„Miałem dojmujące wrażenie, że coraz częściej oglądam ludzi, którzy nie bardzo wiedzą, po co żyją” – pisał reżyser. Brzmi znajomo, prawda?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nie trzeba nikogo przekonywać, jak fundamentalną rzeczą w życiu chrześcijanina (i nie tylko) jest „Dziesięć przykazań Bożych”. Dekalog jest niczym latarnia morska, która pomaga nam odnaleźć się nawet w najtrudniejszych sytuacjach.
Zbiór tych najważniejszych nakazów moralnych znamy na pamięć. Ale czy kierujemy się nimi w życiu? Tu już różnie bywa. Podobne wątpliwości w latach 80. XX wieku mieli Krzysztof Kieślowski oraz Krzysztof Piesiewicz. Obaj uznali, że należy wrócić do fundamentalnych wartości.
„W kraju panował chaos i bałagan – w każdej dziedzinie, w każdej sprawie i w prawie każdym życiu. Napięcie, poczucie bezsensu i pogarszających się czasów było wyczuwalne. Na świecie – zaczynałem już trochę wyjeżdżać – też obserwowałem niepewność. Miałem dojmujące wrażenie, że coraz częściej oglądam ludzi, którzy nie bardzo wiedzą, po co żyją. Pomyślałem więc, że Piesiewicz ma rację, choć to bardzo trudne zadanie. Trzeba nakręcić dekalog” – wspominał w swojej autobiografii Krzysztof Kieślowski.
Słynny serial ostatecznie został nakręcony w 1988 roku. Miał dziesięć odcinków. Każdy z nich odnosił się do jednego z „Dziesięciu przykazań”. Jak wspominał współscenarzysta serialu Krzysztof Piesiewicz w książce „Skandalu nie będzie”, w fabule starano się unikać dosłowności i poruszać problemy zwykłych ludzi.
„Mówimy o nich – i do nich, aby wspólnie dojść do pytań, na które każdy musi sobie sam odpowiedzieć. My także” – opowiadał po latach Krzysztof Piesiewicz. Tak powstał cykl ukazujący losy mieszkańców typowego blokowiska w schyłkowym okresie PRL-u. Powstały także niezapomniane kreacje aktorskie, m.in. adwokata-idealisty granego przez Krzysztofa Globisza czy braci, u których rodzi się chciwość – w tych rolach: Jerzy Stuhr oraz Zbigniew Zamachowski.
Czy warto wracać do produkcji z 1988 roku? Przecież wtedy ludzie żyli w całkiem innej rzeczywistości (ustroju politycznym). Jednak dylematy moralne się nie zmieniają, jak przekonywał już po zmianie ustrojowej, w pierwszej połowie lat 90., Krzysztof Kieślowski.
„W stanie wojennym zrozumiałem, że właściwie polityka nie ma naprawdę większego znaczenia. Oczywiście, określa w jakiś sposób miejsce, w którym jesteśmy, i co możemy lub czego nam nie wolno, ale tak naprawdę ważnych ludzkich spraw nie rozwiązuje, nie jest w stanie wiele zrobić ani odpowiedzieć na żadne nasze prawdziwe, podstawowe, ludzkie, humanistyczne pytania. Nie ma znaczenia, czy żyje się w kraju komunistycznym, czy kapitalistycznym o wysokim dobrobycie. Na pytania: Co jest właściwie sensem życia? Po co żyjesz? Po co rano wstajesz? – polityka nie daje odpowiedzi” – podkreślał.
Obecnie również wielu ludzi doświadcza poczucia pogarszających się czasów czy też niepewności. Może więc warto dać serialowi kolejną szansę i ponownie zagłębić się w losy osób mieszkających w PRL-owskim blokowisku?
To o tyle prostsze, że teraz możemy je oglądać w dużo lepszej jakości, ponieważ rok temu TVP zakończyła cyfrową rekonstrukcję serialu (m.in. usunięto rysy i zadrapania obrazu). To też pokazuje, że dzieło Kieślowskiego jest wartościowe i ponadczasowe. I kto wie, czy nie pozwoli nam na nowo odkryć sensu i głębi „Dziesięciu przykazań”?
Korzystałem z:
Kieślowski, „Autobiografia”, Wyd. Znak, Kraków 2006.
Piesiewicz, M. Komar, „Skandalu nie będzie”, Wyd. Czerwone i Czarne, Warszawa 2013.