"Młodzi leżą mi na sercu i będę szukał wszystkich możliwych sposobów, żeby do nich dotrzeć" – mówi ks. Adrian Chojnicki, katecheta w IV Liceum Ogólnokształcącym w Rybniku, który uczył też w szkole podstawowej i w przedszkolu, znany na TikToku jako Padre Adriano.
TikTok to narzędzie nowej ewangelizacji
Jarosław Kumor: Z czego wynika dynamizm twoich lekcji religii, który można zaobserwować na TikToku? To twój autorski sposób na efektywną katechezę?
Ks. Adrian Chojnicki: To wynika ze znajomości życia młodych. Staram się dobierać treści adekwatne do tego, co ich interesuje, do ich lifestylu, do tego, co oni obserwują, co ich ciekawi. Chcę mówić ich językiem.
Według mnie katecheta to jest człowiek, który dba o przepływ Ewangelii dostosowanej do konkretnych ludzi – w tym wypadku do uczniów. Katecheta ma za zadanie dobrać formę, która jest jak najbardziej adekwatna.
Sama społeczność tiktokowa to ludzie, którzy oglądają – konsumują treści ekranowe. Dobrze jest dotrzeć do nich, dobierając sposób odpowiadający temu przyzwyczajeniu. To jest nowa ewangelizacja – ciągle głosimy tę samą treść, że Bóg jest miłością, ale żeby przekazać to tak, by trafiło, trzeba wiedzieć, czym młodzi żyją.
A czym żyją?
Internetem, smartfonami. Jak mieliśmy do czynienia z tzw. Pandora Gate, to oni autentycznie tym żyli. Żyją życiem innych ludzi – influencerów, osób, które mają bardzo konkretne wpływy. Oni ich znają, obserwują, oglądają – to jest ich świat. Spędzają w tym świecie dużo czasu i to oczywiście nie jest chwalebne, ale taka jest rzeczywistość. Zanim się zacznie ich moralizować, warto w tę rzeczywistości wejść i wybrać to, co w niej smakuje, co jest dobre, żeby pociągnąć ich do czegoś o lepszej jakości.
Uwielbiam obserwować rozwój młodych
Na religii wystawiasz oceny. Co oceniasz? Wiedzę? Poziom zaangażowania na lekcji?
Moi uczniowie lubią oceny z religii. Wiadomo – to zawsze ich wyciąga, bo czasami to jest jedyna piątka czy szóstka (śmiech).
U mnie wygląda to tak, że jedna ocena to tzw. “kartuszka” z tajemnic różańca (wolę nie używać słowa “kartkówka” – są na nie uczuleni). Tu uczniowie muszą się wykazać wiedzą na temat faktów, które występują w tajemnicach różańca. To jest elementarna wiedza, na której mi zależy, np.: Jak nazywał się anioł, który objawił się Maryi? Ile razy Jezus został ubiczowany? W jaki dzień tygodnia Jezus ustanowił Eucharystię? W jaki dzień tygodnia umarł? Kto niósł krzyż razem z Jezusem?
Kolejną składową jest bieżąca aktywność na lekcji. Tu królują tzw. odwrócone lekcje, gdzie młodzi przygotowują prezentację, np. na temat świętych. Zależy mi na tym, żeby w ciekawy sposób, w swoim stylu przygotowali życiorys świętego. To jest podstawa drugiej oceny.
Trzecia ocena to praca pisemna. Nazywam ją pracą semestralną. Wybieramy tematy, które się pojawiały na lekcji i to jest element, w którym uczniowie mogą wyrazić opinię na jakiś temat, np.: Wierzyć czy nie wierzyć? Dlaczego i czy w ogóle warto przebaczać? Staram się żeby to było życiowe i żeby napisali od siebie – uruchomili myślenie. W przypadku maturzystów dochodzą tutaj bardziej moralne tematy.
Po siedmiu latach katechezy mam swój system i lubię to. Uwielbiam te momenty, kiedy oni prowadzą lekcje. Widać, że przygotowują się do tego, są przejęci. U nas w szkole są oceny procentowe i kiedy dasz komuś te 100%, to widać tę autentyczną radość. Przy okazji młodzi uczą się występowania przed innymi. Wspaniale obserwuje się ten ich rozwój.
Acha! Do oceny mam też zeszyt. To może brzmieć śmiesznie, ale zależy mi na tym, żeby uczniowie mieli te najważniejsze dla siebie rzeczy zapisane i mogli do tego wrócić po latach.