Ewa Minge
„Od lat noszę różaniec. Stary, drewniany, z drzewa sandałowego, przywieziony kilkanaście lat temu z Izraela. Kto mnie zna, zna także mój stosunek do wiary i nie zamierzam się z niego spowiadać. Jak różaniec nie wisi mi na szyi, to jest schowany w torebce lub na ręku w postaci bransoletki”, napisała jakiś czas temu na Instagramie Ewa Minge. Inspiracją do podzielenia się tymi słowami była dla projektantki nieprzyjemna sytuacja, która miała miejsce na stacji benzynowej. „Pani niby taka mądra kobieta, a durna jak te nawrócone na pokaz celebryty. Pani nie nosi tego krzyża, bo nie wypada z tymi gusłami w dobie odwrotu mądrych od Kościoła – usłyszała od nieznajomego mężczyzny. Sytuacja wprawiła ją w konsternację. – Nie miałam czasu na dyskusję, więc zaskakując samą siebie, wypaliłam: z Bogiem! I wyszłam" – relacjonowała zdarzenie w mediach społecznościowych.
+© Pawel Wodzynski/East News