„Ta książka nie mogła powstać nigdy wcześniej, ale także nigdy później” – mówi Jacek Tacik, który przeprowadził 25 wywiadów na temat zamachu na Jana Pawła II: ze świadkami, śledczymi, sędziami, lekarzami i politykami.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Skąd u 31-latka pomysł na książkę o zamachu na Jana Pawła II?
Pracując w telewizji publicznej zajmowałem się tematami okołowatykańskimi. Relacjonowałem dla TVP Info beatyfikację Jana Pawła II. Przygotowując się do pracy, zastanawiałem się nad najważniejszym wydarzeniem pontyfikatu. Ja i moi koledzy doszliśmy do wniosku, że to był 13 maja 1981 roku, czyli zamach na Ojca Świętego.
Zacząłem coraz bardziej interesować się tym wydarzeniem, więcej czytać na jego temat. Okazało się, że jest wiele przekłamań i nieprawdziwych faktów – to wydarzenie zostało wręcz zmitologizowane. Bardzo mnie to pochłonęło i tak zrodził się pomysł na tę książkę.
Skąd przekonanie, że to najważniejsze wydarzenie pontyfikatu?
Bo ono zmieniło ten pontyfikat. Po strzałach na Placu św. Piotra papież dotknął cierpienia i zaczął o nim mówić. To kompletnie zmieniło postrzeganie Jana Pawła II na świecie. To zmieniło także jego postrzeganie całej rzeczywistości.
Dzisiaj można powiedzieć – chociaż nie wiem czy to dobre słowo – że uwiarygodniło papieża „z dalekiego kraju”. Pokazało, że to, o czym mówi, dotyka także jego samego. Po zamachu Jan Paweł II już nigdy nie był tak sprawny jak przed nim. Mamy dwie płaszczyzny – jedna dosłowna, dotycząca zdrowia, a druga – religijna.
Czy w ciągu trzech lat pracy nad książką udało się ustalić coś, czego nie wiedzieliśmy wcześniej?
To nie jest książka tylko o tym, kto wydał wyrok na Jana Pawła II, czyli kto stał za Alim Agcą. Podam przykład. Poza Janem Pawłem II na Placu św. Piotra zostały wówczas postrzelone dwie kobiety. Dotychczas podawano, że jedna z nich urodziła się w Wadowicach, w tym samym dniu co Jan Paweł II. Kiedy dowiedziałem się o tym, byłem zszokowany. „Nadzwyczajny zbieg okoliczności? To musi być coś więcej” – myślałem.
Czytaj także:
George Weigel: nadal powinniśmy poznawać Jana Pawła II
Prawda nie okazała się aż tak kolorowa. Ann Odre urodziła się w Stanach Zjednoczonych. Jej mama urodziła się w Wadowicach, ale w innym czasie niż Karol Wojtyła.
A jeśli chodzi o sam proces?
40-50 minut po zamachu najważniejsi politycy w naszym kraju – m.in. były i przyszły minister spraw zagranicznych Stefan Olszowski – stwierdzili, że najprawdopodobniej za zamachem musieli stać Bułgarzy. Nigdy wcześniej się o tym nie mówiło, nikt wcześniej tego wątku nie poruszał. Zaledwie 40-50 minut po strzałach ktoś mówi, że to Bułgaria.
Bardzo cenną rzecz powiedział Ali Agca. Nie wprost, ale między wierszami da się wyczytać, że jest dzisiaj w Europie ktoś, kto przesyła mu pieniądze, kto go popiera, i kto w niego wierzy. Z tej wypowiedzi można wnioskować, że skoro ktoś płaci mu dalej, to chce, żeby nadal milczał. A to by oznaczało, że w 1981 roku ten ktoś był tym, który wysłał go, żeby zamordował Jana Pawła II.
W niektórych rozdziałach książki padają jasne stwierdzenia skąd wyszło zlecenie na zamach.
Przeprowadziłem wywiady z czterema prokuratorami – trzema włoskimi i jednym polskim. W pewnym sensie każdy z nich mówi co innego. Ilario Martella nie ma wątpliwości, że za zamachem stała Bułgaria i sugeruje, że być może także ZSRR. Ferdinando Imposimato mówi „to na sto procent była Rosja” i dodaje jeszcze wątek polski. Rosario Priore wskazuje, że być może Ali Agca był samotnym wilkiem, a decydującą rolę odegrały motywy religijne.
Prokurator Marek Skwara z IPN uważa, że nie ma żadnych wątpliwości, że to ZSRR był tym, który chciał doprowadzić do śmierci papieża z Polski; natomiast Polska włączyła się w tuszowanie, czyli akcję dezinformacyjną po zamachu. To sam czytelnik ma wywnioskować, która z tych osób jest najbliższa prawdy i która z tych osób jest najbardziej wiarygodna.
Któryś z rozmówców Pana rozczarował?
Zdziwiła mnie Rose Hall. Wydawało mi się, że wydarzenia z 13 maja na drugiej postrzelonej Amerykance odcisnęły jakieś piętno. Może niekoniecznie religijne, ale jakiekolwiek. Natomiast ona o całym tym wydarzeniu mówi bardzo spokojnie, z dystansem, jako o fakcie, który kiedyś się wydarzył, a dziś nie chce o nim już pamiętać.
Czytaj także:
Gdzie się podziało 700 tys. złotych z pielgrzymki Jana Pawła II do Polski?
Spodziewałem się, że będzie w niej więcej emocji. Zdaję sobie sprawę, że od tego wydarzenia minęły prawie cztery dekady, ale tamte wydarzenia zostawiły w jej życiu trwały ślad – do dzisiaj ma problem z wyprostowaniem ręki…
Sugeruje Pan, że być może niektórzy z rozmówców starali się pisać historię na nowo albo siebie wybielać. Kogo ma Pan na myśli?
To jest dobre pytanie, ale boję się na nie odpowiadać. Podam przykład. 1982 rok. Fatima. Kolejny zamach na Jana Pawła II. Arturo Mari twierdzi, że papież został ciężko raniony nożem. Kard. Stanisław Dziwisz mówi, że Ojciec Święty został lekko zraniony. A bp John Magee, czyli były drugi sekretarz Jana Pawła II twierdzi, że papież nie został zraniony – jedynie gdzieś w oddali był widoczny jakiś mężczyzna, ale najbliższe otoczenie nawet nie wiedziało, że to był potencjalny zamachowiec.
Każda z tych osób zapamiętała albo chciała zapamiętać te wszystkie wydarzenia w różny sposób. Gdzie leży prawda? Ten przykład pokazuje, że nie każda z tych osób była wobec mnie tak samo szczera, bo trudno uwierzyć, że tak ważne wydarzenie zostało zapamiętane w tak kompletnie inny sposób.
Natomiast co do wybielania się, to zdaję sobie sprawę, że byli politycy PRL-owscy mówią o sobie trochę inaczej – starają się pokazać siebie z lepszej strony.
W książce znajduje się kilka rozmów z osobami, które udzieliły wywiadu na temat Jana Pawła II i zamachu po raz pierwszy.
Wielu dziennikarzy próbowało dotrzeć do Agcy, ale on odmawiał. Korespondowałem z jego prawnikiem, chociaż mam podejrzenia, że tak naprawdę z nim samym, przez ponad trzy lata. To się zaczęło pod koniec 2013 roku. Najpierw próbował mi sprzedać film dokumentalny o Janie Pawle II za pół miliona euro. Po kanonizacji chciał mi sprzedać film o islamie za 300 tys. euro. Zrozumiałem wtedy, że szans na wywiad nie ma. Kontakt się urwał.
W ubiegłe wakacje postanowiłem spróbować ostatni raz. Napisałem. Odpisał, że się zgadza. Dlaczego? Nigdy go o to nie zapytałem, bo bałem się, że nawet w czasie wywiadu zażąda jakichś pieniędzy, a ze względów czysto moralnych nie mógłby ich dostać.
Czytaj także:
Urodziłem się w inaugurację pontyfikatu JP2. Długo mnie szukał
Mnie się wydaje, że tego typu książka nie mogła powstać nigdy wcześniej, bo wielu moich rozmówców nie chciało rozmawiać o Janie Pawle II i samym zamachu. Takim przykładem jest doktor Renato Buzzonetti. On przez bardzo długi czas nie chciał rozmawiać o Ojcu Świętym. I nagle ta furtka została otwarta. Dopuścił do siebie dziennikarzy. Podobnie jak inni.
Ta książka nie mogła też powstać później, bo ci świadkowie po prostu odchodzą. Z tej książki nie ma już dwóch – gen. Jaruzelskiego i dr. Buzzonettiego.
Czas, w którym ją Pan wydaje jest wyjątkowy także dlatego, że obchodzimy setną rocznicę objawień w Fatimie. Pan swoją książkę kończy rozmową na temat Fatimy.
Pomyślałem, że to będzie dobra klamra. Z mojego doświadczenia wynika, że niewiele osób wie, o czym dokładnie była trzecia tajemnica fatimska. Kard. Saraiva Martins, który dobrze znał s. Łucję, mówi jak należy interpretować fakt, że „biskup odziany w biel” w fatimskiej przepowiedni zginął, a Jan Paweł II przeżył zamach.
Dostrzega Pan aspekt nadprzyrodzoności w wydarzeniach z 13 maja 1981 roku?
To powiedział mi chyba bp Pieronek, że dla niewierzących albo mniej wierzących to były niesłychane zbiegi okoliczności, a dla osób wierzących wydarzyły się w pewnym sensie cuda. Pistolet Agcy po dwóch strzałach zaciął się. To była nowa broń, ona nie miała prawa przestać działać. Zawodowy morderca myli się – brakuje milimetrów, żeby kula uszkodziła aortę. Kiedy papież pojechał do Polikliniki Gemelli, lekarze byli w gotowości, ale tylko dlatego, że na stole operacyjnym czekał inny pacjent – Jan Paweł II zajął jego miejsce, bo jego stan był dużo cięższy. Ojca Świętego przewieziono do szpitala niespodziewanie szybko, mimo że w nowym ambulansie wysiadł klakson i koguty.
Teraz pytanie – to było zrządzenie losu? Przypadek? Czy była w tym druga ręką, która wszystkim kierowała?
Daje Pan odpowiedź?
Ja nie jestem narratorem w tej książce – ja tylko zadaję pytania. Z jednej strony sam uciekam od udzielenia odpowiedzi, a z drugiej mam poczucie, że jestem fair wobec czytelnika, że to on sam wyrobi sobie zdanie na temat wydarzeń z 13 maja 1981 roku.