separateurCreated with Sketch.

Obnażam się? Nie, karmię dziecko!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jeśli ktoś myśli, że wyciąganie biustu w miejscach publicznych to coś, o czym marzy każda mama, grubo się myli.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

To ciekawe, że karmiące piersi w miejscach publicznych przeszkadzają zwykle mężczyznom, którzy jednocześnie nie widzą absolutnie nic złego w reklamowaniu gładzi szpachlowej obnażonym kobiecym ciałem. Bo to pierwsze takie obleśne, a drugie – ponętne (choć chyba nigdy nie zrozumiem, co mają seksowne biodra do glazury).

 

Piersi użytkowe

Jeśli ktoś myśli, że wyciąganie biustu w miejscach publicznych to coś, o czym marzy każda mama, to się grubo myli.

Nie, nas to wcale nie podnieca. Nie jest niczym przyjemnym wystawianie tak intymnej części ciała, jak piersi na widok obcych ludzi (którzy zwykle niedyskretnie się na nie gapią, jakby matki karmiącej nigdy w życiu nie widzieli). Piersi kobiety w ogóle przestają być intymną częścią ciała, odkąd ta zaczyna karmić – bo np. w szpitalu lekarze i położne potrafią bezceremonialnie je obnażać, żeby zbadać, czy jest pokarm. A potem to już biust pełni jedynie funkcję użytkową – jako pełnoetatowy dostawca żywności dla małego ssaka. Nic więcej. Erotyzm? Zapomnijcie.

Ale dziecko jakoś nakarmić trzeba. A ono zwykle wymyka się naszym planom – np. karmienia tylko w domu. Sorry, ale 3-miesięczne niemowlę nie bardzo rozumie, że pora lunchu już minęła. Jak chce jeść, to chce jeść, nie ma zmiłuj.

 

A ty – jesz na desce klozetowej?

Kilka razy zdarzyło mi się karmić w miejscach publicznych i zwykle to dla mnie (nie dla innych gości w restauracji czy tatrzańskim schronisku) był wielki problem. I duża niezręczność. Misterne zasłony z pieluszek, innych części garderoby, z wkomponowanym w konstelację mężem, sypały się niczym domek z kart.

Gdybym mogła, najchętniej nie karmiłabym poza domem w ogóle, ale nie zawsze jest to możliwe. Dlatego zdarzało mi się stawać na rzęsach, odciągać mleko albo przygotowywać butelkę na zapas – przezorny zawsze ubezpieczony. W garderobie przybyło specjalnych ubrań dedykowanych dyskretnemu karmieniu.

Z perspektywy czasu zastanawiam się, po co to wszystko? Przecież karmienie dziecka to nie jest wyuzdana czynność, by chować się z nią po toaletach.

 

Odrobina intymności

Mamy karmiące – nie dajcie się zapędzić w kozi róg! Nie pozwólcie sobie wmówić, że kiedy publicznie karmi jakaś celebrytka (np. Liv Tyler albo któraś z Kardashianek) i chwali się tym na Instagramie, to jest ok, ale jeśli ty nakarmisz w knajpie albo parku, to jest fuj.

Oczywiście, nie chodzi o to, żeby teraz dla równowagi ulice zalały karmiące biusty. Tyle że, hmm… Znacie matkę, która bezwstydnie wywala swój biust w pełnej krasie, by nakarmić dziecko? Szukam w głowie pamięcią i chyba nie widziałam ani jednej takiej sytuacji. Mamy raczej zakrywały się, jak mogły, by zaspokoić głód dziecka, a jednocześnie zachować choć odrobinę intymności. I godności – dokładnie tak. Bo podawanie piersi w śmierdzących toaletach albo wypraszanie karmiących mam z restauracji z tej godności je odziera.

 

Karmcie nawet w Kaplicy Sykstyńskiej

Dobrze się stało, że w Gdańsku ruszył bezprecedensowy proces Liwii, której kelner zabronił nakarmić półroczne dziecko w restauracji i wskazał jej toaletę. Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego uznało, że kobieta doświadczyła dyskryminacji bezpośredniej ze względu na macierzyństwo, czyli ze względu na płeć.

Przeglądam raporty dotyczące opieki okołoporodowej w Polsce mówiące m.in. o tym, jak długo karmimy piersią. Nie są optymistyczne. Kobiety – mimo akcji edukacyjnych, blogów promujących karmienie czy doradczyń laktacyjnych – nie decydują się często na naturalne karmienie. Albo próbują, ale pozostawione bez wykwalifikowanej opieki, zrażone początkowymi trudami szybko się poddają. Mało która Polka karmi dłużej niż do szóstego miesiąca. Wiecie dlaczego? M.in. ze względu na takie nastawienie do karmiących matek.

Sama mam już za sobą „mleczną drogę”. Gorzką i czasem wyboistą. Dlatego rozumiem wiele bolączek związanych z karmieniem. I to, że czasem po prostu nie wychodzi. Ale, wbrew pozorom, cieszę się z kolejnej wojenki o karmienie w miejscu publicznym.

Powód? Media społecznościowe zalała lawina zdjęć karmiących mam. W różnych miejscach. I świetnie. To nie jest obnoszenie się fotkami dla podbudowania własnego ego. To inspiracja i zachęta dla młodych mam, które przez pierwsze miesiące życia dziecka nie wychodzą z domu. Bo panicznie boją się, że będą musiały gdzieś karmić dziecko. Uwierzcie mi, znam takie przypadki.

A przy okazji można przypomnieć kapitalne słowa papieża Franciszka wypowiedziane w… Kaplicy Sykstyńskiej: „Matki, dawajcie dzieciom mleko, nawet teraz, jeśli płaczą lub są głodne. Karmcie je piersią, nie przejmujcie się”.


KARMIENIE PIERSIĄ OBNIŻA RYZYKO RAKA
Czytaj także:
Dwa powody, dla których karmienie piersią zmniejsza ryzyko raka!


PREGNANCY
Czytaj także:
Obalamy 5 popularnych mitów o ciąży

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.