separateurCreated with Sketch.

Corrie ten Boom. Więźniarka, która chciała nauczyć swoich oprawców miłości

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ewa Rejman - 26.04.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Rodzina Corrie ukrywała w czasie wojny Żydów. Kobieta trafiła wraz z siostrą do Ravensbrück. Później jej misją stało się pokazanie ludziom, że nie ma czeluści, która byłaby dla Niego za głęboka.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Przez prawie pięćdziesiąt lat Corrie ten Boom wiodła spokojne, szczęśliwe życie. Prowadziła w centrum Haarlem w Holandii wraz z ojcem i siostrą sklep zegarmistrzowski. Zajmowała się domem, otwierała go dla tych, którzy potrzebowali pomocy i dla tych, którzy potrzebowali się po prostu „wygadać”, bo wiedzieli, że tu zawsze zostaną z życzliwością wysłuchani. Pasję do wymagającej cierpliwości i dokładności pracy przy zegarach odziedziczyła po ojcu, który tak wciągał się w swoje zajęcie, że zapominał brać zapłaty od klientów. W niemal idylliczny krajobraz wkracza II wojna światowa.

 

Kryjówka

Rodzina ten Boom podejmuje decyzję, która dla nich jest oczywista – ich dom od tej pory stanie się schronieniem dla tych, którym grozi niebezpieczeństwo. Przebudowują pokój Corrie, stawiając fałszywą ścianę i w tej kryjówce chowają najpierw członków ruchu oporu, a potem Żydów. Zależy im, żeby ludzie, których ukrywają mogli wieść życie jak najbardziej zbliżone do normalności, dlatego ustanawiają specjalny „system ostrzegania” i kiedy ktoś stoi na czatach, ze swoimi podopiecznymi celebrują nawet żydowskie święta.

Wydaje się, że wszyscy przetrwają – jeszcze trochę, wojna musi się wreszcie skończyć, znowu będzie jak dawniej. W lutym 1944 roku zostają jednak zdradzeni. Mężczyzna podający się za Żyda szukającego pomocy okazuje się niemieckim prowokatorem. Cała rodzina i wszyscy, których ukrywali, zostają aresztowani i wtrąceni do więzienia w Scheveningen.


Stanisława Leszczyńska
Czytaj także:
Położna z Auschwitz. Historia kobiety, która przyjęła w obozie ponad 3 tys. porodów

 

Kawałek Nieba

84-letni ojciec umiera w więzieniu, a Corrie wraz z siostrą Betsie trafiają do kobiecego obozu koncentracyjnego Ravensbrück, gdzie przebywa ok. 35 tysięcy kobiet. Stają się więźniarkami numer 66729 i numer 66730. Corrie i Betsie pracują w fabryce Siemensa. Codziennie, przez jedenaście godzin, muszą pchać ciężki wózek do bocznicy kolejowej, przeładowywać do niego metalowe sztangi i wracać z powrotem. Po pracy jako zapłatę dostają chochlę ohydnej zupy.

Kłótnie wśród skrajnie wycieńczonych kobiet wybuchają o byle drobiazg. Podczas porannych apeli o czwartej nad ranem więźniarki zasypiają na stojąco, ale mimo to siostry ten Boom proponują im wspólne spotkania modlitewne przed pójściem spać. Wiele z nich przychodzi.

W baraku numer 28 katoliczki odmawiają po łacinie Magnificat, potem luteranki szeptem śpiewają hymn, następnie ze swoimi pieśniami dołączają kobiety Kościoła Prawosławnego. Corrie i Betsie czytają cudem przemyconą do obozu Biblię, której słowa tłumaczy się na niemiecki, francuski, polski, rosyjski, czeski i podaje dalej z ust do ust. Kawałek Nieba na okrutnej ziemi.



Czytaj także:
Co nam mówią męczennicy totalitaryzmów?

 

Nauczyć oprawców miłości

„Czy po wojnie, po wszystkim, co dzieje się w obozach koncentracyjnych będzie jeszcze możliwe, aby być dobrym dla innych?” – pyta Corrie, widząc wyniszczonych współwięźniów. Betsie patrząc na ich oprawców, odpowiada: „Oczywiście, kiedy to wszystko się skończy, musimy im pokazać, jak wspaniała jest miłość!”.

Stan zdrowia Betsie bardzo się pogarsza. Kaszle krwią, każda godzina ciężkiej pracy jest torturą. Ma 38,9 stopni gorączki, a to zdecydowanie za mało, żeby dostać zwolnienie. Kiedy nie może już utrzymać się na nogach, a gorączka przekracza wymagane minimum 40 stopni, trafia do „szpitala”, bardziej zasługującego na miano umieralni.

Corrie chce jeszcze porozmawiać z siostrą, ale ta mówi już z wielkim trudem. „Musimy pokazać ludziom, czego nauczyłyśmy się tutaj. Musimy im powiedzieć, że nie ma tak głębokiej czeluści, która byłaby dla Niego za głęboka. Będą nas słuchać, ponieważ byłyśmy tutaj” – to jest jej ostatnie przesłanie przed śmiercią.



Czytaj także:
Trzyletnia Luda. Najmłodsza więźniarka Auschwitz

 

Nowe życie i nowe owoce

Czternaście dni po śmierci siostry Corrie zostaje zwolniona z obozu, mimo że nie podejmowała ku temu żadnych starań, nie miała nikogo ważnego, kto by się za nią wstawił i mimo że takie przypadki praktycznie się nie zdarzały. Podobno do zwolnienia doszło wskutek „urzędniczej pomyłki”. Tydzień później wszystkie kobiety z jej grupy zostają zagazowane.

Po wojnie Corrie zajmuje się zakładaniem domów opieki dla ludzi zniszczonych wojną, dla ocalałych z obozu, dla żołnierzy, osieroconych dzieci, okaleczonych w nalotach bombowych. Odkrywa, że poranionym ludziom ukojenie przynosi praca w ogrodzie, sadzenie roślin i obserwowanie, jak wbrew wszelkim przeciwnościom rodzi się nowe życie.

Przebacza swoim oprawcom. Dla Holendrów, którzy w czasie wojny współpracowali z Niemcami, a po wojnie byli wykluczeni ze społeczeństwa, stwarza osobny dom opieki. Wierzy, że zła gleba, jeśli się ją otoczy troską, też może wydać dobre owoce, a jak pisała bł. Natalia Tułasiewicz – Polka, która zginęła w Ravensbrück – „lilie rosną nawet na bagnie”.

*Korzystałam z książki Corrie ten Boom pt. „Bezpieczna kryjówka”, wyd. Mądra Książka



Czytaj także:
Oberlangen. Obóz jeniecki dla morowych panien

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.