Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Uważam, że Maryja przybyła do Rwandy po to, aby przypomnieć nam, że Jej miłość zbliża nas do Jezusa. Przybyła, bo być może diabeł przyszedł tu wcześniej” – pisała w książce pt. Matka Boża z Kibeho pochodząca z Rwandy Immaculée Ilibagiza.
„Nyina wa Jambo” to znaczy „Matka Słowa”
Kibeho to niewielka wioska w afrykańskiej Rwandzie, położona w prowincji Kibungo. Przed objawieniami region cieszył się wśród chrześcijan złą sławą. Zalesiona prowincja była przez lata ośrodkiem kultów pogańskich. Mieszkańcy powtarzali wiadomości o tym, że w Kibungo praktykuje się voodoo i czarną magię, a w głębi dżungli mieszkają sataniści.
Kiedy w listopadzie 1981 r. szesnastoletnia uczennica szkoły średniej, Alphonsine Mumureke, powiedziała, że widziała Panią niezwykłej urody, która przedstawiła się jako „Nyina wa Jambo”, czyli „Matka Słowa”, w kraju nastąpiło wielkie poruszenie. Wiadomości o objawieniach podawały serwisy informacyjne nie tylko w Rwandzie, ale też w sąsiednich Burgundii, Tanzanii, w Kongu i Ugandzie.
Chłopi z okolic Kibeho przerywali prace na polach i przychodzili do szkoły, w której uczyła się Alphonsine. Jedni – jak jedenastoletnia wtedy Immaculée Ilibagiza – uwierzyli od razu. Inni – jak księża i siostry zakonne ze szkoły, do której chodziła widząca – uważali ją za kłamczuchę i oszustkę.
Zmęczeni biedą i trudną sytuacją ekonomiczną mieszkańcy Rwandy pragnęli cudu. Ale czy kobieta z wizji uczennicy Alphonsine to rzeczywiście Maryja?
Maryja mówi do Alphonsine
„Kocham cię, moje dziecko” – mówiła Maryja 29 listopada, w pierwszą niedzielę adwentu. „Nigdy się mnie nie obawiaj. Bądź ze mną tak, jak maleńkie dziecko jest ze swoją mamą, uwielbiam tulić moje dzieci”.
W zeznaniach na temat objawień, które powtarzały się przez wszystkie soboty, Alphonsine mówiła, że czuje tkliwą miłość Maryi, miłość, która jest tak wielka, że mogłaby od razu unieść wszystkich do nieba. I że najbardziej zależy Jej na tym, aby wszyscy kochali ją tak, jak dzieci kochają matkę.
Mówiła też, że Maryja prosi o codzienne odmawianie różańca, który jest sposobem na oczyszczanie serca.
"Kłamczucha"
Mimo że w języku kinyarwanda imię Alphonsine oznacza „zostawcie ją, ona mówi prawdę”, prawie nikt dziewczynie nie uwierzył. Dyrekcja szkoły i miejscowi księża uważali, że jest oszustką i kompromituje zarówno szkołę jak i parafię.
Koleżanki, które uważały, że chce zwrócić na siebie uwagę – bo do biednej, niezbyt zdolnej, wychowywanej tylko przez matkę dziewczyny nie może przychodzić Matka Boża – poddawały ją wymyślnym torturom. Np. w czasie ekstaz przypalały jej ramię ogniem albo zarzucały na szyję, jak lasso, różańce. Ksiądz uczący w szkole kłuł dziewczynę długą igłą. Wreszcie za jego namową lubiana w społeczności szkolnej Marie-Claire miała zorganizować grupę koleżanek zadających cierpienie Alphonsine w czasie widzeń.
„Maryjo – prosi dziewczyna – pokaż się moim koleżankom, inaczej nikt mi nie uwierzy…”
Maryja mówi do Anathalie
Nie musi długo czekać, Maryja reaguje niemal natychmiast. Już 12 stycznia 1982 r. inna z uczennic, Anathalie Mukamazimpaka, rozmodlona i zaangażowana w życie religijne, ciesząca się dobrą opinią w szkole, doświadczyła nadprzyrodzonej wizji, która na zawsze zmieniła jej życie.
Najpierw poczuła strach. Zaczęła się modlić na różańcu, ale wtedy ogarnęła ją całkowita ciemność. Później zdała sobie sprawę, że nie siedzi już na łóżku w pokoju internatu, ale jest na bezkresnej łące.
Z przerażenia zaczęła płakać i wtedy usłyszała głos pełen smutku: "Moje dziecko, jestem smutna, bo przekazałam wam moje przesłanie, ale nikt nie chciał słuchać moich słów".
Maryja często ostrzegała przed konsekwencjami zła, prosiła o nawrócenie, żaliła się jak matka, której dzieci odrzucają miłość i pomocną rękę.
Maryja mówi do Marie-Claire
Wieść o tym, że w Kibeho są już dwie widzące, podzieliła społeczność. Byli tacy, którzy uwierzyli i bronili dziewcząt, prosili o błogosławieństwo. Byli też tacy, którzy widzieli w głoszeniu objawień spisek szatański. Do tej grupy należała dyrektorka szkoły i liderka wśród uczennic, Marie-Claire Mukangango – dziewczyna odważna, śmiała, czasami nieposłuszna, ale rozmodlona.
Przekonana, że obie wizjonerki udają – i obrażają w ten sposób Maryję – udała się nawet ze skargą do miejscowego biskupa. Ale Maryja nie zostawiła spraw swojemu biegowi. Już 2 marca Marie-Claire usłyszała głos, który na zawsze zmienił jej życie.
„Żałuj za grzechy! Żałuj za grzechy! Żałuj za grzechy! Nie zwracam się tylko do ciebie, lecz do wszystkich. Ludzie współcześni nie czują już tego zła, które czynią. Kiedy ktoś popełni grzech, nie przyznaje się, że źle postąpił” – mówiła Maryja.
Dlaczego przyszła Maryja?
Zanim rozpoczęły się objawienia Matki Bożej w Kibeho, przez cały rok trwał w Rwandzie zorganizowany atak na Maryję. Niszczono obrazy, w drobny mak rozbijano figury. Sprawców nigdy nie schwytano, a o zamachy na święte dla katolików wizerunki podejrzewano najpierw protestantów, a potem czcicieli szatana.
Krążyła też plotka, że w figurach księża ukrywają złoto i ataki to napady rabunkowe. Jednak trwające od 28 listopada 1981 r. do 28 listopada 1989 r. objawienia Maryi – tego dnia Alphonsine miała ostatnie publiczne widzenie – i słowa, które Maryja skierowała do trzech uczennic, pokazują wyraźnie, że Matka Jezusa przyszła do biednego kraju w Afryce z ostrzeżeniem i troską, ze smutkiem i łzami, podobnie jak w La Salette.
„Świat ma się bardzo źle. Świat działa na własną zgubę, wkrótce wpadnie w otchłań, to znaczy pogrąży się w niezliczonych i nieustających nieszczęściach. Świat buntuje się przeciwko Bogu, popełnia za dużo grzechów; nie ma miłości ani pokoju” – mówiła.
Zapowiedź tryumfu nienawiści
Czasem ziemskie mamy stają w progu domu dorosłego dziecka i mówią: Nie tak cię wychowałam. Nie pij – bo niszczysz sobie życie; znajdź pracę – bo twoje dzieci potrzebują bezpieczeństwa. Nie rań żony, męża, nie zdradzaj – bo łamiesz im serce. Ratuj małżeństwo, ratuj kapłaństwo, ratuj siebie, bo toniesz; idź inną drogą, bo ta jest drogą zła…
„Świat ma się bardzo źle, świat działa na własną zgubę, wkrótce wpadnie w otchłań, popełnia za dużo grzechów, nie ma miłości ani pokoju” – powtarzała Maryja w Kibeho, a 15 sierpnia 1982 r. w czasie publicznej modlitwy Alphonsine widziała Jej smutek, łzy i szloch.
Otrzymała wizję rzeki krwi, płonącego kraju, ludzi porąbanych na części, bestialsko torturowanych, gwałconych kobiet i ginącego świata. Ludzie zgromadzeni na modlitwie słyszeli słowa wizjonerki i wielu uciekło w pośpiechu.
Maryja uchyliła rąbka tajemnicy z niedalekiej przyszłości tłumacząc, że to wszystko może się stać, gdy nienawiść noszona w ludzkich sercach dojdzie do głosu. A nienawiść zawsze rodzi śmierć.
Zrozumieć tę wojnę
Ostrzeżenie Maryi przypomniano sobie w Rwandzie już rok później. 1 października 1990 r. rozpoczęła się wojna domowa między skonfliktowanymi od wielu lat plemionami Hutu i Tutsi. Badacze zbrodni podkreślają, że do narodzin konfliktu przyczynili się najpierw Niemcy, a potem Belgowie, którzy pełniąc tu władzę kolonialną, zasiali nienawiść etniczną między plemionami.
Konflikt był dla kolonizatorów sposobem na sprawowanie władzy, ale w miejscowej ludności, która do czasu przybycia Europejczyków potrafiła żyć w sąsiedztwie, zasiał nienawiść, nad którą nie potrafili zapanować. Wojnę oficjalnie zakończyło porozumienie z Arushy podpisane 4 sierpnia 1993 r., na mocy którego doszło do podziału władzy w rządzie. Jednak były to tylko pozory porozumienia. W sztabach przywódców i architektów konfliktu wrzało. Dziewięć miesięcy później, 6 kwietnia 1994 r., zestrzelono samolot z rwandyjskim prezydentem. I choć nigdy nie ustalono, kto stał za zamachem, dla przywódców należących do Hutu był to sygnał do walki.
Ludobójstwo nieukarane
Bojówki Hutu rozpoczęły łapanki, zabijano każdego z plemienia Tutsi, również dzieci. W ciągu stu dni zamordowano milion ludzi z ponad siedmiu mieszkających w kraju. Ginęło dziesięć tysięcy osób dziennie, czterysta siedemnaście na godzinę, siedem osób zabijano w jednej minucie…
Świat milczał. ONZ odmówiła wzmocnienia wojsk międzynarodowych i zobligowała dowództwa do zachowania neutralności, Rosja, Chiny i Francja uznały mordy za wewnętrzny problem Rwandyjczyków. Zagraniczni obserwatorzy zostali ewakuowani z Kigali, ambasady zamknięto.
Do „architektów” akcji ludobójczej przeciw Tutsi należeli m.in. były premier, minister obrony narodowej i minister do spraw rodziny i promocji kobiet Pauline Nyiramasuhuko, prawniczka. To ona wpadła na pomysł formowania brygad gwałcicieli chorych na AIDS, które atakowały kobiety z plemienia Tutsi.
Szacuje się, że gwałtów dokonano na ok. 250 tysiącach kobiet, 70 procent ofiar zarażono HIV. Po stu dniach Rwanda była pogorzeliskiem spływającym krwią. W rzezi zginęła też Marie-Claire i jej mąż.
Czy to musiało się stać?
Wczytując się w apokaliptyczną przestrogę objawienia z Kibeho wiemy, że to człowiek wybiera – albo miłość, albo nienawiść. Objawienia miały powstrzymać ludzi przed wyborem zła.
To właśnie po to Maryja, jak czuła matka zatroskana o los swoich dzieci, stanęła na afrykańskiej ziemi. Ale dzieci wiedziały "lepiej". 5 sierpnia 1982 r. Maryja żaliła się Anathalie:
„Mówię do was, ale nie słuchacie. Chcę was podźwignąć, a wciąż nie chcecie wstać. Wołam was, a udajecie głuchych. Kiedy zaczniecie czynić to, o co was proszę? Jesteście obojętni na wszystkie moje wezwania. Kiedy zaczniecie interesować się tym, co pragnę wam powiedzieć? Daję wam wiele znaków, a ciągle nie wierzycie. Jak długo jeszcze będziecie głusi na Moje wezwania?”
Matka Boża powiedziała też: „Nie przyszłam do Kibeho tylko dla tutejszych parafian. Gdy mówię do jednej osoby, mówię tym samym do wszystkich dzieci Bożych, gdziekolwiek są. Kiedy mówię do Was, mówię do całego świata”. Czyli do mnie i do ciebie też.
Korzystałam z książek:
I. Ilibagiza „Matka Boża z Kibeho”,
B. Bruneteau, „Wiek ludobójstwa”,
R. Rurangwa, „Ocalony. Ludobójstwo w Rwandzie”.