separateurCreated with Sketch.

O. Ludwik Wrodarczyk, męczennik: Nie mogę zostawić Najświętszego Sakramentu

LUDWIK WRODARCZYK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Anna Gębalska-Berekets - publikacja 05.01.22, aktualizacja 26.04.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W nocy z 6 na 7 grudnia 1943 roku żołnierze UPA wtargnęli do kościoła w Okopach. Ojciec Ludwik chronił tabernakulum, klęczał przed ołtarzem i gorliwie się modlił. Został porwany i bestialsko zamordowany. Trwa jego proces beatyfikacyjny.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Ja bym chciał umrzeć śmiercią męczeńską”

Ludwik Wrodarczyk urodził się 25 sierpnia 1907 roku w wielodzietnej rodzinie górniczej w Radzionkowie na Górnym Śląsku. W wieku dwunastu lat przystąpił do Pierwszej Komunii świętej. Przyjęcie Jezusa było dla niego niezwykle głębokim przeżyciem. Od tamtej pory codziennie, przed szkołą, wchodził do kościoła, aby choć chwilę pomodlić się przed Najświętszym Sakramentem.

Kolega ze szkolnych lat zapamiętał bardzo znaczące słowa Ludwika: „Wiesz Franek, ja bym tak chciał, aby moje życie przyczyniło się do wzmocnienia Królestwa Niebieskiego. Ja bym chciał umrzeć śmiercią męczeńską”.

13 grudnia 1931 roku, w liście do matki, braci i sióstr pisał: "Cieszmy się, bo Jezus przychodzi do nas, aby wśród nas zamieszkać, aby nam pokazać, jak żyć, jak cierpieć, jak pracować, jak dążyć do Boga do wiecznej radości".

W 1933 roku Ludwik otrzymał święcenia kapłańskie. Pracował jako wikary, potem jako katecheta i ekonom w parafii Matki Boskiej w Kodniu. 17 sierpnia 1939 roku, dekretem władz zakonnych, został posłany jako administrator parafii w Okopach k. Rokitna, w diecezji łuckiej, w powiecie Sarny na Wołyniu, położonej dwa kilometry od przedwojennej granicy polsko-radzieckiej.

Gorliwy kapłan, dobry proboszcz i empatyczny człowiek     

Ojciec Ludwik prowadził tu działalność edukacyjną, społeczną, a nawet lekarską. Leczył zarówno Polaków, jak i Ukraińców, każdego, kto tylko poprosił go o pomoc. Nie oczekiwał zapłaty.

Jeden z uzdrowionych przez o. Ludwika tak opowiada: „Jego poświęcenie nie miało granic. Podawał mi lekarstwa, robił zastrzyki, pouczał rodziców, jak mają postępować. O każdej porze dnia i nocy był gotów służyć pomocą”.

Dobrze organizował pracę w parafii, założył wiele stowarzyszeń i wspólnot, zatrudnił organistę. Dobrocią serca i empatią zjednywał sobie katolików oraz prawosławnych. "Jeden jest Bóg dla wszystkich – powtarzał – wszyscy jesteśmy jego dziećmi". Jego kazania potrafiły przemieniać ludzkie sumienia.

Ks. Antoni Chomicki, proboszcz z pobliskiego Klesowa, u którego o. Ludwik głosił rekolekcje wielkopostne, zapamiętał go jako człowieka skromnego, pobożnego. "Przez niego przemawiała jakaś świętość, jakaś energia duchowa, czy jak to nazwać. Słuchali wszyscy bardzo uważnie i on prawie wszystkich wyspowiadał” – wspominał po latach duchowny.

O. Ludwik Wrodarczyk bestialsko zamordowany

Kiedy w 1942 roku Niemcy wraz z ukraińską policją rozpoczęli likwidację getta, o. Ludwik ukrywał wielu Żydów przed zagładą. Przyjął do siebie niejakiego Benedykta Halicza, poszukiwanego przez gestapo, i zatrudnił go w charakterze organisty oraz kierownika chóru kościelnego.

Napominał, aby przychodzić ludziom z pomocą w ich nieszczęściu i strapieniu. Ukrywającym się w lasach Żydom dostarczał żywności, wielu z nich znalazło schronienie również na plebanii. Za swoją dobroć, wiarę i poświęcenie poniósł śmierć męczeńską. 

W nocy z 6 na 7 grudnia 1943 oddział UPA napadł na polskie wsie należące do parafii Okopy. Zostały doszczętnie spalone, a większość ludzi zamordowana. W tym czasie, o. Wrodarczyk, świadomy całego zagrożenia, zdecydował, że nigdzie nie wyjedzie.

Tego wieczora z bratem Karolem i stuletnią staruszką odmawiali na plebanii Litanię loretańską. Ojciec Ludwik pożegnał się z nimi i poszedł do kościoła. Modlił się przed ołtarzem i czekał, aż napastnicy przyjdą po niego. Tak też się stało. Żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii wtargnęli do świątyni. Chcieli podpalić kościół, ale na prośbę zakonnika zrezygnowali z tego zamiaru. Znęcali się nad kapłanem.

W Karpiłówce znajdował się sztab UPA. Tam wleczono o. Ludwika przywiązanego do sań. Jest kilka przekazów dotyczących śmierci zakonnika. Jeden z nich mówi o tym, że o. Ludwik został rozebrany do naga, przypalany i poddawany torturom. Kłuto go igłami i bagnetami, na końcu wyrwano mu serce. Jest też wersja o tym, że duchowny miał być przywiązany do kloca drzewa na koźle, a dwanaście Ukrainek miało go piłować jak drewno. On zaś pozostał wierny swoim zasadom, Bogu i Kościołowi.

Sługa Boży i Sprawiedliwy wśród Narodów Świata   

Trwa proces beatyfikacyjny o. Ludwika Wrodarczyka. W 2000 roku Instytut Yad Vashem uhonorował pośmiertnie o. Ludwika medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.

Korzystałam: oblaci.pl; arch.kuriergalicyjski.com; kresy24.pl

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.