separateurCreated with Sketch.

Magda Frączek: Awatar, czyli życie bez prawdziwych relacji

Magdalena Frączek, okładka płyty "Effatha"
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magda Frączek - 11.07.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Opowiem Wam o moim odkryciu. Chodzi o to, że są ludzie i są ich awatary.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Moja przyjaciółka, która prowadzi mądre życie, wymyśliła takie właśnie odniesienie – awatar. Znaczy to, że jakiś potencjalny człowiek żyje sobie na świecie, ma jakieś tam swoje perypetie, wzloty i upadki, i nagle spotyka drugiego człowieka. Po jednym zetknięciu, zaczyna już wytwarzać pewne wizje na temat tego kogoś (najgorsze, jeśli wizje rozpoczną się zanim owo zetknięcie nastąpi). Bierze to, co lubi, a to co go irytuje zamyka w pudełeczku „jakoś z tym przeżyję” – jeśli, i to bardzo ważne – tego, co lubi jest na tyle dużo, by przyćmiło to, co jest nietwarzowe.



Czytaj także:
Jak budować bliską relację, czyli szczęście we dwoje

Tworzenie awatara

Taki awatar to nie człowiek, choć przez pewien czas w pewnych przypadkach jesteśmy co do jego człowieczeństwa całkowicie przekonani. Jedną z najczęstszych maskowanych prób stworzenia awatara (maskowanych, czyli takich, których istnienia nie uświadamiamy sobie jeszcze) jest stan zauroczenia, rzadziej zakochania. To świetny przykład. Dana osoba – tak nam się wydaje – utożsamia wtenczas liczne zalety. Jakimś pozagalaktycznym sposobem zbiegają się w niej różnorakie nasze uczucie, małe i duże. Przeżywamy w jej obecności, przeżywamy w jej nieobecności, i nasze życie, jeśli pozwolicie na tę niewielką uniwersalizację, przybiera formę dramatyczną, jak u bohaterek jednej z najbardziej znanych awataro-twórczyni, Jane Austen (oczywiście, że czytam Jane Austen!).

Wiemy, co ktoś myśli, cierpimy wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca, odczytujemy każdy ruch danej osoby mocno empatycznie. W żeńskiej bądź męskiej głowie zachodzą nieopisane procesy kreacyjne. I to jest bardzo niebezpieczne.



Czytaj także:
Nieodwzajemniona miłość. 9 sposobów, jak poradzić sobie z niechcianym uczuciem

 

Pozorne serc łamanie

Tworzenie awatarów może stać się sposobem na życie, a raczej na przemykanie przez nie. Awatar to w istocie odrealniony ktoś. Jeśli się w niego zaplątamy, to nigdy tak naprawdę nikogo nie spotkamy. Pozwolimy, by ktoś nieprawdziwy nieprawdziwie łamał nam serca, zaprzątał głowy, irytował. Bycie romantycznym, wrażliwym, delikatnym, płochliwym nie ma tu nic do rzeczy. Bo to jest bycie. A awatar nie żyje, więc i bytu nie ma. Nawet nie umarł, bo przecież nigdy się nie narodził.

Oczywiście, może się okazać, że osoba, której awatar stworzyłeś, wcale nie jest kompatybilna z oczekiwaniami (uwierzcie mi na słowo, obejmuje to sto procent przypadków, ponieważ nawet własny mąż/własna żona niejednokrotnie tragicznie ujmą coś ze swojego wizerunku). Nieważne! Dobrem samym w sobie jest to, że przynajmniej spotkałeś się z nią, uczłowieczyłeś i relacje z nią świadomie określiłeś. Idziesz dobrą drogą. Ostatecznie, oswoić kogoś, dotrzeć i nazwać przyjacielem – to sprawa warta prawdziwej uwagi.



Czytaj także:
Piosenki na “ciche dni”, czyli piękne małżeńskie śpiewanie Magdy Frączek

 

Kariera egoisty mnie nie interesuje

Jest jeszcze ostatnie, kluczowe pytanie: Dlaczego awatar w ogóle mi się podoba? Odpowiedź jest druzgocąca: ponieważ ma żałosną, jednowymiarową, przewidywalną fabułę. I takie jest właśnie moje i Twoje życie bez prawdziwych relacji. Z awatarem nie ma się wspomnień, tylko same imaginacje. Pozwala nam uciec od prawdy, od tego by ktoś naprawdę zawiódł i sponiewierał. Jak to powiedział jeden z najwybitniejszych filozofów świata, Sith z Epoki Lodowcowej, widząc sercowe miotanie się Manfreda, który bał się wejść w realną relację z Elą: „Jak tak dalej pójdzie, zostaniesz ostatnim egoistą”. A to żadna kariera.

Być może najbardziej boimy się tego, że ktoś odkryje naszą bucołowatość. Dobra wiadomość jest taka, że wszyscy nosimy w sobie tę cechę. Tym bardziej nie warto bać się czegoś, co jest przypadłością globalną. Kto nie próbuje, ten nie żyje. I to chyba tyle będzie.

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: