separateurCreated with Sketch.

Dekorowanie trumny, przebywanie z ciałem. Warsztaty z oswajania śmierci

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jak sobie poradzić ze śmiercią najbliższych? Jeden z berlińskich zakładów pogrzebowych proponuje nietypową terapię, w której udział biorą nawet i dzieci. Najpierw własnoręcznie robisz trumnę, potem ją dekorujesz. Czy to może zadziałać?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Ten nietypowy sposób podejścia do grzebania zmarłych jest częścią rosnącego w popularność alternatywnego ruchu, który zwany jest pozytywną śmiercią (#DeathPositive). W Berlinie promuje go m.in. Karen Amiraal, która ma 27 lat i pochodzi z Holandii. Wcześniej związana z teatrem i sztuką.


Jak czytamy w reportażu na portalu „Dazed Digital”, Admiraal pełni rolę pogrzebowej przewodniczki, który pomaga rodzinom przejść przez najtrudniejsze momenty, jakie następują po odejściu ukochanego człowieka. Daleko im jednak do tradycyjnych uroczystości…



Czytaj także:
Zabawa w dom, sklep lub… pogrzeb?

Grabarz jak rockman

Kobieta proponuję serię czynności, które sprawią, że doświadczenie to będzie bardziej osobiste. Służyć będzie nie tylko upamiętnieniu zmarłego, ale radzeniu sobie z własnym smutkiem, żalem, żałobą.

Karen Admiraal współpracuje jako freelancerka z berlińskim zakładem pogrzebowym, który nosi nazwę „Lebensnah”, co tłumaczymy z niemieckiego jako „blisko życia”. Właścicielem firmy jest 37-latek Eric Wrede. To wysoki, brodaty mężczyzna z tatuażowymi „rękawami” na obydwu rękach. Jak sugeruje Alice McCool – autorka reportażu o berlińskim zakładzie, wyglądem przypomina raczej członka rockowego zespołu, niż typowego reprezentanta branży funeralnej.


Pogrzeb kremacja ekshumacja. Jakie jest stanowisko Kościoła?
Czytaj także:
Pogrzeb, kremacja, ekshumacja. Jakie jest stanowisko Kościoła?


Bliżej zmarłego

Przemysł pogrzebowy rozwinął się na Zachodzie dopiero w XX wieku. Wcześniej ludzie byli znacznie bliżej śmierci. Wszystkie czynności i rytuały były przygotowywane w całości przez najbliższych zmarłego: rodzinę, sąsiadów, przyjaciół. Dzisiaj wszystko powierza się zakładom pogrzebowym srogo za to płacąc. „Pogrzebowe ubóstwo” notowane jest w Wielkiej Brytanii oraz w Niemczech. Tam wydatki pogrzebowe sięgają 5 000 euro, co stanowi dwukrotność średniego miesięcznego przychodu. Niektóre rodziny nie są w stanie sobie z nimi poradzić, co w ekstremalnych sytuacjach skutkuje tym, że rosnące liczby Niemców decydują się na grzebanie swoich bliskich w Czechach.

Korzystanie z usług zakładów pogrzebowych ma także inną konsekwencję – rodziny spędzają bardzo niewiele czasu z ciałem ukochanej osoby, bądź nawet w ogóle z tego rezygnują.

Właściciel „Lebensnah”, Eric Wrede przekonuje, że to nie jest dobre podejście. Wyjaśnia to w ten sposób:

 

Jeśli porozmawiasz z psychoterapeutami, powiedzą ci, że pierwszym krokiem jest zaakceptowanie, że osoba odeszła. Jeśli widziałeś swoją babcię trzy miesiące przed jej śmiercią, a następnym razem widzisz ją jako urnę, twój mózg nie będzie w stanie przetworzyć straty.



Czytaj także:
Miesiąc przed śmiercią dziewczynka dostała list od Franciszka. “Ściskam Cię mocno i błogosławię!”


 

Dziwactwo?

Dlatego też Karen Admiraal namawia rodziny do wzięcia udziału w specjalnych warsztatach. Przynosi się na nie przedmioty, które były charakterystyczne dla zmarłego. Punkowiec dostał papierosy i wódkę, z kolei ciało kobiety, która zmarła na raka zostało złożone w trumnie stworzonej przez jej bliskich. Odbili na niej odciski swoich dłoni, narysowali króliczka i logo Facebooka, z którego zapewne często korzystała za życia.

Dla wielu pomysł spędzania czasu z ciałem bliskiej osoby, czy własnoręczne budowanie jej trumny może się wydawać przerażające i dziwne. Organizatorzy warsztatów przekonują jednak, że zaangażowanie w jakikolwiek sposób, nawet niewielki, dodaje siły.



Czytaj także:
Jak przetrwać żałobę po śmierci własnego dziecka? Jak wrócić do życia? „Do zobaczenia, synku”

Źródło: Dazed Digital

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!