Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Dziennikarze Maria Ressa z Filipin i Dmitrij Muratow z Rosji, którzy 8 października otrzymali Pokojowego Nobla wydają się dość nietypowym wyborem Norweskiego Komitetu Noblowskiego, który od 1901 roku wręcza nagrody imienia norweskiego uczonego. Jak dotąd bowiem, Pokojowy Nobel nie trafił jeszcze do rąk dziennikarzy lub publicystów.
Laureaci Pokojowej Nagrody Nobla
Pokojowy Nobel był zazwyczaj przyznawany wybitnym osobistościom politycznym i liderom (prezydenci USA Jimmy Carter i Barack Obama, Lech Wałęsa, Michaił Gorbaczow, przywódca Palestyny Jasir Arafat, premierzy Izraela Icchak Rabin i Szimon Peres), aktywistom społecznym (irańska prawniczka Szirin Ebadi, Afganka Malala Yousafzai postrzelona ciężko przez talibów lub Irakijka i jazydka Nadia Murad działająca na rzecz praw kobiet i likwidacji handlu ludźmi), jak również organizacjom międzynarodowym lub ich projektom (Unia Europejska, Światowy Program Żywnościowy ONZ, Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej, Lekarze Bez Granic).
Często w werdykcie Komitetu Noblowskiego da się się odczuć reakcję na bieżące wydarzenia polityczne, ogniskujące uwagę globalnej opinii. W bieżacym roku wśród potencjalnych kandydatów do Pokojowego Nobla wymieniano m.in. Swiatłanę Cichanouską, stojącą na czele protestów obywatelskich przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki na Białorusi.
Wybór mniej znanej na świecie dwójki dziennikarzy może w tym kontekście nawet zaskakiwać. Gdy jednak poznamy bliżej życiorysy i dokonania nagrodzonych i powiążemy je z niełatwą sytuacją mediów i dziennikarzy na całym świecie – decyzja Norweskiego Komitetu Noblowskiego wydaje się mieć kapitalne przesłanie.
Maria Ressa
Pierwsza z nagrodzonych, 58-letnia dziennikarka Maria Ressa, kieruje portalem śledczym Rappler. Ale współpracowała również z innymi mediami globalnymi, chociażby z CNN. Jej portal internetowy to na liczących ponad 106 mln mieszkańców Filipinach jedno z nielicznych mediów elektronicznych, które stara się patrzeć na ręce i zachowywać krytycyzm wobec prezydenta Rodrigo Dutertego.
Rządzący od 2016 roku przywódca zaliczany jest do czołowych polityków współczesnego nurtu populistycznego. Pomimo tego, że został wybrany w demokratycznym głosowaniu powszechnym, jego rządy przybierają coraz bardziej autorytarny charakter. Organizacje międzynarodowe takie jak Human Rights Watch oskarżają go o łamanie praw człowieka i przemoc dokonywane pod płaszczykiem walki z gangami narkotykowymi i fundamentalistami islamskimi. (W wyniku działań wojska i służb specjalnych zginęło tam w ciągu kadencji prezydenta już kilka tysięcy ludzi.)
Duterte popadł też w ostry konflikt z Kościołem katolickim, który krytykuje styl jego rządów. Większość dużych mediów filipińskich sprzyja prezydentowi, a posłuszni mu przedsiębiorcy próbują przejąć kontrolę nad większością mediów popularnych, jak również mediów społecznościowych, zalewając je często fake newsami służącymi do wzmocnienia poparcia dla obozu rządowego.
Ressa podkreśla, że w epoce fałszywych wiadomości, skrajnej polaryzacji społecznej i czynienia z dziennikarstwa narzędzia public relations rządzących, ludzie tworzący media muszą pozostać wierni zasadom etycznym niezależnego dziennikarstwa, informowania społeczeństwa o poczynaniach władzy i budowania pozytywnych wartości debaty publicznej.
Dmitrij Muratow
Dmitrij Muratow, 60-letni rosyjski dziennikarz pochodzący z Samary, i losy kierowanej przez niego od 28 lat „Nowoj Gaziety” są wręcz symbolicznym przykładem sytuacji niezależnych mediów nad Wołgą. Po krótkiej atmosferze liberalizacji w latach 90. XX wieku, od ponad dwóch dekad znajdują się one w bardzo trudnej sytuacji i rosnącej wciąż presji politycznej i ekonomicznej.
„Nowaja Gazieta” to obecnie jedno z nielicznych dużych mediów opozycyjnych w Rosji, gdzie niemal cała sfera internetu i tradycyjnego rynku prasy przejęta jest przez narrację obozu prezydenta Władymira Putina. Rosyjskie media niezależne są nie tylko prześladowane metodami administracyjnymi i finansowymi, ale wprost działaniami związanymi z fizyczną eliminacją dziennikarzy, z których najgłośniejszą było zabójstwo dziennikarki „Nowoj Gaziety”, Anny Politkowskiej przed 15 laty oraz kilku innych związanych z niezależnymi mediami. Gazeta Muratowa przez lata ujawniała również zbrodnie popełnione przez armię rosyjską podczas wojny w Czeczenii.
Dmitrij Muratow to trzeci po znanym dysydencie z czasów komunistycznych Andrieju Sacharowie i ostatnim przywódcy ZSRR Michaile Gorbaczowie Rosjanin, który otrzymał Pokojowego Nobla. W pierwszej reakcji po otrzymaniu nagrody przypomniał, że należy się ona także dziennikarzom, którzy zostali w Rosji zamordowani i nigdy już nie będą mogli zabierać głosu publicznie. Co ciekawe, po ogłoszeniu werdyktu Komitetu Noblowskiego nagrody pogratulował Muratowowi... rzecznik prasowy Kremla.
Sygnał dla świata
Ciężka sytuacja wolnych mediów i dziennikarzy w wielu dyktaturach i krajach autorytarnych nie jest dla każdego, kto interesuje się życiem międzynarodowym, zjawiskiem nieznanym lub nowym. Niemniej, warto zwrócić uwagę, że globalny wymiar Pokojowej Nagrody Nobla sprawia, że przesłanie płynące od jej laureatów ma charakter uniwersalny.
Tegoroczny Nobel Pokojowy to sygnał – zarówno dla opinii publicznej, jak i przywódców politycznych – że nowoczesne media, pomimo, wydawać by się mogło, bardzo dynamicznego rozwoju technicznego, przeżywają ogromny kryzys. Być może to jeden z największych kryzysów od momentu ich powstania.
Polaryzacja i plemienne konflikty wewnątrz nowoczesnych społeczeństw czynią z mediów łup w nieustannym sporze społecznym, politycznym i światopoglądowym. Media społecznościowe i algorytmy internetu sprzyjają zjawisku „baniek informacyjnych”, zamkniętych na dialog i krytykę. Obiektywne fakty i wiedza nie są w cenie i mało kto ma chęć ich weryfikacji. Liczą się subiektywne przekonania i opowiedzenie się w konflikcie po którejś ze stron.
Media przejmują politycy i stojący za ich plecami przedsiębiorcy oraz oligarchowie, przekształcając je w swoiste agencje public relations, służące promocji władz, wydawców i właścicieli oraz dyskredytacji ich konkurentów. W sieciach społecznościowych zaczynają dyskutować automatyczne boty. Zanika edukacyjna i społeczna rola mediów jako dostarczycieli wiarygodnych informacji, przewodników po skomplikowanym świecie i animatorów pozytywnych postaw społecznych.
W tym wymiarze, bez wolnych i obiektywnych mediów, w które niestety wierzy coraz mniej odbiorców, nie będzie możliwa ani realna demokracja, ani realny pokój pomiędzy ludźmi i narodami.