Pismo Święte jest święte do tego stopnia, że nawet nie trzeba go święcić. O żadnej aplikacji, smartfonie czy tablecie czegoś takiego nie słyszałem.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Pan Bóg dał człowiekowi rozum, by z niego korzystał. Jeśli człowiek wynalazł taki sprzęt, który jest nośnikiem Słowa Bożego, to jak Panu Jezusowi ma to przeszkadzać? Gdyby Pan Jezus zabronił tego, to do tej pory pewnie rozwijane byłyby zwoje papirusu, by czytać Pismo Święte, jak to było w czasach, gdy On chodził po Izraelu”. To jedna z opinii w internetowej dyskusji nad słusznością modlitwy Słowem Bożym, gdy nośnikiem jest jakieś urządzenie mobilne. Jedni widzą zgrzyt, inni nie. Ja widzę.
Zawiedzie się jednak ten, kto spodziewa się potępieńczego ataku na programistów wszelkiej maści, którzy zamachnęli się na Słowo Boże wtłaczając je w nasze bezbożne smartfony. Sam za owych programistów chwalę Pana.
W czym więc problem? W tym, że trudno po skończonej modlitwie Słowem ze czcią pocałować smartfona. Trudno trzymać go na poczesnym miejscu w domu i traktować z szacunkiem jako zawierający święte Słowo. Zwłaszcza, że za chwilę może się na nim pojawić sms z pytaniem czy idziemy na piwo.
Papirus przeminął, bo wynaleziono kodeks. Kodeks (obecna forma wszystkich tradycyjnych książek) być może kiedyś zostanie całkowicie wyparty przez e-booki. W imię tych procesów zdarzają się głosy, że również w przypadku Słowa Bożego nośnik tak naprawdę nie ma znaczenia. Otóż nośnik, w momencie wkroczenia w naszą codzienność mobilności na każdym kroku, w przypadku Słowa Bożego zaczął mieć przeogromne znaczenie. Bo to Słowo, tak samo jak Jego Autor – Jedyny Bóg, lubi wyłączność i mając nośnik, bardzo by chciało mieć go tylko dla siebie.
Czytaj także:
Franciszek: Czytajmy Pismo Święte tak często, jak sięgamy po komórkę
Jak pisał w tygodniku „Idziemy” profesor teologii Michał Wojciechowski, „Pismo jest święte dlatego, że zawierając Słowo Boże, stanowi odblask Bożej świętości”. Czy czujemy zgrzyt, kiedy w ślad za tymi słowami powiemy: „Aplikacja jest święta dlatego, że zawierając Słowo Boże, stanowi odblask Bożej świętości”?
Sami autorzy najpopularniejszej w Polsce aplikacji ze Słowem Bożym piszą na swojej stronie internetowej: „Oddajemy w Twoje ręce bezpłatną aplikację z tekstem Pisma Świętego Biblii Tysiąclecia”. Jeśli coś zawiera tekst Pisma Świętego nie znaczy, że jest Pismem Świętym. Warto zdawać sobie sprawę z tej subtelnej różnicy.
Nie chcę jednak nikogo namawiać do odinstalowywania Biblii z telefonu. Kiedy nie mam jej pod ręką w tradycyjnej formie, korzystam z urządzenia, które dzięki iluś tam liniom kodu komputerowego daje mi możliwość „zaocznego” zajrzenia do Pisma Świętego.
Zdziwiłem się, gdy dostałem moje pierwsze Pismo Święte i zaniosłem je do księdza, by je pokropił święconą wodą. Dowiedziałem się, że Pismo Święte jest święte do tego stopnia, że nawet nie trzeba go święcić. O żadnej aplikacji, smartfonie czy tablecie czegoś takiego nie słyszałem.
Aplikacja mobilna jest świetnym wyjściem, gdy chcemy znaleźć lub przypomnieć sobie jakiś fragment Biblii. Nikt też nie powinien się gorszyć, jeśli pomodlimy się Słowem przy pomocy smartfona, nie mając możliwości posłużenia się Pismem Świętym. Jednak w momencie, gdy mamy je w zasięgu i chcemy modlić się Słowem Boga, odłóżmy na bok zabawki i bierzmy do rąk świętość.
Czytaj także:
Biblia, która wyłoniła się spod gruzów World Trade Center