separateurCreated with Sketch.

Nie trzeba być milionerem, by poczuć, jak smakuje egzotyczny świat podwodnego Ekwadoru

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

To jedno z piękniejszych wybrzeży Ameryki Południowej. Poznajcie Galapagos za… 30 baksów!

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Lecąc do niewielkiego latynoskiego Ekwadoru najprawdopodobniej przyjdzie nam lądować na największym z tutejszych lotnisk. Na lotnisku położonym 350 km w linii prostej na południowy zachód od stolicy państwa, Quito. Wreszcie: na lotnisku, którego nazwy nie sposób białemu przybyszowi wymówić – Guayaquil. I gdy wreszcie odbierzemy bagaż, wyjdziemy z hali przylotów z pewnością w niedługim czasie zaczepi nas któryś z głośnych tutaj chłopców, uganiających się od jednego turysty do drugiego, z garścią kolorowych ulotek w dłoni. Gdy ujrzy najmniejszy choćby objaw zainteresowania u słuchacza, marny nasz los.

– Amigo, specjalnie dla ciebie! Wiem, po co tu przyjechałeś! – będzie krzyczał wciskając nam ulotkę, przedstawiającą leniwe żółwie na tle powulkanicznego krajobrazu.

– Nie, nie… Dziękuję…

– Ależ nie ma za co! Nie dziękuj! Nie sposób być w Ekwadorze i nie zobaczyć najcudowniejszego archipelagu świata! No, nie sposób! – trzeba przyznać, że młody będzie naprawdę niezły w tym, co robi.

I w końcu siłą rzeczy rzucimy okiem na zdjęcia z wręczonej nam nachalnie ulotki. W tym momencie przed oczami słuchacza pojawi się najpewniej fascynująca wizja spacerów pomiędzy żółwiami, gekonami, pingwinami, legwanami i innym cudacznymi zwierzętami. I ten tytuł na górze ulotki: „Galapagos”. Pewnie, że tak! Ta nazwa elektryzuje. Zwłaszcza, gdy jest się tak blisko: zaledwie 1200 km na wschód od przesławnych wysp. Znikąd na świecie nie będzie już bliżej.

I właśnie wtedy, gdy oczyma wyobraźni widzisz już siebie na tej zamieszkiwanej przez wiekowe żółwie, czy półmetrowe pingwiny wyspie, z ust chłopca pada najważniejsza informacja.

– Amigo, nie dziękuj. Specjalna oferta – tylko dla ciebie. 800 dolarów…

– Za ile?

– Dwa dni na miejscu. To dużo czasu.

– Tak, i jeszcze więcej pieniędzy – oddajemy smutno ulotkę.

Macki spadają na oczy. Zaczyna się rzeczywistość. Na Galapagos raczej nie polecimy.

Troszkę szkoda. Niebiańska wizja sielankowych spacerów pośród egzotycznej flory właśnie się urwała. Jakby nie patrzeć, te 800 dolarów to przecież worek pieniędzy. Zwłaszcza za kilka dni na wyspie. Ale, ale… Istnieje inne wyjście. Oczywiście, nie powie nam o nim ów sprytny chłopiec – naganiacz lotniskowych agencji turystycznych.

O co chodzi? Otóż niedaleko stąd, jakieś 150 na północny-zachód, rozciąga się jedno z piękniejszych wybrzeży Ameryki Południowej. Wskutek mnogości zamieszkujących okoliczne wody stworzeń nazywane jest przez lokalną społeczność „Galapagos dla ubogich”. I jeszcze jedno. Jadąc tutaj z pewnością nie wydamy 800 dolarów…

To okolica ekwadorskiego Puerto López z okoliczną wysepką Isla de la Plata. Wycieczka po tej ostatniej to prawdziwa uczta dla ornitologów. Zobaczą tu choćby: albatrosy, fregaty, rajskie ptaki oraz tzw. boobies – niezwykle zabawne ptaki o charakterystycznych odnóżach w kolorze nigdzie indziej nie spotykanego błękitu bądź czerwieni. Z rejs na Isla de la Plata zapłacimy ok. 30 dolarów. Zatem 770 dolarów zostało w kieszeni. Ufff…

Gdy będziemy przeliczać odliczoną kwotę dla sternika naszej łodzi, obok nas przepłynie ławica maleńkich ryb. Czarne, żółte, granatowe. Od palety kolorów aż kręci się w głowie. W szczelinach podwodnych skał znajduję ukryte rozgwiazdy. Myślę sobie, że wyobraźnia dobrego Boga stwarzającego to wszystko nie miała granic.

Tak. Wizyta na Galapagos zdecydowanie może poczekać. Ten chłopak na lotnisku i tak tam będzie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!