Za bardzo sprowadzamy religijność do nakazów, zakazów, a zapominamy o budowaniu relacji z Panem Bogiem. I to jest największy problem – mówi o. Grzegorz Kramer.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Przemysław Sałek: Kiedyś znajomy rozłożył mnie na łopatki, mówiąc, że swoich przewinień, tj. okazjonalnego upicia się czy użycia czasem nieparlamentarnych określeń nie uważa za grzechy i dlatego ma problem z chodzeniem do spowiedzi. Co można zrobić w takiej sytuacji?
Grzegorz Kramer SJ*: Pytanie, czy należy uświadamiać komuś grzech w sytuacji, w której mogło go nie być? Mam wrażenie, że dzisiaj zbyt łatwo nazywamy różne rzeczy grzechem. Ktoś się upije i od razu zarzuca mu się grzech. Może faktycznie jest tak, że obecnie chcemy widzieć go wszędzie?
Jak więc dobrze rozumieć naszą grzeszność i sens spowiedzi?
Nie wszystko, co nazywamy grzechem, jest – jak to mówimy w teologii – zerwaniem więzi z Bogiem. Grzech jest poważną sytuacją, w której mówimy Panu Bogu: „Nie potrzebuję Cię. Wyrzucam Cię z mojego życia”. Więc czy wypicie za dużo alkoholu lub np. zjedzenie szynki w piątek to taka postawa? Za bardzo sprowadzamy religijność do nakazów, zakazów, a zapominamy o budowaniu relacji z Panem Bogiem. I to jest największy problem.
Zawsze powtarzam, że gdy dorastamy, zmieniamy właściwie wszystko w naszym życiu: ubrania, przyjaciół, poglądy. Ale nasza relacja z Panem Bogiem często pozostaje taka, jaką była w przedszkolu. Dla wielu to dość wygodne. Nasza relacja z Bogiem powinna jednak też z czasem dojrzewać.
A jak dojrzale podejść do spowiedzi, gdy spowiadamy się ciągle z tych samych grzechów? Nie ukrywam, że to także mój problem. Czasem zastanawiam się, czy w ogóle odczuwam szczere postanowienie poprawy. Jak wtedy się zachować? Zrobić sobie przerwę w spowiedzi? Czy pogodzić się z tym, że czasem wpadamy w rutynę?
Uważam, że oba rozwiązania są odpowiednie. Wszystko jednak zależy od konkretnej sytuacji. Czasem warto zrobić sobie przerwę, żeby nabrać trochę dystansu, który rozumiem jako świadome – najlepiej w uzgodnieniu ze stałym spowiednikiem – zrobienie dłuższego odstępu między spowiedziami. Mam tu na myśli te nasze stałe grzechy, które często się nam powtarzają, a które są już naszymi „nałogami”.
Jasne, że jeśli w tym czasie zdarzy nam się ciężki grzech, to powinniśmy się z niego wyspowiadać. Dystans jest czasem potrzebny, aby nasza spowiedź, jak mówi papież Franciszek, nie stała się jedynie pralką, do której wrzucimy ubranka a później je wyciągniemy.
Wtedy należy też poszukać odpowiedzi na pytanie, czy to, co w danym momencie nazywam grzechem, rzeczywiście jest czymś, co w sensie sakramentalnym zabrania mi dostępu do Pana Jezusa?
Z drugiej strony, czasem należy się zgodzić na banalność i rutynę w życiu. Warto mieć jednak przy tym świadomość, że nigdy nie są to te same grzechy. Jeżeli mamy głębszą relację z Bogiem to dostrzeżemy, że kłamstwo kłamstwu nie jest równe. Za każdym razem mogą być inne jego konsekwencje. Towarzyszą nam przecież inne okoliczności i motywacje.
Zatrzymajmy się na chwilę przy kwestii motywacji. Wydaje się, że przy rachunku sumienia i spowiedzi jest to niezwykle istotne.
Kościół nas uczy, m.in. poprzez św. Ignacego Loyolę, że po tym, jak odnajdziemy w sobie grzech, nie powinniśmy na tym poprzestawać. Przy rachunku sumienia należy ciągle pytać siebie o motywacje. Nazwanie grzechu to tylko pierwszy etap. Trzeba iść dalej. Następnie zastanówmy się, dlaczego to zrobiliśmy? Co się z nami dzieje? Próbujmy także zrozumieć siebie: nie tylko usprawiedliwiać, ale również zastanawiać się, dlaczego pewne rzeczy mają miejsce. Wtedy łatwiej pracować nad sobą.
Jakich jeszcze rad można udzielić osobie przygotowującej się do spowiedzi?
Pomocne jest zwrócenie uwagi na obrzędy Nabożeństwa Pokutnego. Tam odnajdziemy niesamowitą mądrość. Po pierwsze, dowiadujemy się, że na początku warto skoncentrować się na Panu Bogu – poprzez Słowo Boże. Dzięki temu uświadamiamy sobie, że w spowiedzi chodzi przede wszystkim o naszą relację z Nim.
Następnie przechodzimy do dziękczynienia. Dostrzegamy, że jesteśmy niesamowicie obdarowani: przez Boga, przez innych ludzi, sami też dajemy dużo dobra. Dopiero w trzecim punkcie jest mowa o tym, że mamy zobaczyć swoje grzechy. Zazwyczaj jednak zaczynamy od razu od trzeciego punktu, czyli naszej grzeszności, stając się dla siebie zarówno sędzią, jak i odniesieniem moralnym. Zapominamy wtedy o naszej relacji z Bogiem.
Dlatego, aby dobrze przygotować się do spowiedzi, najpierw powinniśmy przypomnieć sobie, kim jest dla nas Bóg oraz zobaczyć dobro, które jest we mnie i wokół mnie.
Dopiero wtedy przejdźmy do grzechów. A patrząc na nie, nie zapominajmy o wspomnianych już wcześniej motywacjach. Wtedy można dostrzec także różne zależności, np. że grzech mógł mieć większe konsekwencje niż początkowo uważałem.
Jakiś konkretny przykład?
Np. moje kłamstwo mogło kogoś zranić. Wróćmy także do przywołanego na początku problemu upijania się. Może być tak, że nadużycie alkoholu nikogo nie skrzywdziło bezpośrednio, ale jego konsekwencją było np. zawalenie pracy następnego dnia, ponieważ człowiek nie funkcjonuje tak, jak trzeba i jego pracowitość może spadać. Konsekwencje upijania się mogą być także dużo poważniejsze.
Porozmawiajmy jeszcze o stałych spowiednikach. Takie rozwiązanie jest często zalecane podczas spowiedzi. Ale dla wielu znalezienie stałego spowiednika to duży problem.
Na początku chciałbym zaapelować do spowiedników. Jeżeli księża dają taką sugestię, to powinni również pomóc w procesie poszukiwania, by nie zostawić penitenta z problemem typu „muszę znaleźć sobie stałego spowiednika, ponieważ takie dostałem zalecenie”.
A jak znaleźć go samemu?
Trzeba bazować na metodzie prób i błędów. Zawsze podczas takich poszukiwań powinno podpytać się znajomych o sugestie. Następnie warto wybrać się do konkretnego księdza i sprawdzić, czy ten sposób myślenia jest czymś, co pomoże czy raczej wprowadzi w kolejne problemy.
Dlaczego warto poszukiwać? Jakie są korzyści spowiedzi u jednego księdza?
Relacja z osobą, która już mnie zna powoduje, że nie muszę przedstawiać cały czas od początku swojej historii. Przechodzi się od razu do sedna problemu. Druga rzecz, to bardziej dojrzała relacja, ponieważ musimy pokonać psychologiczną trudność wyznania grzechów osobie, którą się zna. Konieczność powracania ze swoimi grzechami do takiego księdza jest często mobilizacją do większej pracy nad sobą.
Dodatkowo, stałe spowiednictwo jest połączone z kierownictwem duchowym. Zatem mamy możliwość, aby szerzej porozmawiać o naszym życiu, nie tylko w kontekście grzechów. Do tego dochodzi m.in. temat naszej drogi do Pana Boga oraz naszych relacji z innymi ludźmi.
Taka rozmowa służy też temu, by lepiej siebie zrozumieć. A gdy rozumiemy lepiej siebie to robimy mniej błędów w życiu i koncentrujemy się na pozytywnym działaniu.
*Grzegorz Kramer SJ (ur. w 1976 r.). W wieku 21 lat dołączył do Towarzystwa Jezusowego. W latach 2012-2016 był duszpasterzem powołań Prowincji Polski Południowej TJ. Dziś m.in. prowadzi popularnego vloga #BógJESTdobry.