separateurCreated with Sketch.

Byli w rozsypce, nie rozpoznawali Zmartwychwstałego. Aż coś się zmieniło [Komentarz do Ewangelii]

JEZIORO TYBERIADZKIE; GALILEA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zawsze potrzebny był jakiś impuls – znak, gest, słowo – który otwierał im oczy i dawał pewność poznania. Łamanie chleba, wspólny posiłek, wypowiedziane imię, ukazane rany...

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

To było trzecie spotkanie zmartwychwstałego Jezusa z uczniami. Tym razem w Galilei „nad Morzem Tyberiadzkim” – jak nazwano tu Jezioro Galilejskie. Poprzednim razem widzieli Go wieczorem w dniu zmartwychwstania, gdy przestraszeni siedzieli za zamkniętymi drzwiami Wieczernika. Potem, tydzień później, gdy Tomasz, widząc Jego rany, przezwyciężył swoje wątpliwości.

Każde z tych spotkań otaczał nimb tajemnicy. Zmartwychwstały Jezus nigdy nie był rozpoznawany od razu. Nie poznali Go uczniowie, nawet gdy – jak ci dwaj idący do Emaus – długo rozmawiali z Nim w drodze. Ci w Wieczerniku, przerażeni, myśleli, że widzą ducha. Maria Magdalena przy pustym grobie sądziła, że jest ogrodnikiem, który zabrał ciało Jezusa.

Impuls do rozpoznania Zmartwychwstałego

Zawsze potrzebny był jakiś impuls – znak, gest, słowo – który otwierał im oczy i dawał pewność poznania: gest łamania chleba, wspólny posiłek, wypowiedziane imię, ukazane rany. Podobnie było tamtego dnia nad jeziorem.

Wciąż nie mogli pojąć Jego zmartwychwstania. Nawet jeśli przekonywali się o realności tego faktu, nie rozumieli, co miałoby to dla nich znaczyć. Zmartwychwstanie Jezusa w niczym nie zmieniało ich życia. Byli w rozsypce...

Widać to dobrze w tej ewangelicznej scenie. „Byli razem” – słyszymy. Ale zdekompletowani, bezradni. Tylko siedmiu z nich wymienia Ewangelia. Gdzie pozostałych czterech? „Idę łowić” – oznajmił Szymon Piotr, jakby nic się nie stało... Kiedy znużeni po całej nocy bezowocnej pracy stanęli na brzegu, zobaczyli Jezusa. Nie rozpoznali Go jednak. Zapytał o coś do jedzenia. Nie mieli nic. Kazał im ponownie zarzucić sieci.

Wyciągali z wody sieci pełne ryb. Cud dokonywał się na ich oczach. Usłyszeli pełne ekscytacji wyznanie umiłowanego ucznia: „Pan jest!”. I zobaczyli, jak Piotr rzucił się w wodę, by jak najszybciej dotrzeć do brzegu. Zjedli śniadanie, przygotowane dla nich przez Jezusa. I wreszcie mieli pewność, że to On. Że naprawdę jest z nimi.

To właśnie tam, na brzegu jeziora, po śniadaniu spożytym ze zmartwychwstałym Panem, Szymon rybak usłyszał pytanie: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?”. Jezus nie pytał o buńczuczne zapewnienia, jakie jeszcze niedawno składał Mu pierwszy z uczniów. Nie wypominał trzykrotnego zaparcia się Mistrza. Nie karcił za zwątpienie i ucieczkę spod krzyża. Ten, który wiedział wszystko, pytał ucznia o miłość, powierzając mu tych, których ukochał, oddając z nich swe życie. „Paś owce moje” – usłyszał Szymon Piotr. Wiedział już, co jest najważniejsze.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!