separateurCreated with Sketch.

Zmarł ktoś bardzo mi bliski. Jak pogodzić się ze stratą?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Nie lubię powiedzenia, że czas leczy rany. Moim zdaniem pozwala jedynie z nimi żyć i przyzwyczaić się do pustki.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Po śmierci bliskiej osoby może nam się wydawać, że życie przestało mieć sens. Jako chrześcijanie powinniśmy się cieszyć, że ten ktoś mógł osiągnąć życie wieczne, ale… Jest zupełnie inaczej. Pojawia się żal, pustka, gorycz, tęsknota.

Czas nie leczy ran

W procesie żałoby trzeba przeżyć wszystkie etapy. Nie da się ich przeskoczyć. Czy całkowita akceptacja straty ukochanej osoby jest w ogóle możliwa?

Nie lubię powiedzenia, że czas leczy rany. Moim zdaniem pozwala jedynie z nimi żyć i przyzwyczaić się do pustki. Gdy zmarł mój tata, miałam niecałe 20 lat. Stracie towarzyszyła cała gama emocji, które trudno wyrazić. Powtarzałam sobie, że skończyło się wielkie cierpienie taty, co w jakimś sensie dawało pocieszenie i nadzieję. Czy po kilkunastu latach od tamtego wydarzenia jest lepiej?

Nauczyłam się żyć po stracie, uporządkowałam emocje, ale wciąż wracam do wspólnie spędzonych chwil. Tata miał wiele planów i marzeń, które dodawały mu sił do walki ze śmiertelną chorobą. Ale śmierć zabrała je wszystkie. Taty nie ma wśród nas, ale jest w moim sercu. Pragnienie szczęścia dla osoby, którą się kocha, a tym jest życie wieczne, dodaje otuchy.

Wyszedł, jak co dzień, z domu

– Ponad rok temu straciłam ukochaną mamę. Mój świat się załamał. To, że jej nie ma, napawa mnie ogromnym smutkiem i żalem. Nie ma dnia, bym o niej nie myślała, nie wspominała wspólnych chwil. Tak bardzo mi jej brakuje, jej ciepła, głosu. Żałuję, że nie mogłam być przy jej śmierci, nie trzymałam za rękę. Odeszła w nocy. Nad ranem otrzymałam wiadomość ze szpitala, że zmarła… – wspomina z płaczem Agnieszka.

– Jakiś czas temu spotkałam się z koleżanką, która straciła syna. Wyszedł, jak co dzień, z domu. Miał na chwilę pojechać do centrum handlowego. Tam zmarł. Miał niecałe 29 lat. Jego mama jest w totalnej rozsypce. Rok temu w wypadku straciła męża. Syn Mateusz był dla niej jedynym wsparciem. W takich chwilach realne i znaczące stają się słowa: Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą – mówi Joanna.

Towarzyszenie w momencie śmierci bliskich jest darem. Nie zawsze jest jednak możliwe. Z powodu tempa życia, obowiązków, nie zawsze możemy towarzyszyć umierającym przez większość dnia. Nie lubimy myśleć o śmierci jako nieuniknionej towarzyszce życia. A przecież ona, prędzej czy później, kogoś nam zabierze.

Ja każdego dnia nie płaczę, ale wyję

– Straciłam bliskiego przyjaciela. Zmagał się z białaczką. Ból rozdziera mi serce. Każdego dnia wręcz wyję, a nie płaczę. Tak bardzo mi go brakuje, naszych żartów, uśmiechu, spontanicznych akcji. Czuję, jakby umarła cząstka mnie – mówi Dominika.

Dla wierzących pomocne może być szukanie odpowiedzi na nurtujące pytania w Biblii,  modlitwie, przynależności do wspólnoty. – Kilka miesięcy temu straciłam dziecko. Dowiedziałam się też, że mąż od dłuższego czasu mnie zdradzał. Odszedł do innej kobiety. Chciałam popełnić samobójstwo. Wszyscy powtarzali, żebym wzięła się w garść. Jaką garść?! – odpowiadałam. Byłam sama. Pocieszenie znalazłam w wolontariacie. Pomagam w hospicjum, czuję się potrzebna. Musiało jednak upłynąć trochę czasu, zanim do tego dojrzałam – mówi Anna.

Życie po stracie bliskiego toczy się dalej. Uznanie tego faktu jest trudne. Dopada nas proza życia, codziennie obowiązki, które przecież trudno pogodzić z przeżywaniem żałoby. Niektórym pomaga wiara, innym zaangażowanie się wolontariat, jak Annie. Każdy ma swoją drogę.

W wieku 25 lat zostałam wdową

– Miałam 25 lat, kiedy zostałam wdową. Wiem, że to trudno sobie wyobrazić. Mój mąż zmarł na nowotwór. Walczyliśmy długo o jego życie. Przegrał z chorobą. To był koszmar. Gdy tylko usłyszałam naszą ulubioną piosenkę, płakałam. Nasza córka, która teraz ma 2 lata, nie będzie pamiętała taty. Kiedy na nią patrzę, widzę Rafała. Mój mąż nie poddawał się, więc i ja się nie poddam. To on daje mi siłę do pokonywania trudności. Ciągle o nim myślę. I nadal go kocham. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś będę potrafiła zbudować związek z kimś innym. Rafał na zawsze pozostanie w moim sercu i pamięci. Wierzę, że kiedyś znów się spotkamy. Świadomość, że on nie cierpi, łagodzi nieco mój ból. Ale brakuje mi go – mówi ze łzami Kasia.

Z utratą bliskiej osoby trzeba się oswoić. To bolesne. W dodatku, mimo upływu czasu, uczucie tęsknoty pozostaje. Warto korzystać z pomocy np. organizacji pozarządowej Nagle Sami, która pomaga w czasie żałoby po utracie bliskich osób, towarzyszy wsparciem psychologów i terapeutów.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.