Na początku śmiała się z niego cała wieś. „Rysiek, z nami się nie napijesz?”. A on pobił rekord Guinessa – w 366 dni przebiegł 366 maratonów. I już nie pije.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na początku śmiała się z niego cała wieś. „Rysiek, z nami się nie napijesz?”. A on uparcie twierdził, że swoje już wypił. Dziś wielu z tych, którzy na biegającego rolnika reagowali salwami śmiechu już nie ma. Zapili się. A on pobił rekord Guinessa – w 366 dni przebiegł 366 maratonów.
Ryszard Kałaczyński – rolnik z Wituni, małej wsi w województwie kujawsko-pomorskim. Niepijący od 15 lat alkoholik. Choć twierdzi, że jeszcze nie jest trzeźwy, bo wciąż drażnią go leżące na chodniku kapsle od butelek po piwie.
Ma 57 lat i na swoim sportowym koncie tyle medali i dyplomów, że mógłby z powodzeniem wytapetować nimi swoje biuro. Choć nie jest ono jego głównym miejscem pracy. Dzień zaczyna od karmienia świń i wyrzucania gnoju. Potem zakłada sportowe buty i biegnie. Zazwyczaj 42 km.
Rekord Guinessa to nie jedyne osiągnięcie rolnika z Wituni. Przebiegł ponad 90 maratonów, 25 ultramaratonów, 11 razy brał udział w najtrudniejszym biegu świata: 246-kilometrowym greckim Spartathlonie, przebiegł Polskę na trasie z Zakopanego do Sopotu – pokonał 800 km w siedem dni. Jest też czterokrotnym mistrzem Polski Masters w podnoszeniu ciężarów weteranów.
To imponujące rekordy, choć na początku wcale nie było łatwo. Problem z alkoholem Rysiek „odziedziczył” po ojcu i wujku. Oni się zapili. On postanowił przerwać to błędne koło i zgłosił się na terapię w ośrodku uzależnień w Bydgoszczy. Na oddziale zamkniętym spędził dziewięć tygodni. Potem przez osiem lat jeździł na spotkania grupy AA.
– Parę lat temu wstydziłem się o tym opowiadać. Ale teraz jest moda na niepicie, na sport i mam odwagę. To choroba, z której można wyjść. Jak? Musi się znaleźć ktoś, kto pokaże, że życie bez alkoholu potrafi dawać przyjemność. Miałem szczęście, że trafiłem na doktor Filek z Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Więcborku. To ona mi powiedziała, że bycie trzeźwym alkoholikiem jest darem od Boga. Mam dwa spojrzenia na świat i sam mogę drogę wybrać. Ale nie ma co szarpać obu furtek. No i zatrzasnąłem tę, która miała napis: alkohol – powiedział w wywiadzie dla „Travelera”, który w 2015 roku jego osiągnięcia uznał za „Wyczyn Roku”.
W wytrwaniu w trzeźwości wspierali go inni biegacze. Kiedy rozpoczynał bicie rekordu Guinessa (366 maratonów w 366 dni), na Facebooku powstała strona, zachęcająca do przyłączenia się do codziennych maratonów Ryśka.
Inicjatorzy akcji „Pobiegnij z Rysiem” zaproponowali kilka wariantów włączenia się w pomoc. I tak można było albo pobiec w jednym z 366 maratonów promujących zdrowy styl życia bez nałogów – akcja była profesjonalna, biegacz dostawał nie tylko koszulkę z numerem startowym, ale także jego wynik był zarejestrowany w bazie danych Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Można też było pobiec rekreacyjnie, bez rejestracji, po prostu promując zdrowy styl życia i pokazać, że chce się pokonać własne słabości związane z nałogami.
A kto nie czuł się na siłach, by wskoczyć w spodenki i sportowe buty, mógł wziąć udział w wydarzeniu on-line, zachowując abstynencję przez cały czas trwania projektu, czyli przez 366 dni. „Jeśli wytrwasz, zwyciężysz w maratonie trzeźwości z własnym nałogiem” – zachęcali organizatorzy akcji wspierającej Ryśka.
Dziś to on wspiera innych. Biega nie tylko dla siebie. Zaraża pasją, także mieszkańców swojej wsi, którzy parę lat temu szczerze się z niego śmiali. Dziś szczerze go podziwiają i jeżdżą z nim na maratony.
Przyjeżdżają też do niego alkoholicy, narkomani, ludzie z problemami, a on myśli o założeniu grupy terapeutycznej. W końcu dobrze wie, z czym się zmagają i jak można im pomóc.
Pod koniec marca ukazała się jego książka „Wytrwać w biegu”, w której opisuje swoją historię i udowadnia, że warto przekraczać siebie.