Pewnie nawet nie odważyłabym się napisać powyższego zdania, gdyby nie spotkania z żonami, które skarżą się, że mężowie zdradzają je z telewizorem, gdyby nie opowieści mężów, którzy mówią, że żonę bardziej interesuje postać przystojnego aktora niż to, co wydarzyło się u niego w pracy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nie mamy telewizora od początku małżeństwa. Pierwsza reakcja gości to zaskoczenie. Potem jest chwila milczenia i nieśmiałe pytanie: „A dlaczego?”. Zaoferowano nam nawet, że dostaniemy telewizor w prezencie, abyśmy tylko nie krzywdzili dzieci brakiem bajek.
Dlaczego nie mamy telewizora? Nasz podstawowy zestaw odpowiedzi:
- Przy naszym trybie życia oglądanie telewizji byłoby morderstwem dla naszych relacji. Mamy sporo zajęć i czasu wolnego jak na lekarstwo. I mówię to z ręką na sercu. Jak mogłoby wyglądać nasze życie? Mamy chwilę i nie mamy tematu do rozmowy? Pyk – kciuk w akcji. Dzieci grymaszą? Pyk – kciuk w akcji.
- Mielibyśmy wymówkę, że nie mamy czasu się modlić… bo zawsze jest coś ciekawego do obejrzenia.
- Kontrolujemy to, co włączamy naszym dzieciom.
Tak naprawdę jednak plusów braku telewizora w naszym domu dostrzegamy więcej. W sumie dopiero teraz zobaczyłam, że brak czegoś daje jakby jaśniejsze myślenie w danej kwestii. Zaskakujące, że Ojcowie Pustyni, nie żyjąc w świecie, doskonale uchwycili problemy świata i podali światu rozwiązania. Z brakiem telewizora jest podobnie… Są cztery podstawowe powody, by nie mieć telewizora (lub korzystać z niego z umiarem):
- By mieć władzę nad swoim życiem
Wcześniej nie widziałam, jak telewizor przyciąga. Chętnie włączałam go w czasie odpoczynku. Gdy go nie mamy, pojawiając się „w gościach”, kiedy telewizor jest wyłączony, widzimy, że pierwsze co się dzieje to proponowanie: „włączymy dzieciom bajki”, „w tle” puścimy jakiś film, zobaczymy, jak rozwiązała się arcyważna kłótnia polityków, itd.
Jako Polacy oglądamy telewizję ponad 4 godziny dziennie. Czy naprawdę mamy władzę nad naszym życiem w tym czasie?
- By nauczyć się słuchania i trwania w ciszy
Znacie obrazek mamy w kuchni i włączonego telewizora w pokoju „aby tylko coś grało”?
W domu bez telewizora usłyszysz raczej radio, audiobook, gwar rozmowy lub ciszę. Dostrzegam, że bardziej jesteśmy nastawieni na słuchanie – książek, piosenek, konferencji, ale i siebie nawzajem. Nawet cisza nie przeszkadza nikomu, bo jesteśmy do niej przyzwyczajeni.
- By mieć więcej czasu (dosłownie) + GRATIS
To moje ulubione. Nie mamy czasu na modlitwę, na rozmowę z mężem po powrocie z pracy, na telefon do koleżanki. Znamy jednak wszystkie wieści z serialowego życia, a treść reklam recytujemy bez zająknięcia. „Nie mamy czasu” – to chyba najgorsza choroba naszego wieku. O. Wiliam Fryderyk Faber w „Postępie duszy” pisze, że w ich wieku to jest taki pośpiech, taka gonitwa…dodam, że on to pisał w połowie XIX wieku. Skoro w XIX wieku ludzie nie mieli czasu, to czy to nie jest po prostu wymówka? Aby wyleczyć się z choroby „nie mamy czasu” wyrzuciliśmy z życia telewizor.
Oczywiście, że oglądamy z mężem filmy. Nazywamy to sobie „domową randką w kinie”. Odpalamy wtedy VOD lub wykupujemy film on-line. Dobieramy film dokładnie taki, na jaki mamy ochotę, który odpowiada naszym gustom, a nie taki, jaki jest teraz na Polsacie czy w TVP. I tu jest ten GRATIS: już sama forma domowej randki zupełnie inaczej nas nastawia, bo przecież dyskutujemy, co obejrzymy, wybieramy odpowiedni dzień, kiedy mamy mniej innych zajęć. Mamy okazję do podzielania się swoimi przemyśleniami. W centrum nie jest „pyk-kciuk w akcji”, a nasza rozmowa.
- By być kreatywnym i pełnym energii
W czasie oglądania telewizji ćwiczymy sfery mózgu, które odpowiadają za bierny odbiór. Te, które odpowiadają za kreatywność w tym czasie nie pracują, nie są rozwijane. Stajemy się odbiorcami i pozbawiamy się możliwości rozwijania swojej pomysłowości. Widzę po sobie, że kiedy jestem u rodziców, włączam synowi bajki, aby np. porozmawiać w spokoju z mamą. U nas w domu w to miejsce muszę zorganizować mu jakąś kreatywną zabawę, by zajął się nią przez chwilę. Zawsze jest to największa frajda 🙂 (I wyzwanie).
Czy ci bez telewizora są lepsi?
Absolutnie NIE. Nie powinno być takich kategorii. Można mieć telewizor i kontrolować czas korzystania z niego, wykorzystywać go do odkrywania świata. Można nie mieć telewizora i non stop przeszukiwać YouTube’a, z laptopa ustanowić sobie jedynego „rozmówcę”. Dzielę się tylko swoim doświadczeniem życia BEZ i nie ukrywam, dobrze mi z tym „bez”. Mam wrażenie, że tym małym wyrzeczeniem pozbyliśmy się z domu kilku potencjalnych problemów.
Mój mąż nie siądzie przed telewizorem po powrocie z pracy. Bawi się wtedy z dziećmi. Ja nie „zakocham się” w serialowym życiu i nie będę narzekać na brak wrażeń 😉 Pewnie czekają na nas inne zagrożenia, ale tego nigdy się ustrzeżemy.
Moda czy już rewolucja?
Ponad 700 tysięcy domostw w Polsce nie ma już telewizora, ale liczba ta rośnie. Głównie to młodzi ludzie rezygnują z telewizora. Przemawia za tym ich biegłość posługiwania się Internetem, ale też chęć lokowania wolnego czasu w aktywności i relacje.
Nasi przyjaciele po pierwszej wizycie u nas wysłali nam wiadomość, że oni też tak spróbują. Kiedy ich odwiedziliśmy w salonie była kanapa i fotele, było tradycyjne miejsce na telewizor. My siedzieliśmy na tych kanapach, ale w miejscu telewizora leżało już Pismo Święte, stał krzyż i figura Matki Bożej. Było głośno, ale to na skutek naszych rozmów. 🙂 Telewizor znalazł innego właściciela, a po nim zostały tylko dziury po śrubach.
Wspólnie: obok siebie czy razem?
Mieszkając w jednym domu, nie rozmawiamy, nie szukamy tego, co nas łączy, a to, co robimy wspólnie ogranicza się często do… wspólnego oglądania telewizji.
Pewnie nawet nie odważyłabym się napisać powyższego zdania, gdyby nie spotkania z żonami, które skarżą się, że mężowie zdradzają je z telewizorem, gdyby nie opowieści mężów, którzy mówią, że żonę bardziej interesuje postać przystojnego aktora niż to, co wydarzyło się u niego w pracy. I tak oto te małżeństwa zasypiają wieczorem, nakrywają się jedną kołdrą, mieszkają w jednym domu, ale mijają się, przechodzą obok i tyle z ich „wspólnego bycia razem”.
Przykre jest to, że kiedy odwiedza nas rodzina, my robimy im miejsce na kanapie i zapraszamy do wspólnego obejrzenia serialu, „bo dzisiaj ma się okazać, kto okradł, zdradził, wygrał”. Potem wspominamy, że Jolka i Piotrek faktycznie u nas byli, ale co u nich słychać…?
Widzę, że z telewizorem za dużo mogłabym stracić. Nie chcę zdradzać męża czy synów z serialowym panem z ekranu. Wolę żyć swoim życiem. Czasami może przewidywalnym i cichym, ale własnym, niepowtarzalnym i z jedynym w swoim rodzaju scenariuszem.
Czytaj także:
7 sposobów na wieczór bez telewizora