Kiedy zaczynamy uznawać, że mamy prawo się wstydzić i uczymy się to robić w adekwatny sposób, to odzyskujemy kontrolę nad naszym życiem.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedy słyszymy słowo wstyd, przychodzą nam do głowy czerwone policzki, stres, ocena, krytyka, wyśmianie. To uczucie, które nie kojarzy się dobrze, ale tak naprawdę jest normalną, zdrową emocją, bardzo potrzebną do tego, żeby wiedzieć, gdzie są granice nasze i innych ludzi.
Wstyd chroni naszą prywatność i intymność. Pozwala uświadomić sobie, że jesteśmy tylko ludźmi i mamy swoje słabości. Dzięki wstydowi możemy doświadczać pokory, czyli świadomości własnych ograniczeń, a co za tym idzie zgadzać się na to, że nie wiemy wszystkiego i że jest to całkowicie normalne.
Wstyd motywuje do zmiany, dzięki niemu możemy odczuwać, że czegoś nam brakuje, że coś nam nie odpowiada, że nie realizujemy swoich potrzeb, czy nie żyjemy zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Wstyd zdrowy czy toksyczny
Ten pierwszy jest wrodzony i naturalny, motywuje i ochrania. Warto sobie z niego zdawać sprawę, by móc się nim w wolności posługiwać.
Ten drugi pojawia się w toku rozwoju osobowości dziecka, kiedy wiele jego podstawowych i wczesnych potrzeb nie jest zaspokojonych. Szczególnie tych dotyczących poczucia bezpieczeństwa.
Dzieje się tak, gdy dziecko nie doświadcza, że jest ważne, widziane i kochane przez rodzica z racji swojego istnienia. Kiedy jest zawstydzane czy ośmieszane, albo krytykowane czy atakowane dużymi wymaganiami.
Nabywa wtedy przekonania, że jest mało warte i ułomne. Musi się ukrywać, tworzy maskę fałszywego ja, które buduje na zewnętrznych przejawach akceptacji, np. urodzie, bogactwie, ważnych znajomościach, osiągnięciach.
Taki człowiek wciąż żyje w lęku, bo boi się, że jego prawdziwe ja, którego nie znosi, a wręcz nim pogardza, będzie odkryte i zdemaskowane. To zmusza do izolacji i samotności, do życia w pozorze, a to powoduje ogromny ból i cierpienie.
Dramat zaczyna się wtedy, kiedy coś, co podtrzymywało do tej pory poczucie wartości załamuje się, np. utrata pracy, urody, pozycji społecznej czy finansowej.
Bywa, że taka osoba trafia do gabinetu terapeutycznego, bo nie może znieść trudnych uczuć związanych z kryzysową sytuacją, a szczególnie wszechogarniającego wstydu.
Ważnym krokiem w zdrowieniu jest rozpoznanie, jakich sfer funkcjonowania pacjenta dotyka wstyd, czyli odpowiedź na pytanie „czego najbardziej się wstydzisz”, „czego nie akceptujesz w sobie”.
Ważne jest zdanie sobie sprawy, że o ile w dzieciństwie to osoby znaczące miały ważny wpływ na to, jak się postrzegaliśmy, to teraz największymi krytykami nas samych jesteśmy my.
Godniej i prawdziwiej
Często trudno to zobaczyć, ponieważ umieszczamy tę cechę w innych ludziach, spodziewając się, że z miejsca nas nie zaakceptują i to, co pierwsze w nas zobaczą, to nasze niedociągnięcia.
Antidotum na to jest wychodzenie z izolacji do innych ludzi i cierpliwe uczenie się, że nikt z nas nie jest doskonały. To otwieranie się na życzliwych nam bliskich i dzielenie się swoimi uczuciami czy przeżyciami. Okazuje się, że nie jesteśmy odosobnieni w tym, co widzimy czy czujemy, a co więcej możemy dostać od innych duże wsparcie i ważne dla nas informacje zwrotne, dotyczące dotąd ukrywanych i zniekształconych obszarów nas samych.
To poszerza pulę rozwiązań, daje możliwość widzenia spraw w nowy, często bardziej przyjazny sposób. Daje impuls i siłę do powstrzymywania zawstydzania nas ze strony innych, ale też i przede wszystkim samozawstydzania.
Uznanie własnej niedoskonałości, uczenie się bliskości, szacunku do siebie i innych, szczerość sprawiają, że zaczynamy żyć godniej i prawdziwiej. Zaczynamy lepiej siebie traktować, a dzięki temu, że możemy się bardziej odsłonić, jesteśmy w stanie wchodzić w głębsze i bliższe relacje. Kiedy zaczynamy uznawać, że mamy prawo się wstydzić i uczymy się to robić w adekwatny sposób, to odzyskujemy kontrolę nad naszym życiem.