separateurCreated with Sketch.

Czy zakonnice są szczęśliwymi kobietami? Rozmowa z autorką „Habit zamiast szminki”

ZAKONNICE NA SPACERZE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

O tym, po co dziś zostawać siostrą zakonną, o powołaniu i posłuszeństwie, bez stereotypów i religijnego “makijażu” – opowiada Ewelina Tondys, autorka książki „Habit zamiast szminki”.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ewelina Tondys jest doktorem nauk politycznych, germanistką, redaktorką. Niedawno wydała książkę „Habit zamiast szminki, czyli zakonnice zabierają głos” (Wydawnictwo Dolnośląskie). Porozmawiałam z nią o publikacji i jej bohaterkach.

 

Marta Brzezińska-Waleszczyk: Skąd pomysł, żeby pisać o zakonnicach? To miała być odpowiedź na książkę „Zakonnice odchodzą po cichu” Marty Abramowicz?

Ewelina Tondys: W artykułach i komentarzach na temat życia zakonnego dominują stereotypy, dość mgliste wyobrażenia zbudowane na tym, co opowiedziała „znajoma znajomej”, oraz zwyczajna niewiedza. Bezpośrednim impulsem była dyskusja publicystyczna, w której padło zdanie: „Polskie zakonnice nigdy nie zgodzą się na rozmowy o swoim życiu”. Nie dawało mi to spokoju. Postanowiłam przekonać się, czy rzeczywiście tak jest. Wojciech Młynarski mawiał, że sensowna działalność bierze się z przemyślanej przekory. Chyba z tej przekory powstał „Habit zamiast szminki”.

 

Kobieta w Kościele

Trudno było znaleźć bohaterki? Namówić je do rozmowy? Zakonnice niechętnie godzą się na wywiady, muszą mieć zgodę przełożonej.

Spotykałam się z opiniami, że porywam się na karkołomne przedsięwzięcie, które nie ma najmniejszych szans powodzenia, oraz z rozmaicie motywowanymi odmowami i sceptycyzmem. Szukałam jednak dalej. Przyjęłam założenie, że żadnej z rozmówczyń nie będę nakłaniać. Uważałam, że rozmowy będą miały sens tylko wtedy, kiedy po obu stronach będzie chęć spotkania oraz przekonanie, że projekt ma sens.

Kiedy podzieliłam się ze znajomym księdzem refleksją, że w książce Zuzanny Radzik „Kościół kobiet” niewiele jest o Polsce, odpowiedział: „tu nie ma o czym pisać”. To chyba jednak nie do końca prawda, skoro udało się pani znaleźć czternaście niezwykle ciekawych postaci?

Podczas pracy nad książką spotkałam się z podobnymi głosami. Znajomy ksiądz skomentował: „Książka o zakonnicach? O czym tu pisać?”. To mnie tylko mobilizowało do dalszej pracy. Paradoksalnie zainteresowanie tematem okazywały osoby niezwiązane z Kościołem. Nierzadko naprowadzały mnie na ciekawe kontakty, bo ktoś na przykład spotkał zakonnicę, która bardzo mu pomogła. Albo słyszał o takiej osobie. Przyznaję jednak, że wciąż pokutuje przekonanie, że zakonnice to takie szare gęsi, które nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Moje rozmówczynie oraz wiele innych sióstr, które spotkałam podczas pracy nad książką, jednoznacznie temu zaprzeczają.

Pani bohaterki to siostry z pasjami, ciekawymi pracami. Mam jednak wrażenie, że to wyjątki, bo rola kobiet w Kościele w Polsce (nie tylko sióstr) ma nadal niewielkie znaczenie. A może jest inaczej?

„Habit zamiast szminki” nie ma charakteru badawczego i nie chciałabym się porywać na niepoparte niczym tezy. Podczas pisania książki byłam nie raz zaskoczona, jak niestandardowych zadań podejmują się zakonnice. Zależało mi na tym, by relacje sióstr mogły przebić się do szerokiej czytelniczej publiczności. By siostry zakonne pod imieniem i nazwiskiem mogły opowiedzieć o swoim życiu, o dokonywanych wyborach oraz o tym, jak postrzegają współczesny świat i gdzie sytuują w nim swoją rolę. Oraz by czytelnik po zapoznaniu się z relacjami mógł wyrobić sobie opinię.



Czytaj także:
Jak zostać zakonnicą [poradnik z przymrużeniem oka]

Jak siostry widzą swoją rolę w Kościele? Czują się ważne, potrzebne?  

Myślę, że należałoby zapytać poszczególne siostry zakonne, jak definiują swoją misję. Tak też uczyniłam w mojej książce. Sądzę jednak, że na to pytanie nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. To dobrze. „Habit zamiast szminki” jest pewną próbą zmierzenia się z powyższymi pytaniami.

 

Powołanie, kobiecość, macierzyństwo

Dlaczego kobiety decydują się, by pójść do zakonu? Można spotkać się ze złośliwymi opiniami, że „w życiu im nie wyszło/nie znalazły męża”. Jak jest naprawdę? Co oznacza enigmatyczne „powołanie”?

A dlaczego współczesne kobiety, znając statystyki rozwodów, decydują się wyjść za mąż? Nie wiem, czy istnieje dobra odpowiedź, tak samo, jak nie wiem, czy potrafimy odpowiedzieć, dlaczego pokochaliśmy konkretnego człowieka. Jedna z moich rozmówczyń na pytanie, po co zostawać dziś siostrą zakonną, odpowiada: „Pewnie po to, żeby odpowiedzieć na miłość i przeżyć przygodę swojego życia”. A co do powołania, być może panią rozczaruję, ale nie mam definicji. Sądzę, że jest ono tajemnicą, doświadczeniem, którego rozumowo nie sposób wyłożyć. Z tym pytaniem także mierzą się moje rozmówczynie i rozmaicie odpowiadają.

Panuje przekonanie, że siostry zakładając habit, w jakimś sensie rezygnują z kobiecości, tłumią ją. Nie mogą się ładnie ubrać, umalować…

To kwestia szalenie indywidualna i złożona. Myślę, że należałoby postawić pytanie: czym jest kobiecość i jak ją definiujemy? Kilka moich rozmówczyń nie nosi habitu, choć są zakonnicami. W rzeczywistości polskiej jesteśmy mocno przywiązani do kojarzenia zakonnicy z habitem, ale na świecie wygląda to różnie. Wydaje mi się, i nie mam tu na myśli wyłącznie sióstr zakonnych, że kobiecość jest czymś więcej niż ubranie, makijaż, zewnętrzny image. To, czy się realizujemy jako kobiety, zależy od wielorakich czynników. Przeprowadzone rozmowy dowodzą, że zagadnienie kobiecości jest dla sióstr bardzo istotne. Wiele z nich pracuje nad promocją roli kobiety na świecie. Osobiście zgadzam się z ks. Kazimierzem Sową, który o moich rozmówczyniach powiedział, że to „prawdziwe współczesne kobiety z krwi i kości, które potrafią odważnie stawić czoła najróżniejszym wyzwaniom”.


Edyta Stein
Czytaj także:
7 myśli Edyty Stein dla każdej kobiety

Jak siostry radzą sobie z tym, że fizycznie nie zostaną matkami, co jest przecież totalnym doświadczeniem dla kobiety? Jak realizują swoje macierzyństwo?

Sądzę, że robią to w inny sposób. Podobnie jak świeckie kobiety, które z rozmaitych względów nie zostają biologicznymi matkami. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że jedna z bohaterek, siostra ginekolog, „matkuje” w pewien sposób dzieciom, którym pomogła przyjść na świat oraz parom borykającym się z niepłodnością. Podobnie jak siostra z Aleppo, która opiekuje się muzułmańskimi studentkami medycyny. Moje rozmówczynie są matkami dla chorych, uzależnionych, wykluczonych. Jedna z nich przyznaje: „Czasem ktoś się ze mnie śmieje, kiedy mówię: To jest mężczyzna, którego kocham. Tu nie ma żadnych podtekstów erotycznych. To ktoś, kogo wyciągnęłam z alkoholizmu. Ktoś, kogo rodzice umarli w naszym hospicjum. To ksiądz, który potrafi wszystko, co ma, oddać biednym”.

 

Cierpiętnice czy szczęśliwe zakonnice?

Bycie zakonnicą kojarzy się z posłuszeństwem, brakiem możliwości decydowania o sobie, pozbawieniem wolności, zależnością od przełożonej. Czy te wyobrażenia są anachroniczne?  

Różne są indywidualne doświadczenia i trudno z nimi dyskutować. Sądzę, że w każdej sferze ludzkiego życia – nie tylko zakonnego – przy braku dobrej woli, głębszego namysłu i chęci współpracy może dochodzić do rozmaitych nadużyć. Ważne jest, by uświadomić sobie na pozór banalną prawdę, że życie zakonne – jak podkreśla jedna z moich rozmówczyń – jest dla osób dorosłych. Dla osób, które podejmują wolną, niczym nieprzymuszoną decyzję, by żyć w taki, a nie inny sposób ze wszystkimi konsekwencjami wyboru.

Świat podkreśla opresyjny charakter zakonnego życia. Dlaczego?

Z wielu powodów. Przede wszystkim to niewiedza, niechęć, stereotypy, głęboko zakorzenione, czasem nieuświadomione uprzedzenia, osobiste negatywne doświadczenia. I chyba najważniejsze: brak dialogu, a w konsekwencji okopanie się na swoich stanowiskach, budowanie oblężonej twierdzy. Jedna z moich rozmówczyń, zapytana dlaczego wiele osób postrzega zakonnice jako odrębną kastę, odpowiedziała: „Przyczyna jest jedna: za mało rozmawiamy ze sobą. A tam, gdzie mało się rozmawia, tworzą się slangi, miejscowe gwary i później coraz trudniej jest znaleźć wspólny język. Trochę jak odrębne plemiona. Jak dwie wioski, które się ze sobą nie mieszają, nie żenią. (…). Myślę, że jest tu wiele do zrobienia z obydwu stron”.



Czytaj także:
Zapytałam zakonnice o sens życia. Odpowiedzi są niesamowite!

Czternaście bohaterek, długie godziny rozmów, jeszcze dłuższe poszukiwań. Namalowała pani portret polskich sióstr. To szczęśliwe, spełnione kobiety?   

Pokazałam jedynie pewien wycinek rzeczywistości. Chciałam, by o życiu zakonnym porozmawiać bez stereotypów i jak powiedział o. Jacek Prusak – bez religijnego makijażu. Czy spotkałam szczęśliwe, wolne i spełnione kobiety? Nie mam co do tego wątpliwości, ale może niech z tym pytaniem zmierzą się czytelnicy.

Okładka książki

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.