Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedy Maria Antonina zaprowadziła na francuskim dworze modę na wysokie fryzury zdobione kwiatami i piórami, wdowy, które chciały ponownie wyjść za mąż, wpinały we włosy małe trumienki i figurki amorków.
W XIX-wiecznych romansach można nieraz przeczytać o zwyczaju przechowywania pukla włosów na pamiątkę po bliskiej osobie. Kępkę włosów wkładało się np. do medalionu, broszki albo innej cennej oprawy. A słyszeliście o biżuterii z zębami zmarłych? W wiktoriańskiej Anglii rodzice niekiedy dawali do oprawienia mleczne zęby swoich dzieci i nosili je potem nosili w naszyjnikach albo w innej biżuterii. Najczęściej jednak upamiętniano w ten sposób zmarłych.
Zwyczaje żałobne, czyli szata nie tylko zdobi
Dzisiaj strój odgrywa w życiu społecznym znacznie mniejszą rolę niż dawniej. Kiedyś był on nie tylko wyrazem upodobań, gustu i zasobności, ale także funkcjonował trochę jak dowód osobisty – udzielał otoczeniu informacji na temat statusu społecznego i sytuacji życiowej właściciela. Wprowadzanie otoczenia w błąd strojem było bardzo źle odbierane, a nawet bywało przestępstwem – np. jednym z przewinień, za które skazano Joannę d’Arc, było noszenie męskiego stroju.
Inaczej ubierały się panny, a inaczej mężatki czy wdowy. Robotnik nosił inny strój niż jego pracodawca. A obcokrajowcy, a nawet ich dzieci i wnuki, wyróżniali się spośród otoczenia strojem charakterystycznym dla kraju swego pochodzenia. Ubranie było drogie i wymagało wielkiego nakładu pracy, więc poza małą grupą najbogatszych, ludzie na ogół mieli najwyżej dwa zestawy ubrań – codziennie i świąteczne. Bolesne i trudne doświadczenie, jakim zawsze jest śmierć bliskiej osoby, nie mogła nie znaleźć odzwierciedlenia w wyglądzie żałobnika.
Wór i czerń
Chłopca nie ma!... Dziki zwierz go pożarł!... I Jakub rozdarł swoje szaty, a potem przepasał biodra worem i opłakiwał syna przez długi czas (Rdz 37,34).
Żydzi wyróżniali się wśród innych ludów zamieszkujących starożytny Bliski Wschód bardzo ograniczonymi zwyczajami żałobnymi. Dlaczego? Chodziło o unikanie kultu zmarłych, który był ciężkim występkiem przeciwko kultowi jedynego Boga.
W Starym Testamencie możemy znaleźć fragmenty mówiące o nacinaniu ciała czy rozbudowanych obrzędach pogrzebowych, ale takie praktyki były tępione. Jednak żal po śmierci bliskiej osoby musiał znaleźć swoje ujście. Akceptowalnym wyrazem żałoby było rozdarcie szat, zamiana ubrania na wór z szorstkiej tkaniny, niemycie twarzy i nienamaszczanie włosów, posypywanie głowy popiołem.
Już w starożytności w kręgu kultury europejskiej pojawiła się czerń jako oznaka żałoby. Obywatele rzymscy (oczywiście ci, których było na to stać) po śmierci kogoś z rodziny lub w wyrazie protestu przeciwko decyzji władz zakładali ciemne wełniane togi zwane toga pulla. W innych cywilizacjach żałobie towarzyszą jednak inne kolory, np. w Indiach i Chinach – biały, a w Tajlandii – fioletowy.
Biały welon
W średniowiecznej Europie czarny kolor w żałobie był tak samo popularny jak biały. Po ten drugi częściej sięgali ubodzy. Farbowanie ubrań było kosztowne, a osoba pogrążona w smutku sięgała po prostu po najprostsze ubranie. Mężczyźni nosili kaptury podobne do mnisich, głęboko nasunięte na twarz. A kobiety przykrywały twarze welonami. W Polsce takie zasłony z cienkiego białego płótna można było zobaczyć na chłopskich pogrzebach jeszcze pod koniec XIX wieku. Łatwo zrozumieć sens takiej zasłony płaczącej – za welonem łatwiej ukryć łzy i ból.
Pod wpływem kultury iberyjskiej od XV wieku w wyższych warstwach społecznych w całej Europie czerń stopniowo wygrywała rywalizację o tytuł barwy śmiertelnej. Choć w niektórych rodach królewskich pozostały ślady dawnych zwyczajów, np. na pogrzebie belgijskiego króla Boduina w 1993 r. jego żona, królowa Fabiola, szła za trumną ubrana na biało.
Długa żałoba Wiktorii zmieniła zwyczaje żałobne
Bodaj największy wpływ na modę żałobną – jeśli można użyć takiego określenia – miała angielska królowa Wiktoria (1819-1901), która po śmierci męża, księcia Alberta, nosiła żałobę przez 40 lat, aż do swojej śmierci. W czasach wiktoriańskich ugruntował się w całej Europie zwyczaj, że żałoba po bliskiej osobie trwa dwa lata.
Połowa tego czasu upływała na „ciężkiej” („grubej”) żałobie, a połowa – na „lekkiej” („zwykłej”) żałobie, zwanej również „półżałobą”. Podczas tej drugiej dozwolone były stonowane kolory inne niż czarny i można było czasem założyć skromną biżuterię oraz „dawać wizyty”. Wszelkie wykroczenia były bardzo źle odbierane – zarówno skracanie żałoby, jak i jej przedłużanie. Ówczesne poradniki dla dam rozpisywały się drobiazgowo na temat fasonów, materiałów i kolorów strojów żałobnych:
Najściślejszą żałobę noszą wdowy po mężach, ich welony krepowe sięgają prawie na równi z suknią. Forma kapelusza konieczna jest wiązana pod brodę; u nas w kraju przyjęty zwyczaj spuszczania welonu na twarz, w pierwszych kilku tygodniach, do kwartału (O ubiorach, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1891).