Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Anna Malec: Jan Paweł II, mówiąc o różańcu, podkreślał, że to potężna broń. Dlaczego? Skąd pewność, że ma on taką moc?
O. Antonello Cadeddu*: Bo modląc się na różańcu, po prostu powtarzamy słowa z Ewangelii św. Łukasza - te, które archanioł Gabriel skierował do Matki Bożej. W ten sposób prosimy ją o ochronę dla całej ludzkości, mówimy Maryi, że jesteśmy jej dziećmi i że chcemy nieść pamięć o niej całemu światu.
Co ważne, nie jest to modlitwa do niej, ale przez nią oddajemy cześć Bogu, który wybrał kobietę na matkę ludzkości. Dlatego ta modlitwa staje się taka potężna i dlatego Matka Boża w Fatimie prosiła, żeby codziennie modlić się na różańcu.
Jest jeszcze inny wymiar, psychologiczny. Wielu ludzi jeździ gdzieś do Azji, żeby nauczyć się jogi czy medytacji, a wszystko, czego potrzebujemy, by osiągnąć równowagę, jest już obecne w modlitwie różańcowej.
Różaniec ma swój stały rytm, powtarzamy w nim wiele razy te same słowa, rozważamy tajemnice z życia Jezusa i Maryi.
Robiono badania naukowe, które pokazują, że rzeczywiście różaniec może uspokoić ludzkie serce i podnieść nas na duchu.
Kult maryjny jest silnie obecny w polskim Kościele. Czy z pobożnością maryjną można przesadzić?
Papież Franciszek odpowiedział na podobne pytanie, kiedy rozmawiał z dziennikarzami na pokładzie samolotu, wracając z jednej ze swoich podróży apostolskich. Powiedział mniej więcej tak: „Gdyby ktoś z was powiedział złe słowo na temat mojej mamy, to sam bym go uderzył”.
Co to znaczy?
To znaczy, że dziecko kocha matkę. Kiedy jesteśmy małymi dziećmi, zazwyczaj nie wyobrażamy sobie życia bez mamy. Co ona robi? Niesie nas w ramiona taty. I to samo robi Maryja - niesie nas do Ojca i do Jezusa. Jeśli ktoś mówi, że przesadza się w pobożności maryjnej, najprawdopodobniej nie rozumie nic z miłości matczynej. Miłość do matki nigdy nie jest przesadna.
Z jednej strony podkreśla się relację dziecka do matki, ale z drugiej mówi się, że różaniec to modlitwa dla duchowych herosów, wcale niełatwa. Da się to pogodzić? Może to modlitwa nie dla każdego?
Szczerze mówiąc, nie widzę trudności, by powiedzieć Zdrowaś, Maryjo. To jest takie proste! Trudności ma ten, kto nie miał dobrej relacji z mamą, to jest rana psychiczna.
Pamiętam pewne wydarzenie ze spotkania młodzieży we Włoszech. Zaprosiliśmy tam młodą dziewczynę, która miała bardzo trudną relację z mamą. Jej mama próbowała dokonać aborcji, nie kochała swojej córki. Podczas modlitwy o uzdrowienie ran zadanych przez matkę dziewczyna miała bardzo spiętą twarz. W pewnym momencie zobaczyliśmy, że płacze.
„Matka Boża powiedziała mi: to prawda, twoja matka cię nie kochała, ale ja jestem twoją matką niebieską i kocham cię miłością ogromną”. Teraz ta dziewczyna jest w naszej grupie i głosi wszystkim miłość Maryi.
Więc modlitwa na różańcu nie jest trudna, ponieważ kiedy się kogoś kocha, łatwo jest nieustannie mówić: kocham cię, kocham cię, kocham cię. Na tym polega różaniec.
Wyobraża sobie ojciec bycie katolikiem bez Maryi?
To tak, jakby wyobrażać sobie dziecko bez mamy. Jeszcze raz powtórzę – problemem są rany. Np. matki nie przytulają swoich dzieci, nie poświęcają im czasu. Takie osoby buntują się potem przeciwko Maryi. I to jest zrozumiałe. Ale też wielu mężczyzn i wiele kobiet miało mocne doświadczenie Maryi jako matki i dzięki temu powrócili do Jezusa.
Trzeba pokazać Maryję nie jako królową ukoronowaną nie wiadomo czym, ale jako matkę, która szła za Jezusem, była blisko Niego, a teraz jest blisko swoich dzieci, nieustannie troszczy się o nas.
Jakie jest Ojca doświadczenie z różańcem?
Żyję tym spotkaniem z Maryją. Mam cudowne doświadczenie swojej mamy – to mama cicha, dobra; mama, która śpiewała, zawsze troszczyła się o swoje dzieci, więc łatwo mi modlić się do Matki Bożej. Czuję jej obecność w bardzo prostych, codziennych rzeczach. Towarzyszy mi w moich obowiązkach, modlitwach i modlitwach za innych ludzi. To jest bardzo mocne.
W waszej wspólnocie – w Przymierzu Miłosierdzia – praktykujecie charyzmatyczną modlitwę o uzdrowienie lub uwolnienie. Czy tego samego można doświadczyć, modląc się różańcem?
Tak. Siła niosąca naprzód tę wspólnotę została nam dana przez Maryję. Wielu z nas modli się różańcem charyzmatycznym.
Praktycznie wygląda to tak: odmawiamy różaniec i przy każdej tajemnicy prosimy Maryję, żeby nam coś powiedziała. Wielokrotnie rodzi się to poprzez słowo Boże czy obraz, który Maryja daje którejś z modlących się osób.
Różaniec charyzmatyczny to w Polsce raczej mało popularna propozycja. Chcecie zmienić polskie odmawianie różańca?
Nie, nie trzeba tego zmieniać. Jedynie mówię, że tak też taka można się modlić na różańcu.
Spotykamy się w określonej grupie, rozpoczynamy modlitwę, śpiewamy w językach, prosimy Jezusa i Maryję, żeby byli między nami obecni. I wtedy dzieją się cuda i uzdrowienia podczas różańca, ponieważ człowiek wchodzi w tę modlitwę coraz głębiej, coraz bardziej się otwiera.
A jeśli ktoś nie potrafi śpiewać w językach, a modlitwa charyzmatyczna to nie jego duchowość?
Jest też różaniec tradycyjny, gdzie wchodzi się w kontakt z Maryją w sposób bardzo prosty, bez wielkich rzeczy. Ale radziłbym, żeby doświadczyć też różańca charyzmatycznego.
Pamięta Ojciec historie, które wydarzyły się w waszej wspólnocie dzięki modlitwie różańcowej?
Jest taka historia, która na samym początku wspólnoty przydarzyła się ojcu Enrique i jeszcze jednemu misjonarzowi.
Ojciec szedł jedną z głównych ulica São Paulo, kiedy podszedł do niego młody chłopak, z kawałkiem metalu, żądając pieniędzy. O. Enrique powiedział: „Zobacz, ja mam jedynie trzy reale, nie dam ci ich, bo wiem, że je przepijesz”.
Zaczął z nim rozmawiać. Chłopak na początku był bardzo nerwowy. O. Enrique pomodlił się za niego i powiedział: „Słuchaj, jeśli podasz mi swój adres, przyniosę ci jedzenie na kilka dni”. Chłopak podał adres i odszedł.
Dzień później misjonarze wzięli całą torbę żywności. Byli jednak pewni, że mogą nie znaleźć podanego adresu - złodzieje często podają zły adres. O. Enrique zaproponował, by pomodlić się na różańcu i prosić Matkę Bożą, żeby zaprowadziła ich do domu tego człowieka.
Na koniec modlitwy, kiedy przechodzili jedną z ulic, ten chłopak akurat wyszedł ze swojego domu i stanął naprzeciwko ojca Enrique – był przerażony, pomyślał, że za chwilę pewnie przyjdzie tu policja. A ojciec powiedział: „To Matka Boża przyprowadziła nas tutaj, żebyśmy mogli dać ci to jedzenie”.
* O. Antonello Cadeddu - włoski kapłan, pracujący jako misjonarz w Brazylii. Założyciel, wraz z o. Enrique Porcu, wspólnoty Przymierze Miłosierdzia. Jest częstym gościem w Polsce, prowadzi modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie.
Polecamy książkę o. Cadeddu i o. Porcu "Różaniec Maryi Dziewicy", która ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit