Jaka jest nasza rola w skomplikowanym procesie nawrócenia innych? Gdzie leżą granice działań w tej sprawie?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Pragnienie, aby bliska osoba, która nie może poradzić sobie z powrotem do Boga, ponownie odkryła swoją więź z Kościołem, jest bez wątpienia szlachetne i świadczy o poważnym traktowaniu chrześcijaństwa. Jaka jest nasza rola w skomplikowanym procesie nawrócenia innych? Gdzie leżą granice działań w tej sprawie?
W skrzynkach intencji modlitewnych zakonów kontemplacyjnych lub na forach internetowych i serwisach społecznościowych spotykamy się z prośbami o modlitwę o nawrócenie drugiego człowieka. Często też spotykamy się w naszym życiu z kimś znajdującym się daleko od wiary, niebiorącym udziału w praktykach religijnych, pogrążonego w destrukcyjnych nałogach lub raniącego postępowaniem otoczenie.
Co możemy wtedy zrobić? Czy jesteśmy w stanie, mówiąc potocznie, „nawrócić” drugiego człowieka swoją modlitwą lub odpowiednim postępowaniem? A może powinniśmy zostawić sprawę tylko Bogu?
Modlitwa, choć bez ostentacji
Jednym z podstawowych działań, które możemy podejmować w stosunku do bliźnich, jest modlitwa. Podczas mowy pożegnalnej w Wielki Czwartek Chrystus bezpośrednio po wezwaniu uczniów do jedności i zachowania wspólnoty zapowiedział: „O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje” (J 16, 23b).
Duchowość chrześcijańska otwiera tutaj nieskończoną paletę aktywności. Możemy odmawiać w czyjejś intencji określone modlitwy, ofiarować udział w Eucharystii, w pielgrzymkach, adoracjach lub pościć. Możemy wymieniać imiona tych osób podczas modlitw porannych lub wieczornych.
Czytaj także:
Modlitwa za nasze dzieci. Do codziennego odmawiania
Modlitwy za innych nie muszą być długie i rozbudowane, wszystko zależy od sił i możliwości. Najważniejsze wydaje się samo nastawienie serca i autentyczna, wewnętrzna chęć pomocy bliźniemu. Nie zawsze musimy informować daną osobę, że otaczamy ją modlitwą.
Zidentyfikujmy problem
Modląc się w intencji czyjegoś nawrócenia, warto jednak zadać sobie pytanie. Czy rzeczywiście chcemy, aby osoba ta znalazła się bliżej Boga, powróciła do życia sakramentalnego i naprawiła swoje relacje z otoczeniem?
Czasem jest tak, że to, co subiektywnie wydawać się nam może „nawróceniem”, wcale nim nie jest. Przykładowo nie podobają się nam poglądy drugiego człowieka i oczekujemy, że będzie on myślał lub działał tak, jak wydaje nam się stosowne. Rodzice mogą nie akceptować działań swoich dorastających dzieci: wyboru kierunku studiów, zawodu lub przyszłego współmałżonka. Wydaje im się, że postępowanie dzieci nie spełniające ich oczekiwań jest złe. Koleżanka lub kolega w pracy widzi jakiś problem w sposób zupełnie odmienny od nas i wprawia nas to w rozdrażnienie i podejrzenie o niecne zamiary.
Czytaj także:
Kościół nie potrzebuje naszego zdania, tylko naszej świętości
Warto pamiętać, że każdy człowiek ma prawo do własnych wyborów, które uznamy za niezrozumiałe i dziwne. Jeżeli pragniemy czyjegoś nawrócenia, to przede wszystkim tego, aby odnalazł swoją drogę do Boga i utrzymał z nim bliską relację, a nie spełnienia naszych, być może egoistycznych oczekiwań.
Współpraca Boga z człowiekiem
W modlitwie o nawrócenie drugiego człowieka powinniśmy brać pod uwagę delikatną, ale istotną kwestię wolnej woli. Prosząc Boga, nawet bardzo żarliwie o to, aby ktoś inny zmienił postępowanie, warto mieć na uwadze, że każdy proces przemiany ludzkiej duszy nie dzieje się w sposób automatyczny i zakłada współpracę Boga z człowiekiem.
W teologii łacińskiej rzeczywistość tę wyraża zasada św. Tomasza z Akwinu o „łasce, która buduje na naturze”, a w myśli wschodniej – o „synergii”, współpracy człowieka z Bożymi energiami działającymi w świecie.
Bóg nie chce nawrócić człowieka wbrew jego woli i pod przymusem. Nawet jeżeli w sposób nieoczekiwany objawia się w życiu, jak chociażby Szawłowi na drodze do Damaszku, nie zrobi za nas wszystkiego i oczekuje aktywności. Syn marnotrawny z Ewangelii sam podjął decyzję o powrocie do ojca (co prawda pod wpływem dopuszczonych przez Boga okoliczności) i co najważniejsze – konsekwentnie ją zrealizował (pewnie nie bez szeregu przeszkód).
Czytaj także:
Krzysztof Antkowiak: Moje drugie życie
Gdy wyczekujemy czyjegoś nawrócenia, warto nie tyle spodziewać się, że z dnia na dzień osoba ta zmieni się pod wpływem naszej modlitwy, jak za dotknięciem różdżki, co prosić Boga o łaskę odpowiednich natchnień czy impulsów w jej życiu, które pomogą odnaleźć wiarę.
Delikatność, nie nachalność
Wielu świętych i mistrzów duchowości zwraca uwagę na ważną prawdę. Zazwyczaj nie jesteśmy w stanie bezpośrednio zmienić drugiego człowieka, ale możemy zmienić siebie i dzięki temu, inni wokół nas również mogą się zmienić.
Starzec Porfiriusz z Góry Athos doradził kiedyś zrozpaczonej matce, której dorastające dzieci nie chciały uczestniczyć w niedzielnej liturgii:
Nigdy do niczego ich nie przymuszaj. Gdy chcesz im coś powiedzieć, powiedz to z modlitwą. Dzieci nie słuchają uszami. Dopiero kiedy nadejdzie olśniewająca łaska Boża, zaczynają słuchać tego, co chcemy im powiedzieć. W swojej modlitwie powiedz Bogurodzicy to, co chciałabyś powiedzieć im, a Ona sama wszystko to do nich skieruje. Niech twoja modlitwa będzie tą duchową pieszczotą, którą otaczasz swoje dziecko. Taką pieszczotę ono akceptuje. Bywa tak, że czasem chcemy pogłaskać dziecko, a ono ucieka. Ale dzieci nigdy nie wzbraniają się przed duchową pieszczotą (za: Św. Starzec Porfiriusz Kavsokalybita, [w] Bratczyk, grudzień 2016, nr 291, s. 35).