separateurCreated with Sketch.

Byłam świadkiem 45 minut życia. To była lekcja bezwarunkowej miłości do dziecka

RĄCZKA NIEMOWLAKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Chłopczyk żył tyle, ile trwa szkolna lekcja. Czekali na niego dwaj kilkuletni bracia z prezentami, dwie babcie, dwóch dziadków i siostra mamy. Przybyli z daleka na to spotkanie.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jaki jest sens rodzenia dziecka, które umrze po kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach? To pytanie pewnie czasem zadaje sobie niejeden człowiek. I nie chodzi tu o wchodzenie w dyskusję nad możliwością przerywania ciąży, ale o refleksje znacznie głębsze, nad sensem życia i śmierci w ogóle.

 

Dziecko żyło 45 minut

I choć są to pytania, na które nie ma prostych odpowiedzi, to czasem wiele wyjaśnia samo życie, które daje najcenniejsze lekcje. Taką lekcję otrzymali właśnie pracownicy Szpitala Specjalistycznego Pro-Familia w Łodzi, gdzie w hospicjum perinatalnym przyszedł na świat kolejny maluszek.

Na dziecko oczekiwała rodzina: tato, dwaj kilkuletni bracia z prezentami, dwie babcie, dwóch dziadków i siostra mamy. Przybyli z bardzo daleka na to spotkanie. Byłam świadkiem 45 minut życia. Tyle trwa godzina lekcyjna. Ta znów nauczyła mnie, że miłość do dziecka jest bezwarunkowa, a piękno jest w oku patrzącego. Rodzice nie mogli dać temu maleństwu korzeni, więc dali mu skrzydła – czytamy na stronie Fundacji Gajusz, która prowadzi hospicjum perinatalne.

Dziękujemy za kolejny cud, który zmienia dramat w intymne powitanie i pożegnanie – dodali pracownicy ośrodka.



Czytaj także:
Porodówka dla kobiet, które rodzą śmiertelnie chore dziecko

 

By dziecko mogło odejść w godności

Bo taki jest właśnie cel tej placówki – dołożyć wszelkich starań, by w tej dramatycznej sytuacji, jaką są narodziny małego człowieczka, który za chwilę umrze, zapewnić możliwie najbardziej komfortowe warunki do spokojnego pożegnania. Zapewnić kobiecie intymność. I to, by jej dziecko mogło w godności odejść – jak mówiła mi wieloletnia położna Nikoleta Broda, komentując inicjatywę położnych z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Chodziło o utworzenie w jednym z wrocławskich szpitali specjalnej porodówki dla kobiet decydujących się na urodzenie śmiertelnie chorego dziecka.

 

Czego potrzeba takim kobietom (i ich najbliższym)? Przede wszystkim szacunku i zapewnienia intymności. Także poprzez stworzenie specjalnego miejsca dla tych kobiet, odseparowanie ich od mam rodzących zdrowe dzieci.

„My, położne, traktujemy rodzące się dziecko jako dziecko. Jeśli jest żywe, matka karmi je, przytula. Jeśli jest martwe, ubieramy je i dajemy mamie, by mogła się z nim pożegnać. Rodzice mają czas, by pobyć z dzieckiem” – mówiła Nikoleta Broda.



Czytaj także:
Henio żył rok. To był najpiękniejszy rok w naszym życiu