Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Rafał spotkał Olę na zajęciach z grafiki komputerowej. Nie byli na tym samym roku, ale wspólne wykłady ich do siebie zbliżyły. Wkrótce dowiedział się, że Ola ma dziecko. Synka, 3-letniego Krzysia.
On – kawaler. Ona – panna z synkiem. Proza życia
Wielu mężczyzn na jego miejscu zwiewałoby gdzie pieprz rośnie. Ale Rafała dziecko nie odstraszyło. Od początku wiedział, na co się decyduje. Ten związek nie był taki, jak typowe związki. Nie było tych wszystkich podchodów, randek, romantycznych wyjść na kolację albo nocnych spacerów po mieście. Był Krzyś. I konkretna decyzja, którą musiał podjąć Rafał. Wóz albo przewóz. Zamiast romantycznej przygody – proza życia. Wzięcie odpowiedzialności za kobietę z dzieckiem.
Ślub, wspólne mieszkanie szybko przyszło. Skoro nie było podchodów, to i po co bawić się w zbędne ceregiele. Poza tym Rafał i Ola nie chcieli tworzyć rodziny korespondencyjnej, na odległość. On, w ramach pracy, wiele wyjeżdżał, później ona dostała ciekawą ofertę zagranicą.
Czy tak od razu stali się rodziną? Rafał mówi, że dziś może powiedzieć, że są rodziną. Ale to był długi proces. „Chociaż mogło się wydawać, że będzie nam łatwiej, bo z marszu weszliśmy rodzinny rytm: obiady, gotowanie, zakupy, sprzątanie, zawożenie dziecka do przedszkola".
Ona i dziecko to całość
„Nigdy nie traktowaliśmy synka jako przeszkodę. Nie sprzedawaliśmy go dziadkom, żeby wyjść na miasto czy pobyć tylko we dwoje, jak zakochana para. U nas od razu zaczęło się życie. I to dość ciężkie, z wszystkimi wyzwaniami związanymi z wychowaniem małego człowieka” – wspomina.
Kiedy dopytuję, dlaczego zdecydował się na to wszystko, mimo oczywistych trudności, z jakimi przyszło mu się zmierzyć, ucina krótko. Po męsku: „Człowiek to czuje”. Co to znaczy? „Akceptujesz taką sytuację i to dziecko w pełni, albo nie. Nie patrzysz tylko na dziewczynę, w której się zakochałeś, ale na nią i na dziecko jako całość. Masz świadomość, że tak już jest i tak będzie. Ja tego nigdy nie rozdzielałem, nie zastanawiałem się, co by było gdyby... Taka myśl nawet nie przeszła mi przez głowę” – zapewnia Rafał.
Gdyby ktoś nie chciał takiego życia, nie potrafił wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji, nie wchodziłby w taki związek. „Wiedziałem, na co się decyduję. Nie oczekiwałem, że nasze życie będzie wyglądało jak na filmie” – mówi i podaje przykład, że to trochę, jak w związku ze sportowcem. Poznajesz takiego człowieka, zakochujesz się, ale wiesz, że on będzie jeździł na treningi, zawody, że to integralna część jego życia, więc nie ubolewasz nad tym. „Nie da się pominąć człowieka. Krzyś już był i kropka” – mówi Rafał.
Bycie ojcem
Pytam, czy łatwo przyszło mu wejście w rolę taty. „Na początku nie myślałem o sobie jako o ojcu. To przychodzi z czasem. Trzeba nawiązać relację z dzieckiem. Wiele zależy od tego, czy dziecko zna prawdziwego ojca, jakie ma z nim wspomnienia” – wylicza mężczyzna. Krzyś był malutki, kiedy Rafał związał się z Olą. Nie znał biologicznego ojca. Nigdy nie było go w jego życiu. Naturalnie przyjął Rafała jako swojego tatę.
„Człowiek staje się ojcem. A o tym, że nim jest, nie świadczy wpis w akcie urodzenia, tylko bycie z dzieckiem” – mówi Rafał. Przyznaje jednak, że na początku było trudno. W końcu ominął go jeden z najciekawszych etapów w życiu dziecka, czyli pierwsze trzy lata, nieprzespane noce, ząbkowanie. „Dostał” odchowanego bobasa, który potrafił już coś powiedzieć, chodzić i samodzielnie jeść.
Dlaczego piszę o historii Rafała? Co roku przeżywamy tajemnicę Bożego Narodzenia. O ile jeszcze czasem ktoś zastanowi się nad ludzkim wymiarem trudu Maryi, o tyle rzadko kiedy patrzymy na sprawę z perspektywy Józefa. Tak po ludzku. A przecież on związał się z kobietą, która była w ciąży. I to nie z nim. Są jeszcze gdzieś tacy faceci, którzy potrafią wziąć odpowiedzialność za kobietę i nie swoje dziecko?
To ona mnie przygarnęła
Rafałowi nie bardzo podoba się porównanie do Józefa. „Jeśli już ktoś tu kogoś przygarnął, to raczej ona mnie. Kiedy kobieta z dzieckiem spotyka mężczyznę, często jest od niego o wiele bardziej zaradna życiowo. W końcu musi sama zaopiekować się sobą i malcem. Dlatego nie uważam się za bohatera. To moja żona potrafi o wiele lepiej wszystko zorganizować. Ja musiałem nauczyć się tego, co jej przychodziło naturalnie” – mówi Rafał.
„Swoją decyzję podjąłem w całkowitej wolności. Nie musiałam na siłę stawać się ratownikiem. Nigdy też nie litowałam się nad Olą ze względu na dziecko. To była nasza wspólna decyzja. Dużo trudniejsza, niż kiedy spotyka się dwoje młodych ludzi, poznaje się, a dopiero później zaczyna myśleć o dziecku” – kończy.