separateurCreated with Sketch.

Roman Zięba: Dlaczego piszę ikony? Potrzebowałem drogowskazu w chaosie, jakim było moje życie [rozmowa]

Roman Zięba
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Pamiętam, że pewien gospodarz z Wadowic podarował mi kilkadziesiąt starych desek czereśniowych, które przeleżały w szopie osiemdziesiąt lat! Pamiętały więc dzieciństwo Karola Wojtyły. Właśnie tam, blisko karmelitów „na górce”, na tej starej czereśniowej desce powstał mój „pierwszy anioł” i to jaki!

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Iwona Flisikowska: Jakie życiowe wydarzenia zainspirowały Cię do napisania twojej pierwszej ikony, której bohaterem był anioł?

Roman Zięba: Miałem dokładnie 33 lata, kiedy po bolesnej katastrofie i utracie dotychczasowego – jak mi się wtedy wydawało - spełnionego życia, zapisałem się na kurs pisania ikon u jezuitów w Warszawie. Wcześniej żyłem bez wiary i Kościoła, nie znałem modlitwy.

Dlaczego właśnie ikona? Może potrzebowałem drogowskazu w chaosie, jakim było moje życie, a ona była jakimś znakiem naturalnego porządku i jak się potem okazało, również modlitwą przeze mnie osobiście odkrytą. Widziałem też w niej transcendencję i doskonałość formy. Przeczuwałem, że okruchy farb i złoto, to tylko pretekst, początek drogi, że tam, po drugiej stronie deski, ukrywają się odpowiedzi na dramatyczne pytania, przed którymi brutalnie postawiło mnie życie.

Kurs nazywał się wymownie: „Droga Ikony”. Dowiedziałem się, że pierwsza ikona, to zawsze uosobienie Jezusa. Pamiętam, że mój Chrystus Pantokrator pisany u jezuitów - okupiony tak wielkim, wewnętrznym trudem, walką - był pierwszym krokiem na drodze pełnej Bożych niespodzianek i odkryć, którą podążam do dziś.

Pierwsza ikona napisana przeze mnie już samodzielnie to był Archanioł Gabriel. Kiedy odkrywałem chrześcijaństwo, fascynowała mnie historia młodziutkiej Miriam. Zwiastowanie i „wyruszenie z pośpiechem w góry” w misji przekraczającej zdolności człowieka – to były wydarzenia, które chciałem sobie przybliżyć właśnie w modlitwie pędzlem.

Pamiętam, że pewien gospodarz z Wadowic podarował mi kilkadziesiąt starych desek czereśniowych, które przeleżały w szopie osiemdziesiąt lat! Pamiętały więc dzieciństwo Karola Wojtyły. Właśnie tam, blisko karmelitów „na górce”, na tej starej czereśniowej desce powstał mój „pierwszy anioł” i to jaki! Archanioł Gabriel, którego później podarowałem przyjaciółce, która na początku mojej drogi nawrócenia była dla mnie wielkim duchowym wsparciem. 

Gabriel zawsze „coś zwiastuje, przynosi dobre wiadomości”. Wtedy nie wiedzieliśmy, że ten skrzydlaty herold był zapowiedzią przyjaźni, która trwa do dzisiaj. A także tego, że w rodzinie przyjaciółki  - dokładnie rok po podarowaniu ikony Archanioła Gabriela -urodziła się dawno oczekiwana Marysia, która teraz ma 11 lat.

Kiedy piszę „ikonę z aniołami”, to mam zawsze w pamięci słowa papieża, św. Grzegorza Wielkiego, że: Należy wiedzieć, że imię anioł nie oznacza natury, lecz zadanie. Duchy święte w niebie są wprawdzie zawsze duchami, ale nie zawsze można nazywać je aniołami, lecz tylko wówczas, kiedy przybywają, by coś oznajmić. Duchy, które zwiastują sprawy mniejszej wagi, nazywają się aniołami, te zaś, które zapowiadają wydarzenia najbardziej doniosłe - archaniołami.

Stąd właśnie do Dziewicy Maryi nie został posłany (…) anioł, ale Archanioł Gabriel. Dla wypełnienia tego zadania słusznie wysłany został anioł najważniejszy, aby oznajmić wydarzenie spośród wszystkich najdonioślejsze.

Roman Zięba

Ważną ikoną przedstawiającą anioły jest dla Ciebie „Trójca Święta” Andrzeja Rublowa inspirowana opowieścią o Abrahamie.

Tak. Kolejne lata zbierania doświadczeń w ikonografii doprowadziły mnie do przedstawiania postaci aniołów na ścianach świątyń. Wielkim wyzwaniem było dla mnie zmierzenie się po raz pierwszy z pisaniem ikony Trzech Aniołów w samym sercu Afryki, w klasztorze na południu górzystej Rwandy.

Trzymetrowej wysokości ikona Trójcy Świętej – znak doskonałej wspólnoty i obrazowa definicja chrześcijańskiej miłości – miała powstać w miejscu naznaczonym wielkim cierpieniem… W Rwandzie wciąż żywe są wspomnienia po ludobójstwie, w której okrutna śmierć zniszczyła prawie milion ludzi, w większości cywili. 

Ikona, którą napisałem, obrazuje scenę z Księgi Rodzaju, gdy do udręczonego upałem i zmęczonego - po ludzku patrząc bezowocnym życiem – Abrahama, przybywają trzej wędrowcy, w których patriarcha rozpoznaje samego Boga. Rublow przedstawił ich w ikonie jako wysmukłe, przyodziane w zwiewne szaty, skrzydlate postacie wsparte na pielgrzymich laskach. 

Trzy lata później poproszono mnie, abym tę samą ikonę wykonał na ołtarzowej ścianie nowo powstałego Kościoła pod wezwaniem Trójcy Świętej w Pleśnej pod Kołobrzegiem. Praca na rusztowaniu, na 5-metrowej wysokości – polichromią, trwała trzy miesiące. Przeżyłem wtedy dramatyczny kryzys.

Był taki moment, gdy nic nie wychodziło (tak mi się przynajmniej wydawało). Nie potrafiłem oddać spojrzeń aniołów, „kolory się nie zgadzały”. Właśnie wtedy odwiedził mnie przy pracy biskup Edward Dajczak. Zmagał się wtedy z własną słabością i myślę, że właśnie dlatego jego modlitwa nad gubiącym drogę ikonografem dała taki efekt, że poczułem otuchę i odzyskałem nadzieję, że uda mi się napisać ikonę do końca, że się nie poddam.

Obaj długo patrzyliśmy na scenę w której Abraham spotyka trzech przybyszów, utrudzonych drogą. Zmęczonych jak on sam. Bóg potrafi objawić się w kształcie pokornym i pozornie zwyczajnym przez doświadczenie takie same doświadczenie jakie przeżywa każdy z nas. Razem we wspólnocie z tak przyjętym Bogiem dokonują się cuda. 

Ja też tego doznałem: otrząsnąłem się z paraliżującego mnie negatywnego nastawienia. Obrazowo mogę powiedzieć, że oddałem dłoń Duchowi Świętemu, bo przecież pisanie ikon, to nie jest malarstwo czy nawet najlepsze dzieło artystyczne. To jest modlitwa. Dopiero wtedy na ścianie zaczęła się pojawiać harmonia i powstała piękna opowieść o Trzech Aniołach, przybyszach. 

Często w ikonografii pojawiają się Aniołowie Stróżowie, szczególnie dedykowane dzieciom.

Tak, to prawda. Ale przecież każdy z nas jest dzieckiem Boga. Osobiście bardzo przeżywam to, że mam dwójkę wnucząt: Janina ma dwa latka, a Wawrzyniec osiem miesięcy. Oboje już mnie poznają, ufają mi i kochają. Razem odkrywamy „cały świat”. To naprawdę bardzo pasjonujące. Na czystych rysach twarzy śpiącego dziecka po raz kolejny odkrywam jak pięknie został stworzony człowiek.

Gdy rozmawiam z Janeczką, zaczynam ponownie rozumieć to, co Jezus mówił o braniu przykładu z dzieci. Są częścią doskonałego planu stworzenia. W prezencie na swój chrzest napisałem dla Janiny ikonę Trójcy Świętej. A Wawrzyńcowi podarowałem ikonę jego patrona, czyli wspaniałego człowieka i męczennika pierwszych wieków. 

O roli aniołów mówił też często św. Ojciec Pio i myślę, że warto pamiętać jego powiedzenie, że jeśli potrzebujesz pomocy, to: Przyślij mi swojego Anioła Stróża.

Od wielu już lat prowadzisz warsztaty i rekolekcje z pisaniem ikon. Czy potrzebne są specjalne talenty, aby w nich uczestniczyć?

Myślę, że pisanie ikon, to dar i talent. Jest to też praca: posługiwanie się pędzlem i nauka różnego rodzaju technik, które można się nauczyć. Jednakże moim zdaniem najważniejsza na drodze ikony jest pokora i cierpliwe podążanie za wzorcem. Mam doświadczenie w pracy zarówno z dziećmi, dorosłymi jak chociażby z osobami doświadczającymi bezdomności.

Czasem brak doświadczeń plastycznych, czy malarskiego talentu może nawet pomóc, bo człowiek nie jest uwięziony w powtarzaniu wyuczonych form, tylko gotów jest do zrobienia kroku w nieznane.

Bo ikona to szkoła modlitwy i zaufania Duchowi Świętemu. To On jest tu prawdziwym autorem. Ikona szanuje hierarchię i porządek. Wszystko tu dzieje się według starych zasad i tradycyjnych receptur. Korzysta się z podlinników – uświęconych tradycją szablonów. To osadzenie ikony w posłuszeństwie i tradycji nie zamyka jednak kreatywności, ale o dziwo daje prawdziwą wolność... wolność pójścia ścieżką Bożej woli, a nie ludzkiej chwały. 

Powtarzam na naszych zajęciach, że pisanie ikony, również przedstawiającej aniołów, to przestrzeń trzech spotkań: z sacrum, z samym sobą i z drugim człowiekiem we wspólnocie osób uczestniczących w warsztatach. Spotkanie z Bogiem i droga odkrywania prawdy o sobie. To również przestrzeń rodzenia się i odkrywania prawdziwych przyjaźni, również z aniołami.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!