Trwają poszukiwania gdańskiego żeglarza, 74-letniego Stanisława Dąbrownego, który tydzień temu wypadł za burtę. Wraz ze swoją żoną odbywał rejs dookoła świata na niewielkim jachcie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Początkowo do mediów dotarła informacja o zaginięciu całego jachtu, na którym płynęło małżeństwo Dąbrownych – 74-letni Stanisław oraz 67-letnia Elżbieta. Poinformowała o tym córka, która była zaniepokojona faktem, że nie otrzymuje przez dłuższy czas żadnego znaku życia od swoich rodziców.
Po kilku dniach udało się nawiązać kontakt z panią Elżbietą, która przekazała w krótkiej rozmowie telefonicznej, że jej mąż wypadł za burtę. Jacht ostatecznie udało się namierzyć – znajduje się na południe od wyspy Barbados. Trwa jego akcja ratunkowa.
„Mama próbowała zawrócić jacht”
„Gość Niedzielny” porozmawiał z córką żeglarzy – Hanną Kocan-Dąbrowną, której udało się skontaktować z mamą przy pomocy telefonu satelitarnego:
Obecnie moja mama płynie na kontenerowcu, który brał udział w akcji ratunkowej. Statek jest już w drodze do Brazylii, gdzie dotrze 7 grudnia. Służby konsularne są powiadomione i oczekują na przyjęcie mamy. Z Brazylii zostanie przetransportowana do Polski. Obecnie nie ma z nią kontaktu.
Nie wiadomo wciąż, co dzieje się z ojcem pani Hanny.
Tata wyszedł tylko na moment poprawić coś na pokładzie. Nie wiem, co dokładnie się stało. Wszystko działo się bardzo szybko.
Jak podaje „Gość Niedzielny”, Stanisław Dąbrowny nie był przypięty szelkami zabezpieczającymi do relingów, nie miał na sobie także kamizelki pneumatycznej, dzięki której mógłby się unosić na wodzie po tym, jak wypadł za burtę.
Mama próbowała zawrócić jacht. Uruchomiła bieg wsteczny, ale w silnik wkręciła się linka od koła ratunkowego, które płynęło za jachtem. W tej sytuacji mama rzuciła tacie drugie koło ratunkowe, a także obcięła spory kawałek żagla koloru różowo-fioletowego i również rzuciła w jego kierunku. Miejmy nadzieję, że ten żagiel na coś się przyda tacie. Przede wszystkim liczę, że dzięki mocnym kolorom uda się go zlokalizować.
Czytaj także:
Ks. Grzywocz oficjalnie uznany za zaginionego. „To nie jest tak, że został pozostawiony”
Rodzina prosi o pomoc w poszukiwaniach żeglarza
Jacht wciąż dryfuje na morzu, a jednostki ratownicze płyną w jego kierunku. Jak informuje córka Dąbrownych, służby Barbadosu obliczyły, do którego miejsca mógł zdryfować jej ojciec po tym, jak wypadł za burtę. Wysłano w te okolice łódź ratunkową oraz samolot. Pomóc może także komputer pokładowy znajdujący się na jachcie – może pomóc w określeniu miejsca, w którym spadł z pokładu.
Hanna Kocan-Dąbrowna przekazała w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”, że rodzina przy pomocy portali społecznościowych, telefonicznie oraz mailowo apeluje o pomoc:
Aktualnie cała nasza rodzina (…) prosi o pomoc różnego rodzaju jednostki, które pływają na południe od wyspy Barbados. Wiele prywatnych osób deklaruje chęć wsparcia – zmienia kurs i rusza na poszukiwania taty. Wiem też, że w okolicach organizowane są regaty. Ich organizatorzy skontaktowali się z nami i zapewnili, że wszyscy uczestnicy będą wypatrywać ojca.
To miał być rejs dookoła świata
Cytowana przez „Gościa Niedzielnego” córka żeglarzy zwraca się do wszystkich żeglarzy czy marynarzy, którzy mogliby znaleźć się w okolicy:
Apelujemy do wszystkich, którzy pływają w tamtej okolicy, by przekazywali sobie nawzajem informacje i bacznie wypatrywali dryfujące koło ratunkowe, żagiel i mojego tatę. Mam wielką nadzieję, że akcja ratunkowa zakończy się sukcesem i tata niebawem będzie z nami.
Jak podaje tygodnik, małżeństwo Dąbrownych wypłynęło z Górek Zachodnich, by odbyć rejs dookoła świata, który miał trwać trzy lata. Tegoroczne święta mieli spędzić na Dominikanie. Stanisław Dąbrowny to doświadczony żeglarz z ponad 50-letnim stażem.
Czytaj także:
5 filmów o poświęceniu, które warto zobaczyć
Źródło: Gość Niedzielny