separateurCreated with Sketch.

Ksiądz opowiada o ostatnich chwilach życia żandarma bohatera. Poruszające świadectwo 

ARNAUD BELTRAME
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 26.03.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

„Nie mogłem udzielić mu ślubu, jak niezręcznie napisano w pewnym artykule, bo Arnaud był nieprzytomny” – ks. Jean-Baptiste zdementował doniesienia o przyjęciu przez Arnauda Beltrama sakramentu małżeństwa na łożu śmierci. Podzielił się także poruszającym świadectwem ich znajomości oraz ostatnich chwil życia.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Urodzony w rzadko praktykującej rodzinie podpułkownik żandarmerii Arnaud Beltrame, bohater z Trèbes, dziesięć lat temu przeżył autentyczne nawrócenie. Ksiądz, który przygotowywał go do ślubu kościelnego i udzielił mu sakramentu chorych tuż przed śmiercią, opowiedział o swej znajomości ze zmarłym oraz o jego ostatnich chwilach życia.


ARNAUD BELTRAME
Czytaj także:
Francja: Nie żyje policjant, który zamienił się z zakładniczką. „Zasługuje na szacunek i podziw całego narodu”

 

Świadectwo księdza

Podpułkownik Arnaud Beltrame był katolikiem. Zmarł w sobotę (24 marca) rano w wyniku ran odniesionych w zamachu dżihadystów w Trèbes, gdy zaofiarował swoje życie za życie młodej zakładniczki.

Od prawie dwóch lat przygotowywał się do sakramentu małżeństwa z Marielle, a ślubu miał im udzielić ksiądz Jean-Baptiste, jeden z kanoników z parafii w Lagrasse. Ksiądz czuwał przy szpitalnym łóżku Arnauda Beltrama od piątku wieczorem, przez kilka godzin aż do jego śmierci. Udzielił mu sakramentu chorych.

Napisał też tekst, poruszające świadectwo o ostatnich chwilach życia podpułkownika. Oddał w ten sposób hołd człowiekowi, którego dziś Francuzi podziwiają za to, że jako oficer był do końca wierny swojemu powołaniu – aż do złożenia ofiary ze swego życia. Poniżej publikujemy to świadectwo:

 

Arnaud Beltrame, chrześcijański bohaterski oficer, który oddał życie, by ratować innych

Spotkałem go przypadkiem, gdy przyjechał do naszego opactwa ze swoją narzeczoną, Marielle, z którą wziął już cywilny ślub 27 sierpnia 2016 roku. Szybko się polubiliśmy. Poprosili mnie, bym przygotował ich do ślubu kościelnego, który miał się odbyć 9 czerwca.

W ciągu prawie dwóch lat spędziliśmy więc wiele godzin, by przepracować fundamenty małżeńskiego życia. Pobłogosławiłem ich dom 16 grudnia i kończyliśmy już ich przygotowania kanoniczne do ślubu. Cztery dni przed bohaterską śmiercią Arnaud przysłał mi piękną deklarację wejścia w związek małżeński.

Młode małżeństwo regularnie przyjeżdżało do opactwa, by uczestniczyć w mszach świętych, nabożeństwach i naukach prowadzonych w specjalnej grupie. Byli członkami wspólnoty z Narbonne. Przyjechali do nas także też w ostatnią niedzielę.

Arnaud był inteligentny, wysportowany, rozmowny, chętnie opowiadał o swoim nawróceniu. Urodził się w rodzinie mało praktykującej, ale w 2008 roku, gdy miał 33 lata przeszedł autentyczne nawrócenie. W 2010 roku przystąpił do Pierwszej Komunii – po 2 latach katechumenatu.

Po pielgrzymce do sanktuarium w Sainte-Anne-d’Auray w 2015 roku, gdzie modlił się do Matki Bożej w intencji spotkania kobiety swojego życia, związał się z Marielle, która jest osobą głęboko wierzącą. Zaręczyny celebrowali w Wielkanoc 2016 roku w opactwie bretońskim w Timadeuc.

Praca w żandarmerii była jego pasją. Był wielkim patriotą, kochał Francję, jej wielkość, historię, chrześcijańskie korzenie, które odkrył wraz z nawróceniem.

Dołączając do zakładników, prawdopodobnie kierował się bohaterskim rozumieniem funkcji oficera. Dla niego bycie żandarmem oznaczało, że ma chronić innych. Ale zdawał sobie sprawę, jakie ryzyko podejmuje.

Pamiętał także o obietnicy ślubu kościelnego złożonej Marielle, która już była jego żoną według prawa cywilnego. Bardzo ją kochał – o tym mogę zaświadczyć. A więc? Czy miał prawo podjąć takie ryzyko? Wydaje mi się, że tylko wiara może wytłumaczyć to jego szalone poświęcenie, które dziś wszyscy podziwiamy.

On wiedział, że jak nam powiedział Jezus: „Nie ma większej miłości, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół” (J 15,13). Wiedział, że jego życie zaczęło należeć do Marielle, ale też należało do Boga, do Francji, braci zagrożonych śmiercią. Myślę, że tylko wiara ożywiona miłosierdziem mogła go skłonić do nadludzkiego poświęcenia.

Pojechałem do niego do szpitala w Carcassonne około godziny 21. Żandarmi, lekarze i pielęgniarki przyjęli mnie z niezwykłą delikatnością. Arnaud żył, ale był nieprzytomny. Udzieliłem mu sakramentu chorych i apostolskiego błogosławieństwa na wypadek śmierci. Marielle była przy tych pięknych formułach liturgicznych.

Był piątek, dzień Męki, dokładnie przed rozpoczęciem Wielkiego Tygodnia. Poprosiłem o odprawienie drogi krzyżowej w jego intencji. Zapytałem też personel medyczny, czy Arnaud może otrzymać medalik maryjny, ten z ulicy du Bac w Paryżu, gdzie mieszkał. Pielęgniarka, pełna zrozumienia i bardzo profesjonalna, przypięła medalik do jego ramienia.

Nie mogłem udzielić mu ślubu, jak niezręcznie napisano w pewnym artykule, bo Arnaud był nieprzytomny. Nie miał dzieci, ale jego porywające bohaterstwo, tak sądzę, przysporzy mu wielu naśladowców – gotowych, by złożyć ofiarę z siebie dla Francji i chrześcijaństwa.

Artykuł pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia


ADAM BARTKOWICZ
Czytaj także:
Pamiętamy: Polski misjonarz utonął w Tanzanii, ratując życie innego księdza