separateurCreated with Sketch.

 „To miesiąc łask!” – mówił o. Pio. O tym, dlaczego tak bardzo kochał maj i Maryję

ojciec Pio i Matka Boża
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kiedy przechodzi się przed obrazem Matki Bożej, trzeba mówić: „Pozdrawiam Cię, o Maryjo! Pozdrów ode mnie Pana Jezusa” – zalecał ojciec Pio.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Odpowiedź jest oczywista i nie byłoby grzeczne trzymać Czytelników w napięciu. Z dwunastu miesięcy roku najpopularniejszy święty na świecie najbardziej lubił maj. Dlaczego? Bo „maj to miesiąc, który głosi słodycz Maryi” – twierdził.

Ojciec Pio i Matka Boża

Oczekiwał maja z radosnym niepokojem. Lubił południowowłoskie sygnały lata, coraz dłuższe dni i kwiaty, które cieszyły oczy w przyklasztornym ogrodzie. Lubił bukiety składane pod figurą Maryi, twierdził, że natura sama się układa w bukiet dla Niej w miesiącu Jej poświęconym.

W ciągu kolejnych lat to właśnie w maju miały miejsce wydarzenia, które na zawsze wpisały się do kalendarium jego życia. Poświęcenie Szpitala Domu Ulgi w Cierpieniu w San Giovanni Rotondo – 5 maja, beatyfikacja – 2 maja. Ale nade wszystko dzień narodzin Francesco Forgione wypadł właśnie w tym miesiącu. Przyszły święty urodził się w Pietrelcinie 25 maja 1887 r.

Jego miłość do Maryi trudno porównać z doświadczeniami innych, kochających Ją świętych. Ojciec Pio przebywał z Nią nieustannie. Podobno kiedyś dwaj współbracia zapytali go żartobliwie, z lekką drwiną: „Ojcze, powiedz nam prawdę, czy Matka Boża jest teraz w twoim pokoju?” Popatrzył na nich zdziwiony i zaraz odparł z uśmiechem: „Powinniście to pytanie postawić inaczej i zapytać, czy Ona kiedykolwiek opuściła mój pokój!”.

Piszesz listy o Maryi?

Ojciec Pio prowadził rozległą korespondencję, a w wielu listach opisywał swoją zażyłą relację z Matką Jezusa. „Maj to miesiąc, który głosi słodycz Maryi” – pisał 1 maja 1912 r. w liście adresowanym z Pietrelciny do swojego kierownika duchowego, ojca Augustyna.

W oryginale list zaskakuje obecnością zdań napisanych po francusku. Młody, dwudziestopięcioletni wówczas, zakonnik nie znał tego języka. Zapytany przez ojca Augustyna o to, kto go nauczył, odpowiedział, że właściwie nie wie, ale sprawa używania w listach języków obcych wyjaśniła się we wrześniu tego samego roku, gdy wyznał: „Niebiańskie postacie nie przestają mnie odwiedzać i sprawiają, że smakuję upojenia błogosławionych”.

20 maja 1912 r., znów używając francuskich zwrotów, pisał: „Ojcze umiłowany, que je suis content! Réjouissons-nous, mon cher père: vive la joie!... Jezus i Maryja nadal są moimi rodzicami. O mój Ojcze, nie potrafię opisać Ci pociech, które sprawiają, że czuję w tym miesiącu obecność niebiańskiej Matki!”.

Majowy list ojca warto przytoczyć w całości. To dobry sposób, aby zrozumieć, jaka więź łączyła zakonnika z Matką Jezusa. Była w niej czułość, tkliwość, uniżenie, ale nade wszystko ogromne zaufanie. Takie, jakim dziecko obdarza najukochańszą mamę.

Maj: miesiąc łask

„Och, jak bardzo piękny jest maj! To najpiękniejszy miesiąc w roku! Tak, drogi Ojcze, jak wspaniale ten miesiąc głosi słodycz i piękno Maryi” – pisał ojciec Pio.

„Kiedy myślę o niezliczonych dobrodziejstwach otrzymanych od tej kochanej Mateńki, wstydzę się siebie samego, bo nie wpatrywałem się wystarczająco z miłością w Jej serce i w Jej ręce, które z taką dobrocią obdarzały mnie tyloma dobrodziejstwami. Lecz co dręczy mnie bardzo, to ustawiczne obrażanie Jej, którym odpłaciłem się za czułą opiekę naszej Matki. Jakżeż często zawierzałem tej Matce bolesne niepokoje mojego wzburzonego serca!

A jakżeż często Ona mnie pocieszała! Lecz na czym polegała moja wdzięczność?… W moich największych cierpieniach wydawało mi się, że nie mam już matki na ziemi, lecz bardzo litościwą Matkę w niebie. Jednak wiele razy, kiedy moje serce było spokojne, zapominałem prawie o wszystkim. Zapominałem nawet o swoim obowiązku wdzięczności dla tej błogosławionej Niebiańskiej Mateńki! Dla mnie maj to miesiąc łask…” – pisał w liście do kierownika duchownego.

Dlaczego Maryja?

Był przy Niej, bo Ona przez cały czas jest przy Jezusie. Maryja nie zmienia miejsca, jest przy Bogu. Chcąc trwać przy Jezusie, najlepiej trwać przy Maryi. Maryjność ojca Pio była kontemplacją Jezusa w Jej ramionach, nieustannym wpatrywaniem się w Jej czułą obecność przy Synu.

„Biedna Mateńka bardzo mnie kocha! Stwierdziłem to ponownie na początku tego cudownego miesiąca. Z jakżeż wielką troską towarzyszyła mi do ołtarza dziś rano. Wydawało mi się, że nie myślała o nikim innym tylko o mnie samym, napełniając mnie wszystkimi świętymi uczuciami. Czułem tajemniczy ogień w moim sercu, którego nie mogłem zrozumieć. Czułem potrzebę, by położyć lód na nim, aby zgasić ten ogień, który mnie spalał” – pisał.

Każdemu, kto pytał o duchową radę, wskazywał Matkę. „Jeśli chcesz uczestniczyć we mszy św. z pobożnością i owocami, pomyśl o Matce Bożej Bolesnej u stóp Kalwarii” – radził. Sam wyznawał: „Chciałbym mieć tak bardzo mocny i dalekosiężny głos, abym mógł zaprosić grzeszników całego świata do kochania Matki Bożej. Ponieważ to jest dla mnie niemożliwe, modliłem się i będę się modlił do mojego Aniołka (Anioła Stróża), aby wypełnił to zadanie za mnie…”.

Syn obleczony w nędzę

6 maja 1913 r. znów pisał w liście do ojca Augustyna: „Najdroższy Ojcze, tutaj w końcu wrócił miesiąc pięknej mamusi. Ta droga Matka nadal otacza mnie troskliwą opieką macierzyńską, zwłaszcza w tym miesiącu. Jej troska o mnie graniczy z szaleństwem. Co zrobiłem, że zasłużyłem na tak wiele wykwintności? Czyż moje postępowanie nie było ciągłym zaprzeczeniem miłości?”.

I zaraz dodawał w mistycznym uniesieniu: „Jednak ta najczulsza Matka w swoim wielkim miłosierdziu, mądrości i dobroci chciała mnie ukarać w bardzo wzniosły sposób, wlewając w moje serce tak wiele łask, że kiedy jestem w Jej obecności i w obecności Jezusa, jestem zmuszony zawołać: Gdzie jestem, gdzie jestem? Kto jest mi bliski?

Czuję, jak wszystko płonie bez ognia. Czuję się mocno związany z Synem przez tę Matkę, nawet nie widząc łańcuchów, które tak mocno mnie trzymają; tysiąc płomieni mnie pochłania. Czuję, że umieram nieustannie i wciąż żyję. Matko moja! Pogłębiaj we mnie, obleczonego w nędzę, tę miłość do Boga, która płonęła w Twoim sercu”.

Korzystałam z książek:
Listy Ojca Pio. Korespondencja z kierownikami duchowymi (1910-1922);
R. Luciano, O Maryjo Matko najsłodsza. Ojciec Pio i Maryja
.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!