„O ile w Janie Pawle II mieliśmy do czynienia z wielkim świadkiem wiary, w Benedykcie XVI z prorokiem naszych czasów, to Franciszek jest odważnym i mocnym charyzmatykiem” – mówi biskup opolski.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Marcin Przeciszewski/KAI: Księże Biskupie, spotykamy się w przededniu 5-tej rocznicy wyboru Ojca Świętego Franciszka. Co najbardziej Księdza Biskupa w tym pontyfikacie frapuje? Co jest szansą dla Kościoła i świata?
Bp Andrzej Czaja: W postawie papieża Franciszka frapuje mnie najbardziej bardzo otwarta postawa, łamiąca konwenanse. Charakteryzuje ją prostota, ale i wielka siła przekazu – ewidentnie charyzmatyczne działanie. O ile w Janie Pawle II mieliśmy do czynienia z wielkim świadkiem wiary, w Benedykcie XVI z prorokiem naszych czasów, to Franciszek jest odważnym i mocnym charyzmatykiem.
W takim znaczeniu, że jest to pasterz, który pozwala się nieść Duchowi Świętemu. Papież, przez którego Duch Święty objawia się dzisiejszemu Kościołowi i człowiekowi, przez którego wytycza Kościołowi ścieżki odnowy i reformy, przynagla Kościół, wszystkich wiernych do pełnienia z większym zaangażowaniem zbawczej misji we współczesnym świecie.
Jakim teologiem jest Franciszek?
Myślę, że mamy do czynienia z teologią dobrego czytania „znaków czasu”. Franciszek to teolog, który odważnie je czyta. Od razu wyprowadzając sugestie jak odpowiedzieć – idzie w praxis: róbmy coś, a nie siedźmy! Jest to teologia bliska życiu, skupiona na odczytaniu nowych wyzwań, aby Kościół mógł skuteczniej pełnić swoją misję i służyć człowiekowi.
Jakie „znaki czasu” są dlań najważniejsze, najpilniejsze?
Zagubienie człowieka w dzisiejszym świecie, wspieranie go w odnajdywaniu sensu życia i towarzyszenie mu na drodze rozwoju duchowego. Ponadto sprawa uchodźców, rodzina, ekologia, kwestie związane z wyzyskiem gospodarczym, walka o pokój i dialog ekumeniczny. Papież wzywa Kościół, wszystkich chrześcijan, do zaangażowania się w te sfery.
Niektórzy mówią, że Franciszek to „papież – antyklerykał”. Wciąż krytykuje słabości swych współbraci w kapłaństwie. A nawet mówi o 15 chorobach trawiących kurialnych funkcjonariuszy. Czy Ksiądz Biskup podziela tę diagnozę? A jeśli tak, to jaka terapia winna pójść w ślad za nią?
Nie podzielam opinii jakoby papież był „antyklerykałem”. Jego postawa jest wyrazem wielkiej odpowiedzialności za cały Kościół, a także wyrazem prawdziwego ojcowskiego zatroskania o księży. Mamy do czynienia z wymagającym ojcem, który bezpośrednio formułuje swoje uwagi i zakreśla kapłanom bardzo konkretny program formacyjny. Mówiąc o 15 chorobach, wskazuje ważkie punkty do solidnego rachunku sumienia.
Natomiast zasadniczy przekaz do księży wyraźnie koncentruje na podkreślaniu znaczenia troski o osobistą, autentyczną i życiodajną więź z Jezusem. To fundamentalna sprawa! Papież wciąż też przypomina, że kapłan (jak zresztą każdy wierny), musi być uczniem – misjonarzem. Być uczniem ubogim, czyli bez przywiązania do dóbr tego świata i pełnym miłosierdzia, tzn. wrażliwym i delikatnym bez arbitralnych odniesień.
Równocześnie być mężnym misjonarzem, który bez zabezpieczeń wychodzi do każdego i z radością głosi Ewangelię, nade wszystko kerygmat.
Kwestia miłosierdzia wydaje się jednym z najważniejszych dla Franciszka wątków.
Tak. Do nauczania swych poprzedników, Jana Pawła II i Benedykta XVI, Franciszek dopowiada pewne nowe treści. Przypomina myśl Jana Pawła II o potrzebie wielkiej wyobraźni miłosierdzia, a sam wielokroć apeluje o podnoszenie jakości miłosierdzia świadczonego bliźnim, które zawsze musi wyrastać z autentycznego umiłowania Boga.
Czytaj także:
Ile kosztuje msza? Papież Franciszek odpowiada
Podobnie jak Benedykt podkreśla, że nie wystarczy być „antropofilem”; trzeba być „teofilem”, tzn. przyjacielem Boga, aby naprawdę okazywać miłosierdzie i pełnić posługę Caritas. Mówi, że Kościół nie może być „organizacją pozarządową”, ale czymś więcej, prawdziwym domem i matką miłosierdzia.
Pontyfikat Franciszka – jeśli chodzi o reformę Kościoła – przebiega także pod hasłami zwiększenia „synodalności” i „kolegialności”. Jak jest to realizowane, jakie owoce przynosi?
Franciszek stara się dokonywać recepcji Soboru Watykańskiego II. Zależy mu bardzo na dowartościowaniu Kościoła lokalnego i ukazaniu prawdziwej natury urzędu w Kościele, który ma charakter służebny, osobowy, ale też i kolegialny.
Franciszek koryguje więc pewne nurty centralizujące rzeczywistość kościelną. Chodzi mu o to, aby więcej odpowiedzialności wzięli biskupi Kościołów lokalnych, a zwłaszcza Konferencje Episkopatów.
A jak ocenia Ksiądz Biskup reformy Kurii Rzymskiej inicjowane przez Franciszka?
Dla mnie – niezależnie od powołania nowych gremiów czy reformy finansów Stolicy Apostolskiej – ważniejsze jest to, co Franciszek mówi do Kurii Rzymskiej przed Bożym Narodzeniem. Ostatnio powiedział, że „dokonywać reformy Kurii Rzymskiej to tak, jakby czyścić egipskiego sfinksa szczoteczką do zębów”.
W ten sposób wskazał jak bardzo potrzeba tu cierpliwości. Przecież nie tylko o struktury chodzi. Najtrudniejsze są personalia. Papież dał do zrozumienia, że niektórzy zawiedli jego zaufanie, nie wpisali się w ducha reformy i trzeba było im podziękować.
Franciszek – co w Polsce jest niemal nieznane – ma też duży wkład w nauczanie społeczne Kościoła. W swej programowej adhortacji “Evangelii gaudium” stwierdza, że “Bóg w Chrystusie zbawia nie tylko pojedyncze osoby, ale również uzdrawia międzyludzkie stosunki społeczne”. Papież ostro krytykuje współczesną, będącą konsekwencją liberalizmu gospodarczego “ekonomię wykluczenia”, wzywając do budowania “kultury spotkania”. Jakie wnioski ze społecznego nauczania Franciszka winien wyciągnąć przeciętny katolik, także w Polsce?
Po pierwsze powinniśmy zrozumieć, że społeczne zaangażowanie to nie jest tylko dodatek do życia chrześcijańskiego, ale ważny jego element. Franciszek przypomina, że zaangażowanie społeczne jest po prostu nakazem chrześcijańskiego sumienia i widzi w nim konkretną formę ewangelizacji.
Bardzo mocno akcentuje „opcję na rzecz ubogich”. W „Evangelii gaudium” mówi, że powinniśmy być jak najbliżej wszelkich form ubóstwa oraz różnorakich przejawów kruchości ludzkiej egzystencji, także środowiska naturalnego. Postuluje ekologię integralną. Mówi o potrzebie ekologii nie tylko środowiska naturalnego, ale i dziedzictwa kulturowego, historycznego. No i przede wszystkim mówi o ekologii życia człowieka – zdrowia jego ciała, ale i ducha.
Pontyfikat Franciszka cechuje też silna troska o sprawiedliwość społeczną. W miejsce „kultury wykluczenia”, domaga się urzeczywistniania „kultury dialogu i spotkania”. W „Evangelii gaudium”, w 239 numerze stwierdza: „Nadszedł czas, by mając na uwadze kulturę, która dostrzega wartość dialogu jako formy spotkania, dążyć do zgody i do wspólnych ustaleń, nie izolując się od troski o społeczeństwo sprawiedliwe, zdolne do pamięci i bez wykluczania kogokolwiek”. Jakże to aktualne słowa w obecnej sytuacji naszego społeczeństwa. Brzmią jak „memento” dla nas. Nic dodać, nic ująć.
Papież mówi też o potrzebie „dobrej pamięci”. Bardzo silnie wybrzmiało to w przemówieniu na Wawelu. „Dobrej pamięci” przeciwstawił „pamięć złą”. Jego zdaniem pojednane życie społeczne można budować jedynie wokół tej „dobrej pamięci”. A „dobra pamięć” ucieka od oskarżeń czy rozliczeń prowadzących do wykluczenia. Jest to kolejne papieskie „słowo-klucz”. To ważne Franciszkowe przesłanie do Polaków, każdego z nas.
Wielki temat Franciszka to rodzina, czemu służyły kolejne zgromadzenia synodalne i adhortacja „Amoris laetitia”. Jest tam ważne przesłanie o roli rodziny, ale także ważne postulaty duszpasterskie odnośnie sposobu traktowania związków niesakramentalnych – co rodzi olbrzymie spory i opory w Kościele. A może te gorące spory wynikają z niezrozumienia istoty tej adhortacji? Co sądzi o tym Ksiądz Biskup?
Słowo „niezrozumienie” jest stosowne. Generalnie, musimy się bardziej wysilić, żeby poczuć papieża Franciszka. Pierwszy raz Europie przychodzi uczyć się papieża, który przyszedł z Ameryki Południowej, z zupełnie innego Kościoła. Do tej pory wszystkie inne kontynenty musiały się uczyć papieży, teraz przyszedł czas na nas.
Kiedy byłem w Rio de Janeiro i rozmawiałem z biskupami, widziałem, że mają oni nieco inny styl wnioskowania. To nie jest zachodnioeuropejska logika, jest to bardziej myślenie – powiedziałbym – mozaikowe. Rzucam wiele kwiatów na stół i tobie pozostawiam ułożenie z nich bukietu.
Niezrozumienie „Amoris laetitia” miało miejsce od samego początku, już od czasu ostrych dyskusji związanych z synodami o rodzinie. Dyskusja skupiała się na duszpasterstwie związków niesakramentalnych, jak gdyby synod dotyczył tylko tego. A tymczasem „Amoris laetitia” jest wspaniałym hymnem o miłości w małżeństwie, o wychowaniu dzieci i o duchowości małżeńskiej. Fantastyczny tekst: Ewangelia małżeństwa i rodziny.
Natomiast kwestia duszpasterstwa związków nieregularnych zaczyna się dopiero w 8. rozdziale adhortacji. Myśl tu zawarta bardzo przystaje do „Evangelii gaudium”, do zasadniczego przesłania zawartego w tej programowej adhortacji Franciszka, że Kościół powinien stosować pedagogię „inkluzji” – włączenia a nie wyłączania.
Odnosząc się do związków nieregularnych, osób rozwiedzionych żyjących w nowym związku cywilnym, papież wyświetla złożoność problemu, a zarazem mobilizuje nas do tego, aby za każdym razem stosować indywidualne, personalistyczne podejście. Daje do zrozumienia, że nie można oczekiwać, ani stosować gotowych recept. Wychodzi z założenia, że nie ma dwóch jednakowych sytuacji, każda jest inna i nie można wszystkiego kłaść pod jeden wspólny mianownik. To bardzo ważna lekcja. Podejście do życia, którego musimy się od papieża uczyć. Jest to jeden z zasadniczych wymiarów nawrócenia pastoralnego, o które papież tak często woła.
Dotąd byliśmy przyzwyczajeni, że jest „tak, tak i tak” i tego się trzymamy. A papież przypomina, że każdy przypadek jest inny: „Proszę podejść, proszę rozmawiać i proszę rozeznać!” – mówi. Być może mamy do czynienia z sytuacją nieważności pierwszego związku sakramentalnego i może da się to stwierdzić. Chodzi o bardzo konkretne roztrząsanie każdej sytuacji. Papież wytycza też zasadniczy kierunek duszpasterstwa osób żyjących w nieregularnych związkach: mamy im towarzyszyć, z nimi rozeznawać ich sytuację i integrować ich ze wspólnotą Kościoła. To na wskroś Chrystusowa droga postępowania.
Czytaj także:
Jak interpretować „Amoris laetitia”? Franciszek daje wskazówki
U podstaw całego programu odnowy Kościoła Franciszka – i w „Amoris laetita” to widać – jest Boża logika miłości i miłosierdzia. Skoro potężny Bóg uniża się stając się człowiekiem, to i Jego Kościół nie ma być silny. Albo inaczej: ma być silny nie po ludzku, lecz po Bożemu. Silny nie światowością, sukcesami i wielkimi liczbami, lecz silny mocą i mądrością krzyża. „Czy jest coś mocniejszego od mocy ukrytej w kruchości miłości, dobra, prawdy, piękna?” – pytał papież biskupów brazylijskich.
W takiej perspektywie od razu inaczej brzmią treści zawarte w 8. rozdziale „Amoris laetitia”, związane z kwestią duszpasterstwa związków nieregularnych. Nie ma co szukać recept w formie sztywnego katalogu. Trzeba podejmować wysiłek rozeznawania, towarzyszenia i integrowania. Jest to pedagogia inkluzji, której stosowanie ma pomóc małżonkom żyć Ewangelią, w ich powikłanej sytuacji życia.
A więc reinterpretacja „Amoris laetitia”, tak jak domagali się niektórzy kardynałowie, nie jest potrzebna?
Nie jest potrzebna. Myślę, że teraz poszczególne episkopaty winny, w oparciu o adhortację – tworzyć własne dyrektoria duszpasterstwa rodzin. Bo przecież papież nie podważa prawdy o małżeństwie i rodzinie. W żaden sposób nie uderza w tę prawdę i prawdy tej nie depcze. Upomina się jedynie o bardziej zaangażowane duszpasterstwo rodzin, w tym duszpasterstwo związków nieregularnych, wskazuje bardziej ewangeliczny sposób postępowania względem nich.
Bp Andrzej Czaja – profesor Uniwersytetu Opolskiego, dr hab. teologii, przewodniczący Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski, członek Zespołu ds. Kontaktów z Polską Radą Ekumeniczną, Wielki Kanclerz Wydziału Teologicznego UO. Urodzony w grudniu 1963 r. w Oleśnie, wyświęcony na prezbitera w Kluczborku 11 czerwca 1988 r., mianowany biskupem opolskim 14 sierpnia 2009 r.