeszcze szczyptę solidarności. Bo przecież Ciało Chrystusa jest w istocie chlebem łamanym za wszystkich. Czy można o tym lepiej przypomnieć, niż oddając wyrób hostii w ręce trzech młodych muzułmanów? Przedziwna operacja integracji religii!

„Tak, jestem muzułmaninem, ale ta praca nie stanowi dla mnie żadnego problemu” – mówi dwudziestoletni Madi Vanity Fair. I dodaje: „Wręcz przeciwnie. To dla mnie okazja, żeby podziękować religii wyznawanej w waszym kraju – w kraju, który mnie przyjął”.

Jest Senegalczykiem. Pozostali dwaj czeladnicy pochodzą z Wybrzeża Kości Słoniowej. Wszyscy trzej weszli na pokład łodzi w Libii – każdy z inną historią i innymi marzeniami.

Madi studiował ekonomię. Wyjechał, bo zamarzyła mu się „wolność i nowe możliwości”. We Włoszech chodzi na kurs wyrobu makaronu, jest na stażu w supermarkecie, który proponuje mu zatrudnienie.

„Ale ja stawiam wszystko na projekt ręcznego wyrobu makaronu i hostii. Skoro przyjechałam do Włoch, to chcę robić coś, w co wierzę, zrealizować się jako przedsiębiorca” – mówi w wywiadzie dla "Vanity Fair".

Projekt to spółdzielnia o nazwie SAM, od inicjałów trzech młodych przedsiębiorców. Kapitał początkowy – 1500 euro – przekazała Fundacja „Con il Sud” wraz z Associazione Famiglie Nuove (Stowarzyszenie nowych rodzin) i organizacją pozarządową AMU.

„W branży hostii jest wielka konkurencja, ale i wielki popyt. Kiedyś wyrobem hostii zajmowało się utworzone specjalnie w tym celu zgromadzenie sióstr. Piekarnia była w każdej diecezji. Potem, wraz z kryzysem powołań, rynek uległ zmianie. Produkcję przejęły wielkie zakłady, które eksportują opłatki na cały świat. Ale ciągle jest miejsce na wyroby niszowe, wysokiej jakości, z rzemieślniczej mąki. A wartość dodaną stanowią trzej muzułmanie gotowi wypiekać symbol religii chrześcijańskiej. Działamy w porozumieniu z diecezją Cosenzy, która zezwoliła nam na dostarczanie hostii na całym swoim obszarze” – mówi Salvatore Brullo, dyrektor generalny sycylijskiej spółdzielni Fo.co, inicjatora projektu.

I tak wypiekane w Cosenzy hostie są nie tylko pokarmem dla duszy tych, którzy przyjmują je z wiarą w czasie mszy świętej, ale także dla tych, którzy starannie i cierpliwie je wypiekają i są z tego dumni. Nie w imię jednego credo, lecz w imię szacunku dla innej religii i symbolu, z którego my sami często nie jesteśmy tak dumni jak ci trzej muzułmanie.

„Mam wielki zapał do pracy i wiem, że dam radę. Miejmy nadzieję, że przy tych hostiach pomoże nam także wasz Bóg” – mówi dwudziestojednoletni Sadia, z bliznami na ramionach i nogach, i pewnie też na sercu.

Ci młodzi ludzie uczynili z hostii życiową szansę na nowe życie, a my, którzy wierzymy, że te hostie staną się Ciałem Chrystusa, pamiętajmy, by uczynić z nich szansę na życie wieczne, zawsze wtedy, kiedy to możliwe.

Historia o trzech muzułmanach, wypiekających opłatki w magazynie pełnym świętych figur, monstrancji i ornatów, brzmi nieprawdopodobnie. Ale czyż my, katolicy, nie przywykliśmy do tego, by wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu wierzyć w niemożliwe cuda, nawet wtedy, kiedy wszystko wydaje się stracone?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!