Gdyby Adele grała w Polsce, chętnie poszedłbym na jej koncert. Ale czy to kiedyś nastąpi? Wokalistka właśnie gra ostatnie koncerty na Wembley, a później znika. Na jak długo?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Podczas występu w Melbourne zaprosiła na scenę dwóch mężczyzn. Nagle jeden z nich klęknął i oświadczył się swojemu partnerowi. Zdarza się, że zaprasza za scenę kogoś z publiczności i razem z nim wykonuje jeden ze swoich utworów. Tak było podczas koncertu w Perth w Australii, podczas którego wypatrzyła wśród widowni drag queen, który nie tylko wyglądał jak ona, ale i równie fenomenalnie śpiewał.
Koncert jak koncert
Jak wyczytałem na stronie Chillizet, przerwała ostatni koncert w Melbourne i w mocnych słowach powiedziała, co myśli o zachowaniu ochroniarza, który uspokajał fanów artystki i prosił ich, aby nie wstawali ze swoich miejsc: „Zanim przejdziemy do następnej piosenki… Przepraszam, proszę pana, wiem, że to pana praca, ale czy mógłby pan przestać kazać ludziom siadać na miejscu? To koncert, jeśli ludzie nie widzą sceny, to wstają. Jeśli tak cię martwi taniec innych, nie przychodź k… na koncert. Jeśli zobaczę jeszcze jedną osobę, której każe się usiąść, przysięgam… Dobra, zaczynamy” – powiedziała.
Dopiero niedawno jedna z polskich telewizji pokazała jej koncert, zarejestrowany 17 listopada 2015 w Radio City Music Hall w Nowym Jorku. Właściwie koncercik, bo całość trwa niespełna godzinę. I okazuje się, że gdyby chciała wystąpić w Polsce, to ja chciałbym być na jej koncercie.
Choć właściwie niewiele się na takiej imprezie dzieje. Po prostu stoi dość przy kości dziewczyna przy mikrofonie i rozdziela poszczególne piosenki niezbyt wyszukanymi wstawkami (próbka powyżej). W tle spora orkiestra, chórki. Więc właściwie dlaczego czuję, że zdobyłbym się na taki wysiłek, żeby zobaczyć i usłyszeć ją na żywo?
Czytaj także:
Adele zrobiła niespodziankę strażakom, którzy gasili Grenfell Tower
Chodzi o te piosenki?
Myślę, że nie można mnie nazwać fanem Adele, ale bardzo mi się podobają jej piosenki, a poza tym ją lubię.
Sytuacja jest trudna. No bo w kontekście tego, co powyżej, może się pojawić poważny problem. Czy ksiądz powinien lubić Adele? Lub jeśli już lubi, to czy powinien się do tego publicznie przyznawać? Będzie zgorszenie, czy nie? Oby nie. Ci, którzy w minionych latach odkrywali moją sympatię do brytyjskiej piosenkarki, raczej nie byli zgorszeni. Choć nie wszyscy podzielali moje zdanie na jej temat.
Dlaczego lubię Adele? Tylko pozornie jest to pytanie z gatunku „Dlaczego lubię słonie?”, na które nie da się odpowiedzieć. Lubię Adele przede wszystkim za muzykę, w której jest coś nieuchwytnego, trudnego, a zarazem jednak dostępnego dla zwykłego słuchacza, jakim jestem. Takie dziwne połączenie, które sprawia, że nie czuję się przytłoczony ani zlekceważony przez kogoś obdarzonego wyjątkowym talentem. A zdarza mi się to w kontaktach z twórczością innych genialnych artystów. Jakby mi mówili: „Siedź i rozdziawiaj z zachwytu dziób, bo tak nie potrafisz, jak ja”. Gdy słucham Adele nie mam czegoś takiego.
Czytaj także:
Licytacje, koncerty, odwiedziny w szpitalu – gwiazdy pomagają potrzebującym
Znikająca Adele
Jest coś jeszcze. Lubię Adele, bo kiedy słucham jej piosenek, myślę, że jest szczera, autentyczna, że nie oszukuje, nie udaje. Że opowiada siebie, zwykłą dziewczynę przy kości, która najpierw miała problemy z facetami, a gdy w końcu znalazła tego właściwego (znacznie starszego od niej, niestety rozwodnika) i urodziła syna, nie radziła sobie z depresją poporodową i zastanawiała się, czy to nie była „najgorsza decyzja w jej życiu”.
Ktoś mi zwrócił uwagę, że nie da się oddzielić piosenek Adele od tego, co i w jaki sposób mówi podczas koncertów pomiędzy utworami. To budzi nie tylko moją sympatię, ale również szacunek (choć być może znajdą się tacy, którzy będą uważali, że powinno mnie to raczej oburzać lub przynajmniej żenować). Czy to może być wymyślone, wykreowane, skonstruowane specjalnie pod takiego odbiorcę jak ja? Biorę taką możliwość pod uwagę, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że ktoś potrafiłby tak genialnie przez tyle lat grać. Grać tak skutecznie, że kiedy po jej drugiej płycie pojawiły się plotki, że w końcu znalazła „tego” mężczyznę i jest z nim szczęśliwa, zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle jeszcze coś nagra, bo być może potrzebuje być nieszczęśliwą, aby tworzyć.
Adele pojawia się i znika. Dwie pierwsze płyty nagrała w odstępie dwóch lat („19” i „21”). Na trzecią („25”) trzeba już było czekać cztery lata. Ale żeby słuchacze przypadkiem o niej nie zapomnieli, niespodziewanie zaśpiewała tytułową piosenkę do filmu o Bondzie – „Skyfall”. Dostała za nią Oscara, Złotego Globa i Grammy, a tłumy adeptów sztuki wokalnej wciąż usiłują w miarę poprawnie powtórzyć trudną linię melodyczną utworu.
Tęsknotę trzeba podsycać
W niektórych wywiadach po trzeciej płycie zapowiadała, że zniknie na dziesięć lat. Właśnie teraz, od 28 czerwca do 2 lipca, trwa seria jej czterech koncertów na Wembley, które kończą światową trasę wokalistki. Najprawdopodobniej pobije rekord frekwencji. Media zapowiadają, że przynajmniej na jednym z tych koncertów będzie 98 tysięcy słuchaczy. Dotychczasowy rekord obiektu pod tym względem należy do U2 (92 tysiące w 2009 roku). W sumie w ciągu kilku dni będzie jej słuchać na żywo prawie 400 tysięcy ludzi. Czy po takim sukcesie Adele rzeczywiście zniknie aż na dekadę, poświęcając się rodzinie? Czy jej następna płyta będzie miała tytuł „37” albo „39”? Może w międzyczasie znów zaśpiewa w jakimś kinowym hicie? Powiedziała przecież, że chce, abyśmy – jej publiczność – za nią tęsknili. A tęsknotę trzeba podsycać.
Może to tylko starannie przemyślana strategia marketingowa, podobna do działań pewnej matki, która dawała swemu dziecku po kilka zabawek w tygodniu, pozostałe chowając przed jego wzrokiem, aby tym bardziej się cieszyło, na ich widok w poniedziałek. A może po prostu jest tak, że Adele kocha publiczność, ale potrafi latami żyć nie mając z nią bezpośredniego kontaktu? Ja na pewno od czasu do czasu sobie o niej przypomnę i posłucham kilku piosenek.