Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB: Bóg przyszedł do Eliasza nie w burzy, nie w ogromnym wichrze, ale w lekkim, subtelnym powiewie. Jeśli żyjesz na ciągle wzburzonym morzu emocji, na nieustannym haju adrenaliny i frustracji, to nietrudno przeoczyć subtelny głos przychodzącego Boga.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna Szkarpetowska: Uczeni w Piśmie patrzyli na Jana Chrzciciela, ale nie widzieli w nim Eliasza. Słuchali jego słów, ale nie słyszeli, że słowo, które głosi, jest od Boga. Nie poznali go, bo byli zbyt zaabsorbowani próbami pochwycenia go na błędzie? Nie rozpoznali, bo nie patrzyli w serce?
Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB: Uczeni w Piśmie przypominają mi trochę uczniów na katechezie, którzy czasami zarzucają katechetę pytaniami, lecz ich motywacją nie jest chęć poszerzenia wiedzy, ale próba podważenia autorytetu nauczyciela. Niby trwa lekcja, niby wszyscy angażują się z wypiekami na twarzy, ale czy to prowadzi kogoś do wiary?
Czytaj także:
Hejtują Cię za wiarę? Wrzuć to w koszty bycia chrześcijaninem [sobotnia Ewangelia przy kawie]
Kiedyś jeden z moich kolegów opowiadał, że u niego w klasie tylko dwie dziewczyny w pierwszej ławce słuchają tego, co mówi ksiądz na katechezie, a reszta klasy robi, co chce lub kłóci się z księdzem. W pewnym momencie mój znajomy wziął udział w rekolekcjach, w trakcie których mocno doświadczył tego, że Bóg jest i że jest dobry. Kiedy po wakacjach wrócił do szkoły, zauważył, że katecheta mówi świetne, ciekawe rzeczy. I dziwił się, dlaczego inni tego nie zauważają. Teraz dwie jego koleżanki i on siedzieli w pierwszej ławce, słuchali nauczyciela, a reszta klasy robiła dalej trzodę. Szkoła się nie zmieniła, katecheta się nie zmienił, ale zmieniło się serce mojego znajomego.
Uczeni w Piśmie i faryzeusze pilnowali bardziej litery prawa i wiedzy niż przemiany serca. Z drugiej strony, możemy ich łatwo oceniać, ale czy w pojmanym i bestialsko zamordowanym Janie Chrzcicielu łatwo było im dostrzec Eliasza, który miał odnowić wszystko na przyjście Mesjasza? Czy w zabitym proroku, który żył na pustyni i chodził odziany w skórę, łatwo było dostrzec tego, który miał prostować ścieżki Panu?
Co odwraca naszą uwagę, co kradnie naszą czujność, która otwiera nas na przyjście Pana, na Jego narodziny w naszym życiu?
Pewnie różne sprawy mają na to wpływ, ale na myśl przychodzą mi przede wszystkim dwie rzeczy. Pierwsza sprawa to brak skupienia. We współczesnej kulturze jesteśmy tak przebodźcowani, że wielu z nas nie poświęca zbyt dużo czasu na spokojną refleksję nad swoim życiem.
Wielu moich znajomych, zaraz po przebudzeniu, sprawdza komórkę, fejsa, potem biegnie do pracy, robi tysiąc rzeczy, wśród których trudno im znaleźć choćby piętnaście minut na to, aby usiąść i spokojnie pomyśleć o sobie, o swoim życiu.
Bóg przyszedł do Eliasza nie w burzy, nie w ogromnym wichrze, ale w lekkim, subtelnym powiewie. Jeśli żyjesz na ciągle wzburzonym morzu emocji, na nieustannym haju adrenaliny i frustracji, to nietrudno przeoczyć subtelny głos przychodzącego Boga.
Czy możemy nie pozwolić sobie skraść tej czujności, tego skupienia? Jak sobie pomóc?
Pierwsze, co możemy zrobić, aby sobie pomóc, to znaleźć codziennie kwadrans na dobry rachunek sumienia, podczas którego zapytamy samych siebie, jak minął nam dzień, co dobrego udało się nam osiągnąć i czy zrobiliśmy coś, z czego nie jesteśmy dumni.
W takim rachunku – krótkiej refleksji nad sobą – warto zaplanować kolejny dzień, pomyśleć o swoich nastawieniach, emocjach, jakich doświadczyliśmy. Warto również zastanowić się, dlaczego tego dnia czuliśmy się tak, a nie inaczej.
W tej krótkiej refleksji nad sobą powoli nauczymy się spotykać sami z sobą, a w pewnym momencie może uda nam się zacząć zauważać w tym wszystkim obecność Boga. Może nawet zaczniemy zapraszać Go do bardziej skomplikowanych sytuacji naszego życia. To najprostsze ćwiczenie, ale bardzo ważne, jeśli chcemy być aktywnymi uczestnikami naszego życiowego Adwentu.
Gdy oddalamy się od Boga, to oddalamy się też w jakimś sensie od samych siebie. Odchodzimy od siebie, czasem bardzo daleko. Czy przyjście Pana, na które przygotowujemy się przez cały Adwent, pomaga nam wrócić na swoje miejsce w życiu?
Gdy Bóg wchodzi w nasze życie, z natury rzeczy zaczyna je coraz bardziej spajać, integrować. Rozwojowi duchowemu najczęściej towarzyszy również wzrost ludzkiej dojrzałości. Dlatego – bez wątpienia! – Ten, który ma przyjść, prostuje ścieżki naszego życia.
Czytaj także:
Jezus nie jest wróżką ani suplementem diety. On idzie na krzyż [sobotnia Ewangelia przy kawie]
Ewangelia na sobotę: Mt 17, 10-13
„Sobotnia Ewangelia przy kawie” to przygotowany dla Aletei cykl rozmów Katarzyny Szkarpetowskiej z ks. Przemkiem KAWĄ Kaweckim SDB. Nasi rozmówcy co tydzień dzielą się z nami ciekawymi i nieoczywistymi myślami inspirowanymi fragmentem Ewangelii przeznaczonym w liturgii Kościoła na każdą sobotę.