Ks. Przemek KAWA Kawecki: „Mam tę radość obserwowania, jak w kontakcie z Panem Bogiem zmieniają się ludzkie życiorysy. To niesamowite historie!”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Katarzyna Szkarpetowska: W bycie księdzem wpisuje się piękna posługa zasiewania w ludziach wiary, miłości, otuchy… Jakie to uczucie zasiewać w ludziach te dary?
Ks. Przemek KAWA Kawecki: Jako salezjanin pracuję głównie z młodymi ludźmi. Mam tę radość obserwowania, jak w kontakcie z Panem Bogiem zmieniają się ich życiorysy. To niesamowite historie.
Dla przykładu: kiedyś na moje rekolekcje trafił długowłosy nastolatek, odziany w skórę i łańcuchy. Chłopak zafascynowany był ciemną stroną mocy i na pierwszy rzut oka nadawał się na okładkę branżowego czasopisma dla egzorcystów (śmiech). Jego matka wysłała go do nas, grożąc mu, że jeśli nie pojedzie na rekolekcje lub pielgrzymkę, to nie puści go w ciągu roku na żaden koncert.
Czytaj także:
Świętuj! Niedziela ratuje nas od zarobienia się na śmierć [sobotnia Ewangelia przy kawie]
Minęły lata wspólnej drogi – raz z górki, raz pod górkę, ale wielką radością jest fakt, kiedy ten niegdyś zbuntowany nastolatek przynosi na rękach swojego syna i prosi o błogosławieństwo nad nim.
To jest moc! Fajnie jest towarzyszyć człowiekowi w procesie dojrzewania.
Kiedy przychodzi do Księdza człowiek targany jakimś niepokojem, wątpliwościami czy też brakiem nadziei, to co Księdzu jest potrzebne, aby zasiać w jego sercu spokój, którego szuka?
Najpierw próbuję wysłuchać i zrozumieć, co się wydarzyło. To fundamentalna sprawa! Krótko po moich święceniach o rozmowę poprosiła mnie starsza pani, która po moim kazania uznała, że jestem kapłanem, który na pewno jej pomoże. Nie miałem wtedy wielkiego doświadczenia, a kobieta, która siedziała przede mną, była w wieku mojej mamy. Kiedy opowiadała o swoich problemach, w moim umyśle uruchomił się „pan naprawiacz”, który automatycznie szuka najlepszej drogi wyjścia z kryzysu.
Mniej więcej po pół godzinie wszystkie złote myśli i recepty, które przygotowywałem w myślach, zaczęły się ze sobą mieszać i plątać. Po godzinie czułem się kompletnie bezradny i chciałem odesłać rozmówczynię do kogoś bardziej doświadczonego. Tymczasem pani wzięła głęboki oddech i powiedziała: „Bardzo księdzu dziękuję, w końcu się komuś wygadałam. Ksiądz tak pięknie słucha!”. I odeszła, zadowolona i podniesiona na duchu.
Czasami samo ponazywanie i wypowiedzenie naszych problemów, dylematów, emocji, grzechów jest wyzwalające. Dlatego pierwsze jest cierpliwe wysłuchanie. Kolejne kroki zależą zwykle od sytuacji, problemu, kontekstu. Wiem jedno: kiedy jestem rozgrzany duchowo, trwam w modlitwie, medytuję Słowo Boże, to nie muszę się specjalnie wysilać, aby podnieść kogoś na duchu, poradzić mu. Kiedy trochę wystygnę, wtedy muszę się bardzo wysilać.
Mamy dzisiaj przypowieść o siewcy. Gleba żyzna, urodzajna w sensie duchowym – czyli jaka?
Mam wrażenie, że w pierwszej linii chodzi tu o pewną mentalną otwartość na działanie Pana Boga. Zaraz potem dodałbym taką zwykłą, ludzką dojrzałość i wolę nieustannego rozwoju. W końcu potrzebna jest wierność i konsekwencja w relacji z Bogiem, w przekuwaniu Jego słów na czyny, czyli codzienne wybory, sposób życia, podchodzenia do drugiego człowieka. To taka idealna gleba.
W jaki sposób nieurodzaj w życiu osobistym czy zawodowym może oddziaływać na życie duchowe?
Stare przysłowie mówi: „Jak trwoga, to do Boga” i coś jest na rzeczy. Trudności, kłopoty mogą nas pobudzić do pogłębienia lub odnowienia kontaktów z Bogiem, ale nie jest to regułą.
Czytaj także:
Ciężko Ci w życiu? Przyjmij je jako dar, a nie karę [sobotnia Ewangelia przy kawie]
Jeden z moich kumpli, który szukając chleba w Irlandii został życiowym bankrutem, o swoim nawróceniu powiedział: „W pewnym wieku, kiedy musisz walczyć o rodzinę, o przetrwanie, nie poskarżysz się już mamie, bo dawno nie żyje, koledzy nie są w stanie ci pomóc, do prezydenta cię nawet nie wpuszczą. To do kogo masz iść po pomoc? Zostaje ci tylko Bóg!”.
Byłoby dobrze, gdyby każdy nieurodzaj kończył się takim odkryciem.
Aby ziemia wydała plony, potrzebna jest ciężka praca i – jak pokazuje Ewangelia – czujność, żeby ziarno nie padło byle gdzie. W życiu jest podobnie?
Bez pracy nie ma kołaczy, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz – te mądrości życiowe nie wzięły się z kosmosu. Jeżeli nie pielęgnujesz, nie dbasz, nie czuwasz, to bardzo szybko piękne pole staje się ugorem.
Ewangelia na sobotę: Łk 8, 4-15
„Sobotnia Ewangelia przy kawie” to przygotowany dla Aletei cykl rozmów Katarzyny Szkarpetowskiej z ks. Przemkiem KAWĄ Kaweckim SDB. Nasi rozmówcy co tydzień dzielą się z nami ciekawymi i nieoczywistymi myślami inspirowanymi fragmentem Ewangelii przeznaczonym w liturgii Kościoła na każdą sobotę.