separateurCreated with Sketch.

Kościół w samym środku NICZEGO. Wieś zniknęła, on pozostał. I przyciąga tłumy ludzi

Wracaliśmy z Orzechowa zamyśleni. Jak gdyby Bóg chciał nam przypomnieć, że nie wolno tracić nadziei. Nawet, gdy jesteśmy w środku niczego.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Niedziela. Powoli zbliża się południe. Wraz z mężem jedziemy krętą drogą wśród gęstych, warmińskich lasów. Zza drzew wyłania się jezioro. Jego tafla lśni w słońcu. Mijamy bory sosnowe i lasy świerkowe. Niespodziewanie wyrasta przed nami… kościół. Tak, to nie pomyłka. Kościół w samym środku NICZEGO.

Zaraz, zaraz… Kościół w środku lasu? I dlaczego właściwie nikogo tutaj nie ma?

Cóż, witamy w Orzechowie. Niezwykłym miejscu, którego historia chwilami może zasmucić. Aby po chwili tchnąć w nasze serca nadzieję.

Opuszczona wieś

Orzechowo znajduje się na Warmii, około 30 kilometrów na południe od Olsztyna. Wieś powstała w 1575 roku. Jest otoczona jeziorami, lasami oraz… bagnami. Co najciekawsze, mieszkają tu zaledwie cztery osoby! A konkretnie leśniczy z żoną i dwójką dorosłych synów. Wiele lat temu była tu osada młyńska, zamieszkiwana przez kilkadziesiąt osób. Niestety, w czasach PRL wieś niemal wymarła. Komunistyczne władze dążyły do jej likwidacji i przejęcia gruntów pod tereny łowieckie. To się jednak nie udało. A w 2001 roku parafia została reaktywowana.

Tłumy w lesie

Zatrzymujemy się przed kościołem z czerwonej cegły. I nie wierzymy własnym oczom. Ze świątyni wychodzą… prawdziwe tłumy. Pytamy: jak to możliwe? Przecież, poza leśniczym, nikt tutaj nie mieszka.

Wchodzimy do środka, chcąc poznać odpowiedź. Natychmiast zauważamy dwa piękne żyrandole w kształcie dzwonów. Jeden, drewniany – ku czci  mieszkańców poległych w I wojnie światowej. Drugi, wykonany z poroży jeleni, jest darem od koła łowieckiego.

Podziwiamy piękny ołtarz, neogotycki konfesjonał i organy. Oglądamy witraże przedstawiające sceny z życia patrona świątyni – Jana Chrzciciela. Czegoś takiego nie spodziewaliśmy się w środku lasu.

Ale to historia wsi i jej mieszkańców nadaje temu miejscu naprawdę wyjątkowy charakter. Bo choć można przecież znaleźć w okolicy piękniejszy kościół, to jednak tutaj przybywają tłumnie mieszkańcy okolicznych miejscowości. I nie tylko.

Prymas Tysiąclecia na wakacjach

Uroki tego niezwykłego miejsca doceniał też Prymas Tysiąclecia – kardynał Stefan Wyszyński. Przebywał w Orzechowie w sierpniu 1953 roku – zaledwie miesiąc przed internowaniem. Choć spędził tu tylko dziesięć dni, Orzechowo zrobiło na nim nie lada wrażenie. Tak wspominał to miejsce w swoich zapiskach:

Wioska jest niemal w połowie wyludniona, położona uroczo. Ile tu jest w lasach jezior, trudno obliczyć. Niektóre cudowne jak jezioro Pluszne. Świetne i inne. W którąkolwiek stronę nie wyjdzie się z Orzechowa, zawsze można trafić, w odległości pół do dwóch kilometrów, na jezioro otoczone lasem.

Nadzieja w środku niczego

My także byliśmy pod ogromnym wrażeniem. Wracaliśmy z Orzechowa zamyśleni. To miejsce jest tak pełne symboliki, że zmusiło nas do głębszej refleksji. Tej miejscowości, tego kościoła miało nie być. Ale jest. I wciąż przyciąga tłumy – nawet większe niż kiedyś. Mimo tak potężnych przeciwności. Jak gdyby Bóg chciał nam przypomnieć, że nie wolno tracić nadziei. Nawet gdy jesteśmy w środku niczego.