separateurCreated with Sketch.

Czytanie Biblii: „Bóg na ogół milczy, ale jak już zdarzy mu się huknąć, to aż w pięty mi idzie”

kobieta czyta Pismo Święte na ławce w parku

Zdjęcie ilustracyjne

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Czytając i rozważając Biblię, nie doznaję za każdym razem olśnienia ani nie zmieniam nagle życia o 180 stopni. Kropla drąży skałę. Słowo, kawałek po kawałku pracuje w moim sercu, modyfikując myślenie” – pisze w mediach społecznościowych Marysia Górczyńska, znana tam jako Chrześcijanka z sąsiedztwa.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Przy niektórych rozdziałach zdarza mi się wzdychać do góry: Serio, Panie Boże? Nie dało się jakoś inaczej natchnąć autora tej księgi? Albo chociaż sprawnego redaktora zatrudnić?” - śmieje się Agata Rusek. Wraz z Marysią Górczyńską, w mediach społecznościowych znaną jako „Chrześcijanka z sąsiedztwa” zdradzają, co może się wydarzyć, gdy zaczniemy czytać Pismo Święte.  

Pismo Święte: zbyt trudne i zbyt nudne?

„Powiedzmy sobie szczerze: Pismo Święte – przynajmniej od strony językowej – nie będzie w stanie porwać przeciętnego człowieka. No chyba, że ktoś jest akurat teologiem albo charyzmatykiem. Sama też czasem przyznaję, że podczas lektury Biblii, nudzę się jak mops. A mimo to postanowiłam przestudiować ją od deski do deski” – mówi Agata Rusek, poczwórna mama i autorka bloga Dobra Wnuczka, która kilka miesięcy temu podjęła wyzwanie przeczytania Biblii w rok.

12-miesięczną rozpiskę lektury, opracowaną przez ks. Piotra Ostańskiego, powiesiła w widocznym miejscu nad biurkiem. Od tamtej pory, każdego dnia czyta trzy fragmenty – dwa ze Starego i jeden z Nowego Testamentu.

„Przy niektórych rozdziałach zdarza mi się wzdychać do Góry: Serio, Panie Boże? Nie dało się jakoś inaczej natchnąć autora tej księgi? Albo chociaż sprawnego redaktora zatrudnić? Aż prosi się, by dać tu mniej powtórzeń, a więcej konkretów i prostej składni!” - śmieje się Agata.

Wiara jak relacja

„Czytanie Biblii traktuję jak rozmowę z kimś szalenie ważnym, drogim i bliskim. Z ukochanym mężem też zdarza mi się przecież nudzić – dodaje. - Szczególnie, gdy po raz kolejny zaczyna wyjaśniać niuanse uzbrojenia w betonie albo udowadniać wyższość akordu zawieszonego nad septymowym. Choć niewiele z tego rozumiem, to słucham, bo mam świadomość, że to co mówi, jest dla niego ważne”.

Dla Agaty to właśnie wysiłek włożony w słuchanie - a już szczególnie wtedy, gdy przychodzi ono z największym trudem - jest jednym z największych wyrazów miłości. Podobnie stara się podchodzić do lektury Słowa.

„Wiara opiera się głównie na relacji. Żeby bardziej kochać, trzeba wciąż lepiej się poznawać. Logiczne, że chcąc wiedzieć o Bogu coraz więcej i więcej, chcąc odkrywać co jest dla Niego ważne, muszę podjąć trud słuchania” – mówi Agata.

I dodaje: „Jak już - jakimś cudem - uda się wygospodarować czas, pokonać zmęczenie i na dobre wgryźć się w biblijny tekst, szybko można się przekonać, że opisane tam historie – pod względem fabuły - w niczym nie ustępują najlepszym romansidłom, thrillerom czy zawiłym obyczajówkom”.

Jest to zapewne jeden z powodów, dla których Agata nie potrafi z czytania tej niełatwej Księgi zrezygnować. Ba, nawet nie próbuje tego robić, bo i po co, skoro – jak sama twierdzi – jest to jedyny nałóg, w który warto wpaść.

Zaczęło się we wspólnocie, od grupek dzielenia, do których zresztą nastawiona była z początku bardzo sceptycznie. Z czasem jednak, słuchając tego co mówią inni, sama też zapragnęła doświadczyć żywego, bezpośredniego wpływu Słowa Bożego na swoje życie.

A jak już huknie, to aż w pięty idzie...

Kilkanaście lat regularnego sięgania po Słowo sprawiło, że nawyk wszedł jej w krew i na dobre zakorzenił się w codzienności. Zdania, które najmocniej zapadają jej w serce zapisuje w dzienniku duchowym.

Gdy dzieci są jeszcze w placówkach, zdarza się jej wstąpić do kościoła na adorację. Prosi wtedy Boga o doprecyzowanie, co konkretnie przez dane Słowo miał na myśli: od czego chciał ją powstrzymać albo do pracy nad czym, jakoś szczególnie zachęcić. „Na ogół milczy, ale jak już zdarzy mu się huknąć, to aż w pięty mi idzie” – śmieje się Agata.

Dziś nie ma już problemu z dzieleniem się Słowem. Przeciwnie - widzi w tym ogromną wartość. Dlatego odkąd podjęła wyzwanie przeczytania Biblii w rok, postanowiła pisać i mówić o tym doświadczeniu również w social mediach.

„Nigdy nie wiem, czy po drugiej stronie nie siedzi akurat człowiek, który tych słów potrzebuje. Kogoś innego to dzielenie może zainspirować do regularnego słuchania Boga. W końcu Duch wieje kędy chce” – przypomina.

Must have codzienności

„Czytając i rozważając Biblię, nie doznaję za każdym razem olśnienia ani nie zmieniam nagle życia o 180 stopni. Kropla drąży skałę. Słowo, kawałek po kawałku pracuje w moim sercu, modyfikując myślenie” – pisze w mediach społecznościowych Marysia Górczyńska, znana tam jako Chrześcijanka z sąsiedztwa.

Pismo Święte traktuje ona jak wskazówkę w kwestii: co robić, by żyć pełnią. Uspokaja, podnosi na duchu, motywuje do działania i dodaje skrzydeł – tak w wielkim skrócie działa na nią modlitwa Słowem.

Jednak nie od zawsze tak było. Jeszcze kilka lat temu Biblia wydawała się jej trudną, a nade wszystko nudną lekturą. Dopiero dwutygodniowe rekolekcje oazowe w Krościenku, które odbyły się już dobre kilka lat temu, pomogły jej spojrzeć na to wszystko inaczej. Odkryła, że opisane w Piśmie Świętym historie i przypowieści są tak naprawdę wciąż aktualne i mocno osadzone w codziennym, współczesnym życiu.

To właśnie za pośrednictwem Biblii dotarło do niej, jak bardzo Jezus kocha człowieka. Ale też jak mocno o niego walczy, szanując jednocześnie jego wolność. Od tamtego czasu o lekturze Biblii zwykła mówić: „absolutny must have mojej codzienności”.

W rozważaniu Słowa pomaga Marysi aplikacja Modlitwa w drodze. Korzysta z niej najczęściej, jadąc pociągiem lub autobusem. W przypadku większego życiowego kryzysu, zdarza się jej losować cytat z Pisma za pośrednictwem internetu.

„Nie traktuje tego magicznie – tłumaczy. - Skupiam się raczej na słuchaniu, co w tej konkretnej sprawie chce mi przekazać Pan Bóg. Nieraz już odpowiadał bardzo wprost. Najczęściej wtedy, gdy byłam przekonana, że niczym nie jest w stanie mnie już zaskoczyć. To był moment, w którym pojawiało się takie poruszające serce: wow!” – dodaje.

Poradnik życia na „pełnej petardzie”

„Jednak nie zawsze Słowo przyprawia o ciarki albo szybsze bicie serca. Staram się dziękować też za fragmenty, które jakoś specjalnie do mnie nie trafiają. Owoce rzadko są widoczne od zaraz. Są zdania, które pracują we mnie jeszcze przez długi czas” – tłumaczy Marysia.

Jej zdaniem lektura Pisma Świętego naświetla nowy sposób myślenia. Pokazuje co robić, a czego nie, żeby dojść do prawdy, wolności i obfitości. Ale też – niczym najlepszy coach – skłania do zadania sobie konkretnych pytań i szczerej na nie odpowiedzi.

Jesteście solą ziemi i światłem świata - to słowo szczególnie mnie porusza i mobilizuje do odkrywania swoich talentów. Innymi słowy: do takiego dobrego, satysfakcjonującego i szczęśliwego życia” – mówi.

I dodaje: „Biblia taka właśnie jest: nie tylko pokazuje, że z każdej, nawet największej ciemności, Bóg potrafi wyprowadzić nadzieję i życie. To też kopalnia pomysłów, twórczych rozwiązań, które mają doprowadzić nas do życia w pełni” – puentuje Marysia.

Jednak, żeby te inspirujące wskazówki móc poznać, potrzebne jest wyrwanie czasu z zabieganej codzienności i zatrzymanie się. Bez ciszy i koncentracji na Tym, który JEST, nie może być mowy o słuchaniu, a tym bardziej wdrażaniu Bożych inspiracji, które są najlepszą drogą do - jak pięknie określał to śp. ks. Jan Kaczkowski - życia na pełnej petardzie.   

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!