separateurCreated with Sketch.

Pamiętamy: Polski misjonarz utonął w Tanzanii, ratując życie innego księdza

ADAM BARTKOWICZ

ks. Adam Bartkowicz

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 24.03.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Był 20 marca 2018 roku. Wiedzieliśmy, że utonął, ale początkowo nie wiedzieliśmy, że oddał życie za drugiego kapłana. Oto przejmujące świadectwo tego uratowanego księdza.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Od dnia, kiedy otrzymaliśmy wiadomość o tragicznej śmierci naszego współbrata Adama Bartkowicza SMA, pragnęliśmy poznać i zrozumieć, w jakich okolicznościach odszedł On do Pana. Otrzymaliśmy świadectwo pochodzące od jedynego świadka tych tragicznych wydarzeń, O. Chungu Cycusa należącego do Kongregacji Ducha Świętego (CSSp). Poniżej zamieszczamy jego słowa, które są świadectwem ostatnich chwil życia śp. ks. Adama Bartkowicza SMA.

Ks. Andrzej Grych SMA
Przełożony Prowincji Polskiej,
Stowarzyszenie Misji Afrykańskich


ADAM BARTKOWICZ
Czytaj także:
Ks. Adam Bartkowicz utonął, ratując afrykańskiego księdza. Przyjaciel opowiada o jego misji

 

Drogi Adamie,

co mogę powiedzieć do przyjaciela, który stracił swoje życie, ratując moje? Trudno jest wyrazić moje uczucia w słowach. Adamie, jesteś świętym, który mieszkał w sąsiednim pokoju. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wielkie było Twoje serce. Wielokrotnie poświęcałeś swój czas i swoje środki dla mnie i dla innych. Jakże mało wtedy wiedziałem, że to było częścią Twojej natury, hojnej do najwyższego stopnia!

We wtorek, 20 marca, o 14.03 poszedłem z Tobą na plażę Hawai, tak jak to robiliśmy wcześniej. Poszliśmy popływać w Ocenie Indyjskim, tak jak mnie tego nauczyłeś. Weszliśmy całkiem daleko w ocean, gdyż był odpływ. Opowiadaliśmy sobie historie o naszych rodzinach, naszych misjach i cieszyliśmy się pięknym dniem.

O 15.50, zdałem sobie sprawę, że nadszedł czas, aby wracać. Zasygnalizowałem to Tobie, skinąłeś głową i zaczęliśmy wracać. Spokojnie płynąłeś do brzegu i cieszyło Cię to jak zwykle.

Zbliżając się do brzegu, zdałem sobie sprawę, że było coraz głębiej i że fale stawały się coraz większe. Osiągnąłem punkt w którym zrozumiałem, że nie mogę dalej płynąć i czułem, że ocean wciąga mnie do środka. Zrozumiałem, że się topię. Zawołałem Cię, Adam, abyś mi pomógł. Widziałem Ciebie szybko zbliżającego się do mnie, aby mnie ratować. Nawet przez sekundę nie myślałeś o sobie. Cała Twoja uwaga była skoncentrowana na tym, aby mnie ratować. Pamiętam dobrze, jak trzy razy wołałeś: “Cycus! Cycys! Cycus! Nie panikuj!”.

Natychmiast zacząłeś ściągać swoją maskę do nurkowania z rurką, aby pomóc mi oddychać. Dałeś mi wpierw rurkę do nurkowania. Pojawiło się więcej fal. Trzymając rurkę do nurkowania, a Ty mając maskę, poradziłeś mi, abyśmy płynęli razem, oddalając się od przypływu. Nawet w tym momencie myślałeś o tym, jak uratować moje życie. Pomogłeś mi w przepłynięciu kilku metrów. Adamie, używając całej energii, jaką miałeś, popchnąłeś mnie z niebezpiecznego miejsca do bardziej bezpiecznego. Mocna fala rozdzieliła nas i to był nasz ostatni dotyk. Słyszałem jak dwukrotnie krzyknąłeś moje imię. Nie usłyszałem więcej Twego głosu.

Adamie, kiedy mnie popchnąłeś, zdałem sobie sprawę, że moje stopy dotknęły podłoża. Nie ruszyłem się z tego miejsca ani na centymetr. Zostawiłeś mi rurkę do nurkowania bez maski. Wydawało się to bezużyteczne, ale wiedziałeś, że będzie to bardzo ważne. Bez wątpienia, to mnie uratowało ponieważ była to jedyna rzecz, której mogłem użyć, kiedy wzywałem pomocy. Zauważono mnie, dzięki tej rurce. Udzielono mi pomocy z tego bezpiecznego miejsca, w którym mnie zostawiłeś – ja się nie ruszyłem.

Miałeś tak dobre serce, że nie mam słów, aby to opisać. Tak dobre, że nawet umierając, nie chciałeś, aby ktokolwiek cierpiał. Zostawiłeś nam wszystkie wskazówki, gdzie Cię odnaleźć nawet wtedy, kiedy ocean wciągnął Cię daleko od brzegu. Trzymałem Twoją dłoń, wyciągając Cię z oceanu. Jakże chciałbym móc oddać Ci tę samą przysługę, ratując Twoje życie, tak jak Ty to dla mnie uczyniłeś, ale Ty poświęciłeś je całe.

Dziękuję Adamie, za podarowanie mi Twojego życia. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Pozostaję Twoim dłużnikiem i będę modlił się za Ciebie, prosząc Cię, abyś podzielił się ze mną tym wielkim, hojnym, bezinteresownym i kochającym sercem, które otrzymałeś od swoich rodziców.

Niech Bóg błogosławi i pocieszy Twoją Mamę, która wydała na ten świat tak wspaniałą duszę. Zawsze będę Jej za to wdzięczny. Moje życie jest i zawsze będzie świadectwem, że są święci żyjący wśród nas, którzy, tak jak Chrystus, gotowi są, aby oddać swoje życie dla innych. Niech Bóg błogosławi Twego brata i go pocieszy. Adamie, wraz z Tatą, odpoczywaj w pokoju do czasu, kiedy się spotkamy. Brawo, mój Przyjacielu i mój Bracie, że byłeś dla mnie jak Chrystus, ratując moje życie.

Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie i światłość wiekuista niechaj mu świeci.

Twój przyjaciel i brat
O. Chungu Cycus C.S.Sp


KARDYNAŁ ADAM KOZŁOWIECKI
Czytaj także:
Polski kardynał, który na emeryturze pracował jako zwykły wikary. Na misjach w Afryce

Źródło: www.sma.pl

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.