„O nieboszczce, co wyszła o północy”
Raz umarła w Staniątkach siostra; położono ją w trumnie i przez cały dzień zakonnice kolejno modliły się przy niej, ale w nocy poszły spać, a przy trumnie została świecka staruszka, która mieszkała przy klasztorze i zwykle cały dzień siedziała w kościele, drzemiąc nad różańcem i pilnując, żeby kto kościoła nie wyniósł.
Więc siedzi tam przy ciele; to się pomodli, to się zdrzemnie. Koło północy siostra szafarka, która właśnie skończyła rachunki, przed pójściem spać postanowiła jeszcze pomodlić się trochę za nieboszczkę. Weszła, zastała tamtą staruszkę śpiącą w najlepsze, uklękła i pomodliła się, a potem wstała i chciała wyjść cichutko, żeby śpiącej nie zbudzić.
A tu akurat zegar wybił północ: staruszka budzi się, słyszy bicie zegara i widzi... cień zakonnicy, sunący bezszelestnie od trumny ku drzwiom. Nie miała żadnej wątpliwości, że to nieboszczka idzie straszyć! Więc skoczyła za nią, złapała biedną szafarkę za szkaplerz i prosi usilnie: – Dobrodziejeczko, do trumienki, do trumienki!..
+© Syda Productions I Shutterstock