separateurCreated with Sketch.

Wybór Ewy. Kiedy ryzykujesz własne życie dla życia dziecka

Ewa Przybyło nad morzem i z mężem w szpitalu
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Oddała życie za swoje dziecko. Zrezygnowała z radioterapii bo była w ciąży. Walkę o życie dziecka wygrała. Synek urodził się 24 kwietnia. Ewa Przybyło zmarła 8 sierpnia. Miała 25 lat. 

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

1.

„W tamtym roku funkcjonowałam normalnie. Przyszła choroba i teraz nie umiem nawet opisać ile trzeba przetrwać (…)”. Rok 2016. Rdzeniak IV stopnia. Wielkimi krokami zbliża się Boże Narodzenie. «Gdy śliczna Panna syna kołysała». Ona też będzie kołysać. Pod jej sercem rozwija się 16-tygodniowe życie. Ale najpierw operacja. Potem czas szybko zleci.

2.

Co czuła, kiedy głaskała rosnący brzuch – mając świadomość, że nosi w głowie śmiertelne zagrożenie? Skąd brała siłę i odwagę, by każdego dnia robić dla siebie tylko to, co nie zaszkodzi temu małemu człowiekowi pod sercem, czyli robić dla niego wszystko?

3.

Kościół nikogo nie zobowiązuje do heroizmu. Ewa mogła zadecydować sama. Wybrała drogę nadludzką. „(…) wiecznie operacje, punkcje, inne wkłucia, chemia, osłabienie, ból przy chodzeniu czy kichnięciu, ból przy podnoszeniu rąk po operacji, bóle mięśni i stawów, przy jednoczesnej k o n i e c z n o ś c i  o c h r o n y  ciąży”. Tak pisała o swoim wyborze. Chronienie synka było dla niej czymś naturalnym. Czuła, że dając życie, musi o nie walczyć. Matka. Heroska.

4.

Ksiądz Jan Kaczkowski (śp.) uczył, jak umierać do życia wiecznego. Sam przeszedł przez śmierć, też z guzem mózgu. Jego ostatnie słowo, to „miłosierdzie”. Ponoć to imię Boga. A miłość karmi się miłością, pomnaża się z miłości. Ewa odnalazła ją w swoim mężu, który rzucił wszystko, by być przy niej w chorobie. „Moje szczęście, moja nadzieja. Kiedy leżę w łóżku z bólem, wtedy najlepszym znieczuleniem jest mój mąż, trzymający mnie za rękę”.

5.

Wielkanoc 2017. Święta nadziei. Czas wicia gniazda. W domu Ewy i Kamila pachnie normalnością: „odpoczywamy i zbieramy siły, ponieważ niewiele ponad tydzień zostało do przyjścia na świat naszego synka! Nie możemy się doczekać rozwiązania, gdzie nie spojrzeć leżą maleńkie ubranka, pieluszki, zabawki, smoczki. Ewa czuje się dobrze. Nieśmiało można powiedzieć, że wszystko zmierza w dobrym kierunku”.

6.

„24 kwietnia 2017. Upragniony syn! 1480 g czystej miłości i szczęścia, które ciężko opisać”. Dla Ewy to kolejny poziom heroizmu. (Można wyżej, można bardziej?). Rozpoczyna walkę o siebie, dla swojego męża i dziecka. Pisze: „Zaczęłam protonoterapię, jest ciężko. Jak pomyślę, że będę długo chora, to się załamuję, ale jak pomyślę o spacerze po łące z synem i z mężem, to od razu jest mi lepiej”. Przestrzeń, świeże powietrze, kwiaty, tupot małych stópek i mężczyzna życia tuż obok. Zwyczajność. Właśnie ona była jej marzeniem i motywacją.

7.

Nie. Bóg nie chciał jej śmierci. Nie chciał osierocić dziecka. On nie kolekcjonuje cierpienia. Jest Bogiem życia. Dopuszcza, ale nie robi w Niebie wyliczanek ene due. Jest ofiarą doskonałą. Nie potrzebuje już więcej ofiar. Jest Bogiem, który współcierpi. Właśnie przez ten pryzmat chcę patrzeć na to, na co nie znajduję odpowiedzi w googlach: jaki sens ma śmierć 25-letniej Ewy? Nie wszystko muszę rozumieć. Mogę „zachować i rozważać te sprawy w swoim sercu”.

8.

I wierzyć, że Ewo, nie brak Ci już niczego. Dobry Bóg pozwala Ci leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi Cię nad wody, gdzie możesz odpocząć: orzeźwia Twoją duszę. I że gdzieś tam czekasz na tych, za których oddałaś swoje życie. (por. Ps 23)



Czytaj także:
Na kłopoty… Joanna Beretta Molla i jej „Hymn uśmiechu”

*wszystkie cytaty pochodzą z fanpage’a Ewy Przybyło

Ewa Przybyło nad morzem

Facebook / @pomagamy.ewie