separateurCreated with Sketch.

Mój przyjaciel wybrał protestantyzm. Ciężka próba dla katola z krwi i kości

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Moje katolickie „ja” nie przyjmowało w ogóle do wiadomości, że ludzie mogą wierzyć w Jezusa poza Kościołem rzymsko-katolickim.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Mój przyjaciel Tomek, chociaż ochrzczony, nie bywał blisko z Panem Bogiem. Tak, przystąpił do pierwszej komunii, przyjął sakrament bierzmowania, na którym nawet byłem jego świadkiem, ale jego ścieżki raczej omijały Kościół.

Podziwiam go za jego zapał. Gdy zaczyna się czymś interesować, wchodzi w temat tak głęboko, że niejeden stary wyjadacz by się zawstydził. Ma jeszcze jedną ważną cechę. Jest otwarty na „nowe”. Nie zamyka się w swoich poglądach, tylko ciągle szuka. Potrafi rzeczowo rozmawiać i wymieniać się argumentami. Przez to jest dobrym rozmówcą, takim z podręczników o właściwej komunikacji.

Wiele godzin przegadaliśmy na temat Boga i wiary. Jako katol z krwi kości, próbowałem go czasem przyciągnąć do wiary. Ale moje starania nie przekonywały go do końca. Aż do pewnego momentu. W końcu coś w nim drgnęło. Zaczął sam zadawać pytania. Zaczął czytać Pismo Święte. Zaczął nawet modlić się na różańcu. Zaangażował się w poznawanie Jezusa na 100 procent.

Można sobie wyobrazić, w jakim stanie euforii wtedy byłem. Gość, który nastawiony był hedonistycznie do życia, zachodził w głowę, na czym by tu zrobić jakiś szemrany biznes, zaczyna się zastanawiać, że to chyba nie o „mieć” chodzi w tym życiu. No więc byłem ucieszony, jak rzadko. Podsuwałem mu książki, filmy na YouTube, żeby jeszcze bardziej go utwierdzić w jego wyborze.

Aż tu pewnego dnia dzwoni do mnie Tomek i mówi: „Rafał, musimy pogadać. To chyba jednak nie jest tak do końca, jak to w Kościele katolickim wygląda”. No i klapa. Dopiero co się chłop przekonał do Pana Boga, a już jest coś nie tak.

Spotkaliśmy się. Podczas rozmowy widać było w nim przemiany, że to nie ten sam Tomek, jakiego znałem wcześniej. No i Tomek mi mówi, że on cieszy się, że poznał Jezusa, ale nie jest przekonany do katolicyzmu. Odkrył swoje miejsce w jednym ze zborów zielonoświątkowych.

Poczułem się, jakby mi wbił nóż w plecy. To ja się produkuję, pokazuję mu, jak piękna i jedynie słuszna jest wiara katolicka, a on mi takie rzeczy… Pokłóciliśmy się wtedy bardzo. A raczej ja się pokłóciłem. I to nie z Tomkiem, ale chyba z samym sobą. Moje katolickie „ja” nie przyjmowało w ogóle do wiadomości, że ludzie mogą wierzyć w Jezusa poza Kościołem rzymskokatolickim. Uważałem, że słowo „chrześcijaństwo” jest tożsame ze słowem katolicyzm.

Cóż tu więcej pisać, byłem zatwardziałym i zamkniętym katolikiem, nie przyjmującym żadnych argumentów. Co innego Tomek, który ze stoickim spokojem próbował wytłumaczyć mi swoja decyzję. Szukał Boga i Go znalazł. Ciągle Go odnajduje w codziennym czytaniu Pisma Świętego.

Od tej newralgicznej rozmowy minęło już półtora roku. Dalej jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Tomek zaprasza mnie na nabożeństwa do siebie. Chodzę tam czasem i modlę się razem z nim i członkami jego zboru. Przez te półtora roku wiele zmieniło się w mojej głowie. Zmieniło się postrzeganie chrześcijaństwa, katolicyzmu. Poszerzyło się moje myślenie. Już rozumiem, że wszyscy jesteśmy braćmi, bo jesteśmy dziećmi tego samego Boga. Czytamy to samo Pismo Święte. Śpiewamy te same pieśni pochwalne. Kierujemy się w życiu Ewangelią.

Oczywiście, są pewne różnice doktrynalne, ale najważniejsze prawdy wiary są takie same: ojcostwo Boga, zwycięstwo Chrystusa nad grzechem i śmiercią poprzez Jego krzyż i zmartwychwstanie, ufność w przemieniającą działalność Ducha Świętego. Kiedy to wszystko sobie uświadomiłem, poczułem ulgę. Wtedy zrozumiałem też, że dopiero teraz stałem się chrześcijaninem.

Każdy papież, którego było mi dane poznać w moim krótkim życiu – a więc Jan Paweł II, Benedykt XVI oraz Franciszek – każdy z nich modlił się o jedność chrześcijan i pragnął tego. Potrzebny jest dialog, a nie kłótnia. Do tego potrzeba modlitwy.

Wiele modlitw spędziłem na rozeznaniu, jak mam podejść do decyzji Tomka. Właściwa odpowiedź nie przyszła ot tak. Biłem się z myślami przez wiele miesięcy. Jak teraz wyglądają nasze rozmowy? Dużo rozmawiamy o Bogu, o Ewangelii. Dzięki Tomkowi zacząłem regularnie czytać Pismo Święte, co wcześniej robiłem sporadycznie.

Dziękuję Bogu za to doświadczenie, wiele zmieniło w moim życiu, a zapowiadało się nieciekawie. Tak to jest z Panem Bogiem, że On ma we wszystkim swój plan, tylko trudno jest nam go czasem dostrzec.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.