Róbmy to wdzięczni nie za to, jakie punkciki odhaczamy, ale za to, że wchodzimy na ten „lód”, by odkryć tajemnicę drugiego, by kochać i dać się pokochać bardziej.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Papież Franciszek porównał małżeńską relację do tańca: „Wspólny taniec z energią młodej miłości, taniec z tymi oczarowanymi oczyma, ku nadziei, nie może ustawać”. Ta metafora dobrze do mnie przemawia, bo w tańcu towarzyskim bardzo długo czułam się mało komfortowo, a z kolei mój mąż od zawsze rusza się z pewnością króla parkietu.
Przetańczyliśmy wiele kawałków i podeptaliśmy się wiele razy, żeby się dograć. Dokładnie tak, jak we wspólnym życiu. Idąc dalej tym tanecznym krokiem myślę, że śmiało mogę porównać seks do łyżwiarstwa figurowego, czyli tańca na lodzie.
Być może zbliża się wasz pierwszy raz, wasza wymarzona noc poślubna i być może wyobrażacie sobie, że wparujecie na lód niczym Adonis i Afrodyta, będziecie robić piruety i doświadczać największych uniesień, przy dźwiękach Sinatry! Bo tak przecież jest w romantycznych produkcjach filmowych, a przynajmniej w waszych marzeniach.
Albo wręcz przeciwnie, naczytaliście się na forach internetowych i posłuchaliście bardziej doświadczonych znajomych, z tendencją do pesymizmu, że „to” boli i najlepiej „to” mieć za sobą. Pierwsza wizja może rozczarować. Druga rozczarowuje, zanim cokolwiek się wydarzy.
Must-have przed nocą poślubną?
Gdybym miała spisać listę must-have na podstawie tego, o czym zazwyczaj mówi się np. na wieczorach panieńskich, to dotyczyłaby ona stricte rzeczy materialnych: wyjątkowej bielizny, żelu intymnego, olejku do masażu, muzyki, kwiatów, świec, hotelu.
I dobrze jest o tym pomyśleć – jasne! Ale tak jak łyżwiarzy nie czynią łyżwy, uczesanie czy strój, tak noc poślubna to nie zakupowy »haul«.
W łyżwiarstwie figurowym od zawsze fascynowało mnie zaufanie do partnera. Ona rozpędzona wskakuje mu w ramiona, on ją łapie, potem podrzuca dwa metry w górę, a ona swobodnie opada znowu w jego ramiona i dalej kontynuują układ. Niesamowite! Tu absolutnie nie ma miejsca na „moje ego”.
I to jest to, co w sposób nieoceniony wzbogaca przeżycia z tej pierwszej wspólnej nocy, a potem kolejnych zbliżeń. Dlatego na waszej liście nie może zabraknąć poniższych punktów.
Punkt pierwszy – Atmosfera zaufania i bezpieczeństwa
Seks tkwi w głowie. Rozmawiajcie o swoich uczuciach i potrzebach, o swoich obawach i nadziejach, a nie rozjedziecie się sfrustrowani poczuciem niezrozumienia. Przeciwnie: poczujecie, że najlepszą „instrukcją” bliskości jesteście wy sami.
Sytuacja naturalnie – nie jest naturalna. Bo przygodę z lataniem na golasa przed innymi prawdopodobnie wszyscy zakończyliśmy w wieku przedszkolnym. Odkrywanie swojej nagości, oddanie swojego ciała i wszystkich poruszeń, wymaga przestrzeni, w której czuję się akceptowany. Pogadajcie o swoich słabych punktach, o kompleksach, o tym, co czujecie, że może was hamować i odgradzać od siebie. Dajcie sobie szansę, by ukochać się w całości.
Punkt drugi – Nie chodzi o mnie
Ta zasada musi działać w dwie strony. Jeżeli oboje wchodzimy do sypialni z pytaniem: „Jak mogę ciebie uszczęśliwić?” – to spotykamy się w poczuciu pewności, że jesteśmy otoczeni maksymalną troską, że możemy otworzyć się na drugiego i bez względu na ilość rumieńców, nieporadnych gestów czy nocy bez fajerwerków – będziemy przeżywać najpiękniejsze chwile, bo będziemy razem. Będziesz „ty”. Będziemy „my”.
Punkt trzeci – Nagość, dosłownie i w przenośni
Wyobrażasz sobie, jak wyglądałaby jazda na lodzie z ciężkim plecakiem na plecach, w kożuchu i z ochraniaczami na całym ciele? Warto przed drzwiami sypialni zostawić jak najwięcej spraw, które nas obciążają.
Warto pójść na to spotkanie bez asekuracji (patrz: punkt 1). Warto nabrać dystansu do swoich oczekiwań. Bo ten pierwszy i drugi, i kolejny raz, wcale nie musi być eksplozją zmysłowości, a nadal być tym niezapomnianym.
Warto pamiętać o poczuciu humoru. Przecież wszystko jest tak bardzo nowe i nieznane. Mamy prawo nie wiedzieć. Mamy prawo eksperymentować, szukać i uczyć się siebie, i zaśmiać się razem, bo miało być jak na Titanicu, a wyszło zabawnie. Róbmy to wdzięczni nie za to, jakie punkciki odhaczamy, ale za to, że wchodzimy na ten „lód”, by odkryć tajemnicę drugiego, by kochać i dać się pokochać bardziej.
Noc poślubna dopełnia i wiąże sakrament małżeństwa. Stajemy się nierozerwalni. Cudownie to sobie Pan Bóg wymyślił. I dał nam czas. W tajemnicę ciała możemy wchodzić powoli. Totalny slow-sex. Mamy na to całe życie. Żadnego razu nie musimy żałować, żadnego nie musimy porównywać czy martwić się o następne. Bo przecież chodzi o to, żeby seks jednoczył! Żeby robić małżeństwo bliskości.
Czytaj także:
3 książki, które pomogą rozmawiać z dzieckiem o seksie (i nie tylko)
Czytaj także:
Mit seksualnego dopasowania – dlaczego w to wierzymy?