Na szczycie Araratu Bóg składa obietnicę, którą wypełni na Golgocie. Nie zrezygnuje ze mnie za żadną cenę. Ocali wbrew wszystkiemu.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Hymn zeszłorocznych Światowych Dni Młodzieży zaczynał się słowami: Wznoszę swe oczy ku górom, skąd przyjdzie mi pomoc? Pomoc mi przyjdzie od Pana (Psalm 121). Post to czas wspinaczki na górę ukrzyżowania, gdzie Pan rzeczywiście przyszedł nam z pomocą. Golgota należy jednak do całego pasma biblijnych gór, a każda z nich odsłania część prawdy o tym, w jaki sposób On nas ratuje.
Pierwsza biblijna góra to Ararat, na którym pod koniec potopu osiadła arka Noego. Jesteśmy w ósmym rozdziale Księgi Rodzaju. Po czterdziestu dniach nieustannej ulewy, która przyniosła zagładę wszystkiemu, co nie zostało spakowane do arki i po kolejnych stu pięćdziesięciu dniach dryfowania po bezkresnej przestrzeni superoceanu łódź Noego zatrzymała się wreszcie w miejscu. Jest nim wierzchołek Araratu.
To dwuszczytowy masyw górski w dzisiejszej zachodniej Turcji, nieopodal granicy z Iranem i Armenią. Niższy szczyt to niemal czterotysięcznik, a wyższy wznosi się na wysokość ponad pięciu tysięcy metrów nad poziomem morza. Jego wysokość względna wobec otaczającej masyw równiny jest większa niż w przypadku Mount Everestu i naprawdę robi wrażenie. Nic dziwnego, że autor biblijnego przekazu uznał go za pierwszy szczyt, który musiał wyłonić się z opadających wód potopu.
Mamy za sobą różne życiowe ulewy. Może właśnie przetrwałeś kolejny monsun i znów dryfujesz w poszukiwaniu stałego lądu. Noe też dryfuje i nie ma pojęcia, kiedy to się skończy. Bóg nie uprzedził go, ile to potrwa. Miesiąc, rok, całe lata? Szorująca o szczyt Araratu arka mówi nam, że to Bóg decyduje o czasie naszego dryfowania. Często mamy do Boga pretensje o czas – że coś za szybko, za długo, za wcześnie, za późno. Jednak nasz czas należy do Niego. Do arki zaufania wchodzimy na ślepo, wierząc że ten który zamyka za nami jej drzwi, otworzy je we właściwym momencie. Na Golgocie Jezus wejdzie na ślepo w ciemność śmierci, wierząc że w odpowiedniej chwili moc Ojca odsunie grobowy kamień.
Arka osiada na szczycie Araratu, ale Noe i jego bliscy nie od razy wychodzą na wolność. Wody jeszcze nie opadły. Czeka ich długie oczekiwanie w bezruchu. Może ty także utknąłeś na jakiejś życiowej mieliźnie i nie wiesz jak się z niej ruszyć. Ten bezruch, ta bezradność są chyba jeszcze gorsze od poprzedniego dryfowania. W oczekiwaniu na wyzwolenie Noe posyła najpierw kruka, a potem gołębicę. To ona za drugim razem przyniesie mu oliwkowy listek, znak pokoju i ocalenia. Kruk narzekań i zniechęcenia, albo gołębica modlitwy – znak Ducha. Ode mnie zależy, które z nich poślę z dna mojej bezsilności. Jednak tylko Duch wytrwale posyłany w modlitwie do Ojca przyniesie mi żywą wieść o wolności. Być może ten bezruch, w którym utknąłem jest po to, bym wreszcie zaczął wołać o Ducha.
Po wyjściu z arki Noe składa Bogu ofiarę, a Bóg zawiera z nim przymierze. Przymierze nieodwołalnej miłości. Różne rzeczy mogą się wydarzyć. Różne nieszczęścia, wypadki, grzechy. Ale On nie wycofa swojej miłości. Nie machnie na mnie ręką. Nie odpuści. Na szczycie Araratu Bóg składa obietnicę, którą wypełni na Golgocie. Nie zrezygnuje ze mnie za żadną cenę. Ocali wbrew wszystkiemu. Znakiem przymierza z Araratu była tęcza. Znakiem przymierza z Golgoty jest krzyż Jezusa, który przypomina, że choć człowiek jest winny, to Bóg jest wierny. Wpatrujemy się w krzyż, adorujemy go, bo on mówi, że nic nas nie oderwie od miłości Tego, który na nim umarł.