separateurCreated with Sketch.

Zamiast do Disneylandu zabierz dziecko do… muzeum!

MATKA Z CÓRKĄ W MUZEUM
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

„Byliśmy w Niderlandach ze znajomymi rodziców. Oni zabrali dzieci do Disneylandu, mnie rodzice do muzeum Van Gogha w Amsterdamie. Początkowo byłam załamana, ale potem…”.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Muzeum to nie miejsce dla małego dziecka – zdają się myśleć niektórzy rodzice, podczas gdy jest to wręcz świetne miejsce dla człowieka, który ma na głowie kilka włosów, nie chodzi i ssie swoje palce. Podobnie jak galeria sztuki czy wystawa. Dlaczego?

Postanowiłam sprawdzić. W eksperymencie wziął udział… mój synek, którego regularnie zabieram w nietypowe dla bobasów miejsca. Muzeum kolejnictwa czy wystawa budowli Lego zrobiły na nim wielkie wrażenie. Powiecie, to nic specjalnego, bo klocki i pociągi zwykle interesują dzieci. Ok, ale byliśmy też na wystawie „Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst” w Poznaniu, Muzeum Wsi Mazowieckiej czy Muzeum Fryderyka Chopina.

Po tych pozytywnych doświadczeniach zaczęłam szukać – nie tylko kolejnych ciekawych wystaw, ale i rodziców, którzy – podobnie jak ja – „ciągają” dzieciaki po muzeach.

 

Obcowanie ze sztuką uwrażliwia dzieci

Sceptycy mówią: po co męczyć dzieci, przecież one nic z tego nie rozumieją. „Przekazywanie swojego hobby i zainteresowań dziecku przez włączanie go w ulubione aktywności jest naturalne. Jedni chodzą z maluchami po górach, inni organizują rajdy rowerowe, ja zwiedzam wystawy i muzea. Warto to robić, bo obcowanie ze sztuką i kulturą wzbogaca, edukuje, dostarcza przyjemności i uwrażliwia. Skoro tak to działa na dorosłych, na dzieci także” – przekonuje Pola Madej-Lubera i przypomina stare powiedzenie o skorupce nasiąkającej za młodu.

Według niej, dzieci od małego przyzwyczajane do pewnych form spędzania czasu, potem traktują je jako coś naturalnego. To osobiste doświadczenie Poli:

Pamiętam z dzieciństwa wycieczkę, na której byliśmy w Niderlandach ze znajomymi rodziców. Oni zabrali dzieci do Disneylandu, mnie rodzice do muzeum Van Gogha w Amsterdamie. Początkowo byłam załamana, ale już na etapie zwiedzania zmieniłam zdanie. Z perspektywy lat doceniam wysiłek rodziców.

Anna Świerczek, autorka bloga fajnedziecko.pl, dodaje: „Lubiliśmy zwiedzać wystawy zanim urodziły nam się dzieci. Naturalnym więc było dla nas kontynuowanie tej formy wspólnej rozrywki, zabierając je ze sobą. Chętnie dzielimy się też na blogu informacjami o wystawach czy warsztatach które mogą zaciekawić innych rodziców”.

 

Rowerkiem wokół Krzywej Wieży

Dla rodziców ciekawa wystawa jest oczywistą przyjemnością. Jaki wpływ na dzieci mają regularne wizyty w muzeach? „Z każdym rokiem rośnie ich tolerancja na muzealną nudę. Nie oszukujmy się, że trzylatek będzie zafascynowany malarstwem Quattrocenta… Ale z pewnością łatwiej zniesie zwiedzanie, jeśli będzie to dla niego rutyna” – mówi Pola, która zapewnia jednocześnie, że coś, co kiedyś wydawało jej się niemożliwe (jak wielogodzinne zwiedzanie z maluchami), dziś jest na porządku dziennym.

U starszej córki Poli efekty widać jak na dłoni. Ma nieprzeciętną wiedzę o historii sztuki, geografii, kulturze. A to opinia nie tylko mamy, ale i nauczycieli dziewczynki. „Po każdej ważnej wycieczce czy zwiedzaniu utrwalamy sobie to, co obejrzeliśmy. Robię dzieciom scrapbooki z wyjazdów, gdzie wkładam bilety, ich zdjęcia na tle dzieł sztuki i zabytków. To utrwala wiedzę, dzieci to wzrokowcy” – podpowiada Pola.

Anna zapewnia:

Nasze dzieci są wrażliwe, otwarte na świat i bardzo samoświadome do czego przyczyniło się obcowanie ze światem sztuki. Dzieci czerpią ze sztuki to, czego pragną, a nie to, co należy. Pamiętam wystawę Hasiora w Mocaku, na którą zabrałam 3-letniego syna. Był nią absolutnie zachwycony. W ogóle często mam wrażenie, że dzieci rozumieją sztukę nawet lepiej niż dorośli.

A Pola śmieje się, że jej syn do dziś pamięta, jak jeździł rowerkiem dookoła Krzywej Wieży w Pizie, a miał zaledwie 2,5 roku. „Kiedyś musiałam dzieci popychać do zainteresowania zwiedzaniem, dziś córka sama prosi o możliwość opowiedzenia kolegom w przedszkolu w formie małej prezentacji o tym, na jakiej wystawie była”.

 

Jak przetrwać muzealne kryzysy?

Przyjemności przyjemnościami, ale pewnie chcecie konkretów. Czyli porad, jak się na to przygotować, nie zrazić dzieciaków i… przetrwać spojrzenia innych, którym dziecko zaczyna przeszkadzać 😉 Pola radzi, by korzystać póki dzieci małe. Wózek, nosidełko i można zwiedzać do woli! „Gdy dziecko jest samodzielne, trzeba się dobrze przygotować. Dbam, by dzieciom nie było gorąco, by były wyspane. Zimą mają wygodne obuwie na zmianę. Zabieram picie i jedzenie, choć może nie jest to zgodne z etykietą i regulaminem muzeów, ale nam bardzo pomaga przetrwać kryzysy” – wylicza Pola.

Ważne są wybory. Pola zaczynała od muzeów na świeżym powietrzu, zwiedzania zabytkowych miast. Maluchom trzeba zapewnić atrakcje, np. przejażdżkę tramwajem wodnym, jazdę na rowerze po zabytkowej dzielnicy Drezna, lody na Starówce. Potem przyszedł czas na muzea o profilu przyrodniczym albo krajoznawczym, jak średniowieczne jaskinie kredowe w Chełmie, Muzeum Historii Naturalnej.

Kiedy Pola wybiera się z dziećmi do galerii malarstwa, nastawia się na krótkie i intensywne zwiedzanie. Co to znaczy?

Zakładam, że będziemy zwiedzać do oporu i jeszcze trochę” – nie przejmuję się marudzeniem, czekam na krytyczny moment. Wtedy idziemy do sklepiku po pamiątki – kto ich nie lubi? Wystarczy notesik, ołówek i dziecku humor się poprawia. Mimo kryzysów za każdym razem udaje się zostać dłużej. W takich sytuacjach pozwalam trochę dzieciom porozrabiać, np. położyć się na ławce albo podłodze, pobrykać po galeriach. Nie odważyłabym się na coś takiego w Luwrze czy Uffizi, ale w przestronnych galeriach, gdzie nie ma wielu zwiedzających – czemu nie?

 

W muzeum wcale nie trzeba być cicho!

Anna dodaje: „Czasem wystarczy po prostu pozwolić dzieciom zwiedzać w swoim tempie. Nasze zabierają ulotki z wystaw już przy kasie, a następnie odszukują na własną rękę zamieszczonych w nich dzieł sztuki. Pamiętajmy, że nie trzeba być ekspertem, żeby mówić o sztuce, dlatego podczas zwiedzania powinniśmy się śmiało dzielić wrażeniami, zadawać pytania i wspólnie poszukiwać na nie odpowiedzi, zgłaszać wątpliwości. W muzeum wcale nie trzeba być cicho! Takie wesołe wycieczki raczej nikogo nie zrażą”.

Pola też nie boi się reakcji innych. Jej zdaniem, to w rodzicach tkwi poczucie, że wszyscy patrzą krytycznie:

Zawsze wydaje mi się że moje dzieci hałasują i rozrabiają, więc przepraszam pracowników i innych zwiedzających. I prawie zawsze spotykam się ze zrozumieniem i uśmiechem. Ostatnio w Krakowie mój syn rozrabiał, a mnie zaczepiło młode małżeństwo. Myślałam, że chcą mi zwrócić uwagę, a oni zapytali, ile lat ma synek. Taki grzeczny w muzeum… „My byśmy chcieli przyjść z naszym, ale się obawiamy” – skomentowali. Z kolei córka, po niezbyt grzecznym zwiedzaniu, dostała od pracowników… prezent (puzzle ze średniowieczną reprodukcją)! Wiele razy widząc matkę z dziećmi otwarto dla nas zamknięte już sale czy galerie.

Na koniec polecanki – wystawy, wydarzenia kulturalne, eventy, na które warto zabrać dzieci. Wbrew pozorom, nie takie dedykowane dzieciom, bo te – jak zauważa Pola – nie zawsze się sprawdzają. „Trzeba starannie dobierać program do potrzeb. Moje dzieci były zawiedzione wystawą w WMN, której kuratorami były dzieci” – wyjaśnia. Poleca za to zwiedzanie zabytkowych miast i rozmawianie z dziećmi o zabytkach. Włochy i europejskie stolice są do tego idealne. A w Polsce? Muzeum Wsi Lubelskiej, pikniki edukacyjne (Dni NATO, Air Show Radom), zlot żaglowców w Szczecinie…

Możliwości jest cała masa, trzeba „tylko” nieco chęci 😉



Czytaj także:
5 powodów, aby wybrać się do muzeum (nawet gdy Ci się nie chce)


BRONZE AGE,CHARIOT,TOY
Czytaj także:
Archeolodzy odkryli, że dzieci bawiły się małymi pojazdami już 5 tys. lat temu!


ELEMENTARZ D:A RODZICÓW
Czytaj także:
Jak wychowywać dzieci, a nie hodować? Podpowiada autor „Elementarza dla rodziców”