Kiedy krzyż, który dźwigamy nas przygniata
Lub też wtedy, gdy jego ciężar wydaje nam się absolutnie nie do zniesienia. Kiedy umarła nasza córka Cecilia, wraz z moją żoną Marianą zastanawialiśmy się, czy Pan Bóg naprawdę nas miłuje. Po co zesłał nam córkę, skoro później nam ją odebrał? Pożałował w międzyczasie swojej decyzji? Może na nią nie zasługiwaliśmy?
Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo się wściekłem na słowa, które przy okazji kondolencji skierował do mnie pewien poczciwy przyjaciel, pragnąc podnieść mnie na duchu. Przypomniał mi słowa z Księgi Hioba: „Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!”. Ten mój biedny przyjaciel ledwo uszedł wtedy z życiem! Klucz do zrozumienia mojej sytuacji znalazłem w jeszcze prostszych i bardziej do mnie przemawiających słowach pewnego świętego kapłana:
„Czyż oracz musi prosić rolę o zgodę na orkę? Nie! A po co ją orze? Po to, by wydała ona jeszcze większy plon!”. W pierwszej chwili też się nieco obruszyłem na to stwierdzenie, ale z biegiem czasu zrozumiałem, że tak właśnie się dzieje. Bóg jest mądrzejszy!
+